-
Fragmenty recenzji
prof. dr. hab. Tomasza Gąsowskiego,
kierownika Zakładu Historii Polski
Nowoczesnej Instytutu Historii Uniwersytetu
Jagiellońskiego:
Dwójka autorów działa trochę jak samozwańczy
instytut badawczy, w sytuacji, gdy zawodowi
historycy ciągle zwlekają z podjęciem tej
ważnej problematyki badawczej. Nurt
niepodległościowy, którego głównym, acz nie
jedynym, reprezentantem byli Konfederaci,
pozostaje do dziś na marginesie opowieści o
wolnościowych działaniach Polaków w latach
70. i 80. XX w. (...)
Sama opowieść o wydarzeniach rozgrywających
się w Krakowie (a częściowo także poza
miastem, bo za murami więzień i ośrodków
internowania) a także losach ludzi, ich
uczestników w ciągu 12 miesięcy roku 1982
jest niezwykle drobiazgowa, plastyczna i
sugestywna. Ma ona, rzec można, charakter
panoramicznej opowieści o czasach i ludziach
(...).
Mocną stroną recenzowanego opracowania jest
zatem obszerna i szczegółowa faktografia,
której zestawienie winno zainteresować
również profesjonalnego historyka. Warto
przy tym podkreślić, iż odmalowane zostało
również tło działań konfederackich w postaci
charakterystyki środowisk opozycyjnych w
ówczesnym Krakowie. Opracowanie pełni tu
rolę swoistego po nich przewodnika. (...)
wniosków uogólniających czy tym bardziej
ocen i kategorycznych sądów w opracowaniu
jest niewiele, a powściągliwość w tej
materii godna jest uznania.
Mimo mnogości występujących postaci i
krzyżujących się wątków, narracja jest
klarowna i bardzo interesująca, przykuwająca
uwagę czytelnika. Stanowi ona zatem również
niemały walor recenzowanego opracowania.
Autorom udało się bowiem, co rzadko jest
udziałem profesjonalnych historyków,
odtworzyć klimat „konspiracyjnego” Krakowa
roku 1982. Uzyskali to poprzez wplecenie w
swą narrację licznych a często także bardzo
obszernych fragmentów źródeł (przede
wszystkim wspomnień i relacji). Jest to
zrobione umiejętnie, dzięki czemu lektura
tekstu nie sprawia najmniejszych trudności.
Dwójka autorów działa trochę jak samozwańczy
instytut badawczy, w sytuacji, gdy zawodowi
historycy ciągle zwlekają z podjęciem tej
ważnej problematyki badawczej. Nurt
niepodległościowy, którego głównym, acz nie
jedynym, reprezentantem byli Konfederaci,
pozostaje do dziś na marginesie opowieści o
wolnościowych działaniach Polaków w latach
70. i 80. XX w. (...)
Sama opowieść o wydarzeniach rozgrywających
się w Krakowie (a częściowo także poza
miastem, bo za murami więzień i ośrodków
internowania) a także losach ludzi, ich
uczestników w ciągu 12 miesięcy roku 1982
jest niezwykle drobiazgowa, plastyczna i
sugestywna. Ma ona, rzec można, charakter
panoramicznej opowieści o czasach i ludziach
(...).
Mocną stroną recenzowanego opracowania jest
zatem obszerna i szczegółowa faktografia,
której zestawienie winno zainteresować
również profesjonalnego historyka. Warto
przy tym podkreślić, iż odmalowane zostało
również tło działań konfederackich w postaci
charakterystyki środowisk opozycyjnych w
ówczesnym Krakowie. Opracowanie pełni tu
rolę swoistego po nich przewodnika. (...)
wniosków uogólniających czy tym bardziej
ocen i kategorycznych sądów w opracowaniu
jest niewiele, a powściągliwość w tej
materii godna jest uznania.
Mimo mnogości występujących postaci i
krzyżujących się wątków, narracja jest
klarowna i bardzo interesująca, przykuwająca
uwagę czytelnika. Stanowi ona zatem również
niemały walor recenzowanego opracowania.
Autorom udało się bowiem, co rzadko jest
udziałem profesjonalnych historyków,
odtworzyć klimat „konspiracyjnego” Krakowa
roku 1982. Uzyskali to poprzez wplecenie w
swą narrację licznych a często także bardzo
obszernych fragmentów źródeł (przede
wszystkim wspomnień i relacji). Jest to
zrobione umiejętnie, dzięki czemu lektura
tekstu nie sprawia najmniejszych trudności.
-
Fragmenty recenzji
prof. dr hab. Antoniego Dudka:
W ponad dwadzieścia lat po upadku rządów
komunistycznych, historia opozycji w
powojennym 45-leciu wciąż jeszcze pełna jest
białych plam. Do jednej z największych
należy historia Konfederacji Polski
Niepodległej – nie tylko pierwszej od lat
czterdziestych opozycyjnej partii
politycznej, ale i takiej, która już w
swojej nazwie eksponowała jako strategiczny
cel odzyskanie przez Polskę pełnej
suwerenności, utraconej najpierw za sprawą
wspólnego ataku III Rzeszy i ZSRS w 1939 r.,
a później dyktatu jałtańskiego z 1945 r.
(...)
Tym razem autorzy wzięli na warsztat
szczególnie dramatyczny okres stanu
wojennego. Nie są zawodowymi historykami,
ale jako uczestnicy i bohaterowie
opisywanych wydarzeń, z powodzeniem
zachowali niezbędny dystans, opierając
podstawową narrację na około
siedemdziesięciu relacjach działaczy
Konfederacji i innych osób zaangażowanych w
działalność opozycyjną w stolicy Małopolski.
Zgromadzone informacje skonfrontowali nie
tylko z istniejącą już literaturą
przedmiotu, ale i licznymi materiałami
Służby Bezpieczeństwa, uzyskanymi w IPN. To
właśnie tą drogą, żmudnej konfrontacji
dokumentów z pamięcią świadków, można dziś
odtworzyć przybliżony obraz wydarzeń sprzed
trzydziestu lat. (...)
Książka Lewandowskiego i Gawlikowskiego jest
nie tylko oparta na szerokiej bazie
źródłowej, dowodzącej dużej pracowitości
autorów, ale i dobrze napisana. Przeczytałem
ją z prawdziwą przyjemnością, znacząco
poszerzając mój stan wiedzy na temat dziejów
KPN w Krakowie czasów stanu wojennego, ale i
losów ludzi, z których część dane mi było
przed laty poznać. Należy im się ze strony
Polaków - zwłaszcza najmłodszych, będących
beneficjentami wolności, zbyt często
uważanej przez nich za stan oczywisty i
gwarantowany - pamięć i szacunek. Cykl o
historii krakowskiej KPN to znakomity
przykład jak można i należy to robić.
-
Wojciech Pięciak w
"Tygodniku Powszechnym":
Praca Macieja Gawlikowskiego i Mirosława
Lewandowskiego – to połączenie książki
naukowej opartej na dokumentach (zwłaszcza z
archiwum IPN) i innych świadectwach pisanych
z tym, co nazywamy oral history, „historią
mówioną”. Pisząc dzieje Konfederacji Polski
Niepodległej w Krakowie w czasie stanu
wojennego – a była to jedna z najbardziej
aktywnych organizacji w tym mieście, co dziś
jest nieco zapomniane – autorzy
konfrontowali archiwa (a wykorzystali ponad
130 tzw. jednostek aktowych, niektóre
liczyły po paręnaście tomów) ze
wspomnieniami ponad 70 osób; głównie
opozycjonistów, ale też esbeków. Chwilami
ich praca przybiera formę dziennikarskiego
śledztwa, gdy rekonstruują przebieg wydarzeń
na podstawie sprzecznych przekazów.
Jak wiele ówczesnych organizacji, KPN –
nawet jeśli wyróżniała się lepszą
samoorganizacją, dzięki czemu mogła być
„motorem” ulicznych protestów – była też
swego rodzaju „znakiem firmowym”. Akces do
niej zgłaszali ludzie zaangażowani też w
innych środowiskach; granice przynależności
bywały płynne. Również dlatego jest to nie
tylko monografia jednej organizacji, KPN-u,
ale więcej: portret opozycyjnego Krakowa w
stanie wojennym, obejmujący też podziemną
Solidarność, konspirację w liceach (temat w
ogóle słabo zbadany), a nawet hipisów. A
także więzienia i ośrodki internowania,
gdzie SB usiłowała podejść, przeciągnąć na
swoją stronę.
Śledzimy tu – widzianą oczami ich
uczestników oraz z perspektywy SB – zarówno
historię strajków i demonstracji, jak też
funkcjonowanie podziemnych struktur. No i
oczywiście losy ludzi – obok starszych
wiekiem „weteranów” podziemnej roboty, także
nastolatków, którzy wymykają się z domu, by
pójść na demonstrację. Efekt jest
imponujący: dwa tomy (łącznie około tysiąca
stron), do tego kilkaset zdjęć.
-
Gaz na ulicach -
książka o krakowskiej opozycji
PAP, 18.12.2011
Ukazała się dwutomowa książka "Gaz na
ulicach", autorstwa dawnych opozycjonistów
Mirosława Lewandowskiego i Macieja
Gawlikowskiego. Licząca blisko 1000 stron
praca przedstawia działalność krakowskich
organizacji i środowisk opozycyjnych w
stanie wojennym.
Jak poinformował PAP Maciej Gawlikowski,
nowa książka, nad którą autorzy pracowali
ponad dwa lata, stanowi naturalną
kontynuację ich wcześniejszej publikacji
"Prześladowani, wyszydzani, zapomniani...
Niepokonani", opisującej Ruch Obrony Praw
Człowieka i Obywatela (ROPCiO) oraz
Konfederację Polski Niepodległej w Krakowie
w latach 1977-1981. - Jak zaczęliśmy ją
pisać ("Gaz na ulicach" - przyp. PAP), to
okazało się, że trzeba temat potraktować
dużo szerzej (...). Czego się nie tknęliśmy,
okazywało się, że to jest zupełnie
nieopracowane przez historyków i każdy taki
temat trzeba od początku badać. Brakowało
monografii krakowskiej podziemnej
Solidarności, Niezależnego Zrzeszenia
Studentów, konspiracji szkolnej - wyjaśnił
Gawlikowski.
Według niego w sposób naturalny tematyka
książki się poszerzyła. Wychodząc od
działalności krakowskiego KPN, autorzy
przypominają osoby i środowiska dziś
zupełnie zapomniane, które w stanie wojennym
w Krakowie odgrywały znaczącą rolę. - Z tego
zrobiła się książka głównie o młodzieży, bo
siłą napędową opozycji w stanie wojennym
była młodzież, która stała za widocznymi
formami oporu, jak demonstracje uliczne,
druk bibuły, malowanie haseł na murach. Ten
widoczny opór był ważny, bo widać go było na
Zachodzie, zauważał go świat - ocenił
współautor książki.
Według niego, dzięki przeprowadzonym
badaniom: drobiazgowej kwerendzie w
archiwach IPN oraz skonfrontowaniu
materiałów SB z relacjami uczestników
opisywanych wydarzeń, okazało się, że wiele
krzywdzących opinii zarzucających zdradę
niektórym ówczesnym opozycjonistom, jest
nieuprawnionych. - Przyjęliśmy metodę, że
wszystko sprawdzamy, nie wierzymy bezpiece
na słowo, papierom, które są w IPN. Nagle
się okazało, że ludzie, o których się
mówiło, że sypnęli, że przez nich ludzie
poszli do więzienia - nie sypnęli. Owszem
podpisali protokoły, przyznali się, ale tą
wiedzę bezpieka miała już wcześniej.
Oczywiście podpisanie się pod takimi
zeznaniami nie jest rzeczą chwalebną, ale
jest nieporównywalne z zarzutem wydania
ludzi, wpakowania ich od więzienia -
podkreślił Gawlikowski.
Autorzy opisali też mechanizmy pracy
operacyjnej SB w krakowskich aresztach
śledczych, w tym działanie tzw. tajnych
współpracowników celnych. Zdaniem
Gawlikowskiego Sekcja Operacyjna Wydziału
Śledczego SB była bardzo istotną komórką w
krakowskiej bezpiece, która odpowiadała za
większość spraw sądowych dotyczących
opozycjonistów w latach 1982 -1983. - To
była ekipa, która zajmowała się pracą
operacyjną w aresztach, więzieniach i
internatach. Rozpracowywali ludzi w sposób
koncertowy przez tzw. tajnych
współpracowników celnych, czyli
kryminalistów odpowiednio dobranych i
przeszkolonych. Podchodzili ludzi w sposób
straszny, urządzali prowokację. Opisujemy
dokładnie ten mechanizm, podajemy nazwiska -
zaznaczył Gawlikowski.
Książkę wydało krakowskie wydawnictwo
DarPoint. Tom pierwszy liczy 602 strony. Tom
drugi - 383 strony. W publikacji
wykorzystano ok. 200 archiwalnych zdjęć.
-
Jerzy Bukowski,
Książkowy hołd dzielnym ludziom. Recenzja
"Gazu na ulicach"
wPolityce, opublikowano: 31 grudnia 2011
14:00:12
Dawno już tak niewielu nie napisało tak
wiele o tak wielu, spośród których znaliśmy
do tej pory tak niewielu.
Ta parafraza słynnych słów Winstona
Churchilla nasunęła mi się w chwili, w
której zamykałem po lekturze obszerne dzieło
Mirosława Lewandowskiego i Macieja
Gawlikowskiego pt. „Gaz na ulicach”,
stanowiące kontynuację wydanej przez nich
dwa lata temu książki „Prześladowani,
wyszydzani, zapomniani … Niepokonani. ROPCiO
i KPN w Krakowie 1977 - 1981”.
Podtytuł precyzuje zamiar, z jakim obaj
autorzy przystąpili do iście benedyktyńskiej
pracy: „KPN w Krakowie - Stan wojenny -
1981-1982” i tłumaczy zarazem wyjście poza
opis działań partii. Można więc bez
najmniejszej wątpliwości stwierdzić, że
książka stanowi wszechstronny opis
wszystkiego, co działo się pod Wawelem oraz
w obozach internowania i w aresztach w
innych częściach kraju w okresie zaledwie
jednego, ale jakże gorącego roku.
Lewandowski i Gawlikowski nie ograniczyli
się do przedstawienia imponujących dokonań
członków oraz kierownictwa Konfederacji
Polski Niepodległej w tym czasie, chociaż z
pewnością wystarczyłyby one na zapełnienie
dwóch solidnych tomów (w sumie niemal 1000
stron), ale zarysowali szersze tło wydarzeń
po 13 grudnia 1981 roku, skrzętnie
odnotowując również działalność innych
krakowskich organizacji antykomunistycznych.
„Gaz na ulicach” spełnia wszystkie wysokie
kryteria, jakim muszą sprostać autorzy prac
naukowych. Pomimo że żaden z nich nie jest
zawodowym historykiem, znakomicie poradzili
sobie zarówno z dotarciem do źródeł, jak
również z takim ich opracowaniem, że książkę
czyta się jak powieść kryminalną. Jej zaletą
jest także potoczystość stylu, barwność
języka oraz umiejętność zachowania
obiektywizmu, co mogło nastręczać pewne
trudności, ponieważ obaj autorzy byli
czynnymi uczestnikami opisywanych wydarzeń,
w których brali udział także ich ówcześni
przyjaciele nie tylko z konfederackich
szeregów. A ponieważ po latach dawne więzy
często ulegają na skutek różnych uwarunkowań
bądź zacieśnieniu, bądź - łagodnie mówiąc -
rozluźnieniu, zachowanie dystansu oraz
emocjonalnego chłodu zapewne nie było zbyt
łatwe.
Najwięcej czasu spędzili autorzy w archiwach
Instytutu Pamięci Narodowej i na rozmowach z
działaczami KPN oraz innych struktur
opozycyjnych, z byłymi funkcjonariuszami
Służby Bezpieczeństwa i Wojskowej Służby
Wewnętrznej, a także z członkami krakowskich
władz administracyjnych i pezetpeerowskich.
Chyba po raz pierwszy tak obszernie i
dokładnie opisane zostały mechanizmy pracy
operacyjnej SB w aresztach śledczych,
szczególnie działalność tajnych
współpracowników celnych, potrafiących
wykorzystać naturalne odprężenie ludzi,
którzy trafiając w takie miejsca pozwalali
sobie niekiedy na zbyt daleko idącą
szczerość w kontaktach z współosadzonymi.
Zebranie relacji z obu stron ówczesnej
barykady pozwala czytelnikowi zorientować
się, jak widzieli siebie nawzajem
przedstawiciele każdej z nich oraz dostarcza
wiedzy na temat przepływu informacji w dwóch
kierunkach. Nie tylko bezpieka miała bowiem
swoich współpracowników w szeregach
opozycji, także niektórzy jej
funkcjonariusze działali na rzecz tych,
których mieli bezkompromisowo zwalczać.
Nie brak w tej książce opisów dramatycznych
losów ludzkich: ktoś przeżywa chwile
zwątpienia lub załamania, ktoś zdradza, ktoś
zdobywa się na akt bohaterstwa, o który nikt
by go wcześniej nie podejrzewał, komuś
rozsypuje się życie rodzinne na skutek
zaangażowania bez reszty w walkę z komuną.
Autorzy nie oceniają tych postaw, ale
bezstronnie naświetlają wydarzenia, których
były one efektami. Zamiast moralizatorstwa
mamy więc rzetelne relacje, często pozyskane
od osób zupełnie inaczej traktujących
dzisiaj ludzi, o których przyszło im się po
wielu latach wypowiedzieć. A czas jedne rany
zabliźnia, inne zaś rozdrapuje.
W „Gazie na ulicach” znajdziemy pełny obraz
wszystkich form społecznego oporu przeciw
sowieckiemu reżimowi. Z rozmachem zarysowane
zostały demonstracje uliczne i starcia z
ZOMO, skrupulatnie przedstawione procesy
członków KPN oraz losy osób internowanych,
aresztowanych i skazanych, fachowo opisane
działania, które - jak np. Marsz Szlakiem
Pierwszej Kompanii Kadrowej czy opieka nad
kopcem Józefa Piłsudskiego - budowały
patriotyczną atmosferę Krakowa z lat 1981 i
1982.
Sporo miejsca poświęcono podziemnej
poligrafii i kolportażowi nielegalnych
wydawnictw, bez których ówczesny stan wiedzy
krakowian o represjach stanu wojennego byłby
znikomy, a informacje o mających się odbyć
manifestacjach nie dotarłyby do
zainteresowanych. Nie zabrakło danych o
konspiracji szkolnej i o roli wiernego Bogu,
Polsce i bliźnim harcerstwa w kształtowaniu
patriotycznej postawy młodzieży, a także o
antysystemowym charakterze ruchu
hipisowskiego.
Szczególnie gorzki jest ostatni podrozdział,
poświęcony nieudanym próbom osądzenia
autorów stanu wojennego najpierw przez
Trybunał Konstytucyjny z inicjatywy klubu
parlamentarnego KPN w 1991 roku (wniosek
pisał Lewandowski), a potem przez sądy
powszechne. Po raz kolejny przekonujemy się,
że III Rzeczpospolita jest bardzo niechętna
rozliczeniu komunistycznych zbrodniarzy.
Imponująca jest liczba dokumentów i
fotografii. Autorom należy się szczery
podziw, że zdołali dotrzeć do tak wielu
wcześniej niepublikowanych materiałów i
wzbogacić nimi narrację. Na szczególne
uznanie zasługują zamieszczone na końcu
drugiego tomu skrupulatnie sporządzone
kalendarium, ogromna bibliografia, robiący
kolosalne wrażenie indeks osób, a także
znakomicie pomyślany przewodnik po ludziach
i strukturach zwalczających opozycję w
Krakowie nie tylko w stanie wojennym, ale
także długo przed nim i po nim.
Jak słusznie zauważył w recenzji wydawniczej
profesor Tomasz Gąsowski z Uniwersytetu
Jagiellońskiego, autorom udało się
„odtworzyć klimat <konspiracyjnego> Krakowa
roku 1982”, co „rzadko jest udziałem
profesjonalnych historyków”.
Mimo że indeks osób zawiera gigantyczną
liczbę nazwisk, celowo nie przytoczyłem
wyżej ani jednego. Sam będąc czynnym
uczestnikiem niektórych zdarzeń
przedstawionych w „Gazie na ulicach” nie
chcę bowiem zostać posadzony o stronniczość
lub, co jeszcze gorsze, o arbitralność.
Jestem jednak przekonany, że już wkrótce
rozpocznie się ostra i oby rzeczowa
dyskusja, w której udział wezmą pozytywni i
negatywni bohaterowie tej książki. Mam do
nich - jako sympatyk KPN z tamtego okresu -
serdeczną prośbę o wzniesienie się ponad
osobiste urazy, które tak bardzo dzielą
dzisiaj byłych członków nie tylko tej
partii. Apeluję więc:
Drodzy kapeenowcy, książka Lewandowskiego i
Gawlikowskiego jest wspaniałym dokumentem
Waszej odwagi i bezkompromisowości, którymi
imponowaliście wielu krakowianom po 13
grudnia 1981 roku, zawstydzając jednocześnie
ówczesną tzw. „konstruktywną opozycję”, do
dzisiaj nie mogącą Wam darować wyboru
najprostszej drogi do niepodległości - nie
dawajcie więc im także dzisiaj powodu do
satysfakcji odczytywaniem „Gazu na ulicach”
przez pryzmat aktualnych sporów i
personalnych animozji, ale bądźcie dumni z
tego co zrobiliście wówczas dla Polski, a co
tak pięknie przekazują potomności autorzy.
-
Jerzy Skoczylas na
"Polska ma sens":
Dziennikarz Maciej Gawlikowski i prawnik
Mirosław Lewandowski za własne pieniądze
odwalili robotę za całą chmarę historyków
IPN. Napisali ogromne dzieło (w sumie ponad
1200 stron tekstu!) o Konfederacji Polski
Niepodległej.
Kilka lat temu wyszła ich książka o
powstaniu KPN, w grudniu - dwutomowe dzieło
"Gaz na ulicach", opisujące tylko okres od
wprowadzenia stanu wojennego do procesu
kierownictwa KPN w roku 1982.
Autorzy nie są zawodowymi historykami i w
dodatku sami byli członkami KPN. Potrafili
jednak utrzymać zarówno profesjonalny poziom
rzemiosła historycznego jak i dystans do
opisywanych wydarzeń. A w jednej sprawie
mają zdecydowaną przewagę nad zawodowymi
historykami, którzy wolą czytać akta nawet
wtedy, gdy wciąż żyją bohaterowie
opisywanych wydarzeń. Gawlikowski i
Lewandowski przeprowadzili setki rozmów,
zarówno z byłymi opozycjonistami, jak i z
byłymi funkcjonariuszami SB. Od obu grup
wydobyli mnóstwo ciekawych informacji. Chyba
nikt inny nie skłoniłby byłych
opozycjonistów do takiej otwartości i chęci
pomocy w powstaniu książki o KPN.
- Ta książka nigdy by nie powstała – mówi
Maciej Gawlikowski – gdyby nie Mirek. Jako
dziennikarz byłem przyzwyczajony, że dopóki
nie mam zamówienia wydawcy – a najlepiej i
zaliczki – to nie biorę się do roboty. To on
nie tyle mnie namówił, co zaczął beze mnie,
a ja potem do niego dołączyłem.
Dla mnie największą wartością „Gazu na
ulicach” jest stosunek autorów do ubeckich
akt. Maciej Gawlikowski grzebie w tych
papierach odkąd tylko można to było robić.
Sam przyznaje, że przeżył okres niezdrowej
nimi fascynacji, ale szybko mu przeszło.
Przecież SB tworzyło je nie z myślą o
opisaniu prawdy, ale po to, aby zwalczać
opozycjonistów. Na przykład znajdować na
nich haki. Obojętne, prawdziwe czy fałszywe.
Stąd, gdy w esbeckich papierach badacz
natrafia na przykład na informację, że Jan
Kowalski zdradza żonę – nie wolno uważać, że
tak było naprawdę, o ile nie ma na to innych
dowodów.
- Najbardziej śmiesznym przykładem jest
Zygmunt Łenyk – mówi Gawlikowski. - Kiedyś
jakiś wyjątkowo głupi ubek wpisał w
raporcie, że widziano, jak Łenyk maluje
wrogie hasła na murach. I ta „informacja”
przewijała się przez kolejne dokumenty
zbierane przeciwko niemu. Problem w tym, że
Łenyk w dzieciństwie stracił wzrok.
Każdy czytelnik książek wykorzystujących
ubeckie papiery wie, ile niesprawiedliwych
oskarżeń padło na byłych opozycjonistów.
Gawlikowski i Lewandowski dokonali sztuki
odwrotnej: na podstawie analizy ubeckich
dokumentów ustalili, że Stanisław Papież był
niesłusznie traktowany jako konfident SB.
Jedyna wina Stanisława Papieża polegała na
tym, że – poddany jako młody chłopak
ciężkiemu śledztwu - potwierdził to, co SB
już wiedziało z innych źródeł. Nie zachował
się więc jak bohater, ale zasada „syp
zasypane” (czyli jak musisz, to przyznawaj
się tylko do tego, co SB i tak już wie) była
stosowana przez wielu opozycjonistów, którzy
cieszą się nieposzlakowaną opinią. Już
choćby z tego jednego powodu książka jest
bezcenna.
Autorzy niesłychanie szczegółowo opisali
pierwsze godziny stanu wojennego. Kto i w
jakich okolicznościach został aresztowany i
co się z nim działo. Poza walorem czysto
poznawczym, te relacje wielu czytelników –
zwłaszcza tych, którzy (jak niżej podpisany)
uważali kapeenowców za oszołomów lub wręcz
agentów SB – powinny skłonić do zrewidowania
swojego stanowiska.
Prawie wszyscy członkowie KPN podczas
aresztowania stawiali – nie boję się użyć
tego wielkiego słowa – bohaterski opór.
Głośno krzyczeli przez otwarte okna na całe
osiedle. Wyrywali się, próbowali oddawać
ciosy. Niektórzy wcześniej obili swoje drzwi
blachą i dorobili dodatkowe zabezpieczenie,
przez co wkroczenie esbeków do mieszkania
czasami zajmowało nawet kilka godzin. Gdyby
tak zachowywali się wszyscy zawodowi
opozycjoniści...
Dopiero też po przeczytaniu tej książki
widać, jak wielki udział mieli członkowie
KPN w strajkach ogłoszonych w odpowiedzi na
wprowadzeniu stanu wojennego i w pierwszych
demonstracjach ulicznych.
Książka jest niesłychanie szczegółowa.
Miejscami może to nużyć, ale jest to zarazem
jej ogromny walor dokumentacyjny. Dzięki tym
szczegółom czytelnik czuje się, jakby się
przeniósł w tamte dni.
Dwa opasłe tomy nie są z
pewnością lekturą łatwą, zachęcam jednak do kupienia i
przeczytania tej książki.
-
Recenzja Piotra Czerwińskiego na histmagu:
Muszę przyznać, iż uwielbiam czytać —
najbardziej książki historyczne, a spośród
nich — te najdłuższe. Tak więc gdy przyszło
mi zrecenzować dwutomową, blisko
900-stronicową pozycję, traktującą o
historii najnowszej, poczułem się jakbym
dostał prezent urodzinowy.
Wrażenie robi jednak nie tylko liczba stron,
ale i format publikacji, albowiem mamy tu do
czynienia z dwoma tomami o wymiarach
niewiele mniejszych niż A4, zapisanych
stosunkowo niewielką czcionką. A to wszystko
na w sumie dość wąski temat, jakim są dzieje
Konfederacji Polski Niepodległej w okresie
stanu wojennego. Znakomita część
recenzowanej pozycji dotyczy tego, co w owym
czasie działo się w Krakowie oraz ośrodkach
internowania, do których trafiali działacze
z tego miasta. Taki opis z pewnością może
część potencjalnych czytelników zniechęcić.
Dziś bowiem niestety coraz rzadziej mamy
czas na czytanie tak obfitych publikacji.
Z drugiej strony równie nieczęsto trafia się
obszerna monografia, bo tak należałoby
klasyfikować tę pozycję, dotycząca historii
najnowszej, a stanu wojennego w
szczególności. Niewątpliwie jest to praca
przełomowa (choć nie jej autorami nie są
zawodowi historycy). Dotyka bowiem
rzeczywistości, o której rzadko usłyszeć
można w szkole na lekcjach historii i na
którą nie ma dostatecznie dużo czasu na
wykładach z historii najnowszej, o obecności
tej tematyki w mass mediach już nie
wspominając.
Inną kwestią jest to, że wbrew pozorom po
rozpoczęciu lektury czyta się ją szybko.
Wielce prawdopodobne, że jest tak za sprawą
świadomej decyzji autorów o rezygnacji ze
standardowych przypisów na rzecz innej formy
dokumentowania cytowanych źródeł i
wypowiedzi. Dość powiedzieć, ostatnio
recenzowana przeze mnie na łamach Histmaga
pozycja pt. „Długie ramię Moskwy”, choć
równie ciekawa i istotna (i o blisko połowę
krótsza), była wyraźnie trudniejsza w
czytaniu i co chwila korciło mnie, by
oderwać się od głównego wątku, by zajrzeć do
przypisów, których było bez liku. Zabieg
Gawlikowskiego i Lewandowskiego jest
trafiony, a książka nic nie traci w swojej
warstwie faktograficznej. Kto bowiem pragnie
zweryfikować treść cytowanych w niej relacji
czy dokumentów, bez trudu może to zrobić
dzięki zestawieniom umieszczonym w końcu
drugiego tomu zarówno w postaci klasycznej
bibliografii czy wykazu archiwaliów, jak i
liście nazwisk osób, których relacje zostały
zebrane podczas pisania książki lub
wcześniej.
Dodatkowo autorzy zamieścili schematy
organizacyjne — dotyczące miejsca Służby
Bezpieczeństwa w strukturze władzy oraz
struktury SB w Krakowie — które były
prezentowane w ramach wystawy krakowskiego
oddziału IPN w marcu 2006 r. Dokonano w nich
pewnych korekt, umożliwiających lepsze
zorientowanie się w stanie faktycznym
relacji między poszczególnymi jednostkami.
Oba schematy zostały także opatrzone
fachowym komentarzem odautorskim wraz z
krótką charakterystyką poszczególnych
komórek SB WUSW w Krakowie w roku 1987.
Pomiędzy schematami zamieszczone zostały
także zdjęcia członków kadry kierowniczej
krakowskiej PZPR i SB wraz z biogramami.
Całość tworzy swoistą wkładkę, która jednak
nie wyróżnia się w żaden fizyczny sposób
spośród reszty stron, a umożliwia szybkie
zorientowanie się w materii związanej z
funkcjonowaniem aparatu władzy i represji w
zakresie potrzebnym do lektury książki. Na
końcu umieszczony został indeks nazwisk, a
po nim spis treści całej książki. Podobny
spis znajduje się na końcu pierwszego tomu,
a także w formie ramki poprzedza każdy
rozdział, prezentując tematykę poruszanych w
nim zagadnień. Wszystko to razem sprawia, że
można traktować tę publikację jako
kompendium wiedzy o KPN w stanie wojennym w
Krakowie.
Słów kilka o fotografiach, albowiem autorzy
dobrze okrasili nimi treść książki. Nie ma
ich ani za mało, ani za dużo. Są naprawdę
dobrze dobrane i wydane na zwykłym
książkowym papierze, więc są przyjemnym
urozmaiceniem ciekawej lektury. Co więcej,
opatrzone są krótkim komentarzem i bardzo
estetycznie wplecione w nowoczesną oprawę
graficzną książki. Zdjęcia nie tylko
przedstawiają realia omawianych wydarzeń,
tj. postacie, miejsca, wydarzenia, ale także
przedstawiają broszury, ulotki i inne
dokumenty z epoki. Tu także pozwolę sobie
nawiązać do samej okładki, która jest
wysmakowana — nie tylko przemyślana pod
względem artystycznym, ale i dobrze
skonstruowana „marketingowo”. Mówię tu
zarówno o okładkach pierwszego, jak i
drugiego tomu, które przyciągają wzrok swą
minimalistyczną formą i ciekawymi zdjęciami,
wypełniającymi całość dostępnej przestrzeni,
co w połączeniu z oszczędnym w słowach, acz
chwytliwym, tytułem oraz rozplanowaniem
graficznym daje wrażenie plakatu z filmu
sensacyjnego. Jest to ciekawy zabieg, który
aż prowokuje księgarza do wystawienia jej
„twarzą” do czytelnika, a tego ostatniego do
odruchowego sięgnięcia po publikację. Na
okładce znajdziemy również dwie krótkie, ale
bardzo pozytywne recenzje szanowanych
historyków współczesności, profesorów Dudka
i Gąsowskiego z UJ, które tylko zaostrzą
apetyt u kupującego. Cena okładkowa (75 zł
za oba tomy) wydaje się całkiem zachęcająca,
jak na rozmiary publikacji. Warto na koniec
tych rozważań o formie nadmienić, iż oprawa
jest naprawdę solidna i sprawia, że można tą
książkę śmiało zabierać wszędzie ze sobą,
bez obawy o jej zniszczenie. Z drugiej
strony taka masywność może być pewną
przeszkodą i wadą, albowiem do damskiej
torebki książka z pewnością się nie zmieści.
Choć po lekturze śmiało mogę rzec, że trudno
się od niej oderwać, bo zawartość jej jest
pasjonująca, szczególnie dla
zainteresowanych dziejami najnowszymi
Polski.
Wielkie uznanie należy się autorom za
podjęcie próby zachowania formy bezstronnej
relacji z wydarzeń, oddając tak często, jak
to tylko możliwe, głos bezpośrednim
uczestnikom wydarzeń. Interesująco wypada
wzajemna konfrontacja ze sobą wspomnień
represjonowanych opozycjonistów i
oficjalnych zapisów dokumentów służb
mundurowych: milicji, wojska lub Służby
Bezpieczeństwa. Jest to tym bardziej godne
podziwu, że autorzy byli często nie tylko
świadkami, ale i uczestnikami opisywanych
wydarzeń, a nawet ich własne relacje
znajdują się w książce. Jednak sama treść
nie jest w żaden wyraźny sposób nacechowana
subiektywnym spojrzeniem autorów. Nie można
też powiedzieć, iż jest to zbiorowy
pamiętnik czy fabularyzowane wspomnienia
uczestników wydarzeń. Można za to odważyć
się na stwierdzenie, że autorzy stworzyli
nową jakość i wypada się tu absolutnie
zgodzić ze słowami recenzji prof.
Gąsowskiego, że autorom udało się odtworzyć
klimat panujący w Krakowie czasów stanu
wojennego. Czytając książkę, miałem wrażenie
obcowania z rekonstrukcją historyczną. Takie
nagromadzenie relacji (wykaz osób, od
których zebrano wspomnienia liczy aż 74
nazwiska!) oraz liczne cytowania z meldunków
operacyjnych i rozkazów milicji, w
połączeniu z umiejętnie dobranymi zdjęciami
i osadzeniem w perspektywie szerszej
narracji historycznej daje poczucie
„namacalności” przedmiotu omawianych spraw.
Największe wrażenie zrobiły na mnie
niewątpliwie relacje z owej pamiętnej nocy,
gdy w całym kraju przeprowadzono masową
akcję internowania wytypowanych uprzednio
działaczy opozycji. Dobrze też zarysowany
jest obraz samego pobytu w ośrodkach
internowania, a także wątek konspiracji
szkolnej w liceach, gdzie oddolnie tworzyły
się organizacje niepełnoletnich jeszcze
opozycjonistów, jak choćby „Ruch Oporu
Młodzieży,; „Młodzieżowa Formacja
Redakcyjna” czy odpowiednik NZS-u w szkołach
średnich — Niezależny Związek Młodzieży,
który był ówcześnie najliczniejszą
organizacją tego typu w Krakowie. Bardzo
ciekawy jest też rozdział zatytułowany „Stan
wojenny z perspektywy zwykłego obywatela
PRL” — jak łatwo się domyślić, pokazuje on
życie i problemy przeciętnego Kowalskiego
czy Nowaka, jakie przyniósł ze sobą 13
grudnia 1981 roku i dni następne. Mowa tu
nie tylko o powszechnie już znanych faktach,
takich jak ofiary śmiertelne, które
pociągnęła za sobą blokada telefonów, a co
za tym idzie — utrudnienie w wezwaniu
pogotowia. Czytelnicy, szczególnie ci z
młodszej generacji, mogą się dowiedzieć
dlaczego na zdjęciach z epoki możemy
dostrzec człowieka z szarfą z rolek papieru
toaletowego i czemu powiedzenie, że „prasa
jest do dupy”, można było rozumieć
dosłownie, albo czemu tak popularne były
dowcipy o Albinie Siwaku. Z drugiej strony,
w książce jest też wiele fragmentów o
charakterze zapisu tragedii osobistych, jak
chociażby relacja rodziny Bogdana Włosika
zabitego przez funkcjonariusza SB Andrzeja
Augustyna podczas pochodu w jedną z
miesięcznic stanu wojennego czy opis
pozorowanego rozstrzelania ojca z synem
podczas przewożenia z komendy do
„internatu”. Bardzo ciekawe są także
rozdziały dotyczące procesu pierwszego
kierownictwa KPN – czyli najdłuższego
procesu politycznego w PRL, a także ostatnia
część książki, nosząca tytuł „Próba
osądzenia autorów stanu wojennego”. Jednak
by nie zepsuć przyjemności lektury nie będę
zdradzał jego zawartości, licząc, iż wielu
potencjalnych czytelników skusi się i
sięgnie po tę pozycje, aby samemu przekonać
się o odpowiedziach, jakich udzielają
autorzy.
Przechodząc do podsumowania, muszę przyznać,
iż „Gaz na ulicach” jest pozycją ze wszech
miar wyjątkową, nie tylko ze względu na
swoją obszerność, poruszaną tematykę czy
formę przekazu, jaką przyjął tandem
Lewandowski – Gawlikowski. Ta książka jest
wyjątkowa przede wszystkim dlatego, że
pokazuje, iż mówienie w sposób nowoczesny i
ciekawy za pośrednictwem bardzo tradycyjnego
medium, jakim jest słowo pisane, wciąż jest
możliwe. Myślę, że dziś, gdy mamy tak wiele
interaktywnych muzeów, tyle witryn
internetowych czy wydarzeń medialnych
mających być upamiętnieniem szczególnie
ważnych wydarzeń historycznych, dla
historyka to właśnie książka pozostaje
podstawową formą przekazu wiedzy. W mojej
ocenie publikacja ta zasługuje na wysoką
notę: 9 w skali od 1 do 10. Co prawda, jak
wspomniałem wcześniej, książka ta ma pewne
mankamenty, jak chociażby brak standardowych
przypisów, mało poręczny format czy zbyt
małą czcionkę, lecz jest pozycją na tyle
nowatorską i dobrze napisaną, że nie
wpływają one w sposób znaczący na ocenę
końcową. Dlatego też z czystym sumieniem
mogę ją polecić czytelnikom Histmaga na,
wciąż jeszcze długie, zimowe wieczory.
-
Krzysztof Luft, mhp:
Drugi tom z cyklu „KPN w Krakowie” obejmuje
swoją tematyką okres od 13 grudnia 1981 roku
do 31 grudnia 1982 roku, a więc zasadniczą
część stanu wojennego, czasu obfitującego w
burzliwe wydarzenia: internowania działaczy
„Solidarności” oraz innych ugrupowań
opozycyjnych a także brutalnie tłumionych
manifestacji ulicznych.
Tłumionych często z użyciem armatek wodnych
oraz środków chemicznych, stąd tytułowy
„Gaz...”. Mirosław Lewandowski i Maciej
Gawlikowski prezentują przebieg pierwszych
trzynastu miesięcy stanu wojennego
ograniczając się do wydarzeń mających
miejsce w Krakowie, bezpośrednio bądź
pośrednio powiązanych z działalnością
krakowskich struktur Konfederacji Polski
Niepodległej.
Autorzy posłużyli się skonstruowaną na
potrzeby publikacji chronologią. Część
pierwsza podzielona została na cztery
rozdziały odpowiadające kolejnym porom roku.
W każdym z poszczególnych rozdziałów,
podzielonych na tytułowane części,
koncentrują się oni na wnikliwej prezentacji
konkretnych wydarzeń (strajk w Hucie im.
Lenina, wpadka drukarni przy ulicy Findera),
charakterystycznych miejsc (areszt na ul.
Mogilskiej, więzienie na ul. Montelupich)
oraz również charakterystycznych a mniej
znanych postaci (Jiri Vavrusak, Krzysztof
Gąsiorowski). Na drugą część tomu „Gaz na
ulicach” składają się: rozdział V
zatytułowany „Lamus”, kalendarium stanu
wojennego, bibliografia, indeks osób
pojawiających się w obydwu częściach
drugiego tomu oraz dane personalne i zdjęcia
kierownictwa Komitetu Krakowskiego PZPR i
najwyższych funkcjonariuszy krakowskiej SB I
MO. „Lamus” zawiera między innymi historię
RKW „Solidarności Małopolskiej”, działań
konspiracyjnej młodzieżówki KPN-u oraz
istniejących w omawianym okresie grup
krakowskich hippisów nazywanych wśród
opozycji „Pacyfistami”. Rozdział V traktuje
zatem o wydarzeniach wybiegających
chronologicznie poza lata 1981–82 ale
nieodłącznie powiązanych z kwestiami
poruszanymi w poprzednich częściach książki.
Mirosław Lewandowski i Maciej Gawlikowski,
nie będąc zawodowymi historykami podjęli się
– żmudnego niewątpliwie zadania – zebrania
około 70 relacji wspomnieniowych, osób
zaangażowanych w działalność KPN (sami
również będąc aktywnymi uczestnikami
opisywanych wydarzeń) i skonfrontowania ich
z pozyskanymi w archiwach IPN materiałami
służby bezpieczeństwa a także z istniejącą
już w tym zakresie literaturą przedmiotu. Na
kartach 900-stronnicowej opowieści,
czytelnik śledzi losy bohaterów sprzed 30
lat. Wśród nich znajdujemy znanych liderów
opozycji a znaczących polityków w III RP
(np. Leszek Moczulski) czy wtedy nieletniego
i początkującego w działalności publicznej a
dziś bardzo znanego biznesmena Grzegorza
Hajdarowicza. Autorzy jak najczęściej oddają
im głos przeplatając wypowiedzi fragmentami
dokumentów rejestrujących – niekiedy z
dokładnością co do minuty – decyzje i
rozkazy a także dokumentujące przebieg
rozpraw sądowych i działalności osób
uwikłanych w agenturalną współpracę.
Pierwsze oznaki sprzeciwu już w czasie
pierwszych aresztowań, „miesięcznice”
obchodzone 13. dnia każdego miesiąca,
początki podziemnej poligrafii, regularne
uliczne „zadymy” i kształtowanie się nowego
pokolenia zajmującego miejsce więzionych
działaczy KPN – to jedne z wielu tematów
układających się w wielogłosową, niezwykle
obszerną, ale też precyzyjnie skonstruowaną
narrację.
-
Monika Kuc,
Rzeczpospolita - Gaz i koktajle Mołotowa na
ulicach Krakowa:
Pierwsza monografia
Konfederacji Polski Niepodległej znalazła się w finale
konkursu „Książka historyczna roku”
„Gaz na ulicach. KPN w Krakowie. Stan wojenny 1981–1982″
Mirosława Lewandowskiego i Macieja Gawlikowskiego liczy
prawie prawie tysiąc stron. Autorzy przypominają wydarzenia
od 13 grudnia 1981 r. do 31 grudnia 1982. Piszą o KPN i
niepodległościowej konspiracji w Krakowie i Małopolsce.
Osobny rozdział poświęcają temu ugrupowaniu w całej Polsce,
w tym procesowi jego politycznego kierownictwa w Warszawie
(8 października mija 30. rocznica ogłoszenia wyroku).
Prezentują nie tylko liderów, ale i mało znane środowiska
opozycyjne, m.in. krakowskich hipisów prowadzących
działalność pacyfistyczną, zanim powstał Ruch Wolność i
Pokój. I patriotyczną młodzież szkolną i akademicką,
współorganizatorów KPN-owskich akcji.
Manifestacje przeradzające się w walki uliczne toczyły się w
Krakowie na niespotykaną skalę. – Jeśliby ich nie było,
działania Zachodu przeciw Sowietom zawisłyby w próżni –
twierdzi Mirosław Lewandowski. – Bez radykałów działających
w KPN, Solidarności Walczącej, Federacji Młodzieży Walczącej
czy Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość nie byłoby
niepodległej Polski w 1989.
– Do KPN przyciągnęło mnie jasne stawianie walki o
niepodległość – wyjaśnia Maciej Gawlikowski. Obaj autorzy są
uczestnikami tamtych zdarzeń. W stanie wojennym Lewandowski
był studentem, a Gawlikowski (dziś dziennikarz) uczniem. –
Nad książką pracowali ponad trzy lata.
– Przeprowadziliśmy rozmowy z ponad 70 osobami – mówią. –
Nieraz były to wielokrotne spotkania, np. z Markiem Bikiem,
którego zdjęcie jest na okładce.
Długo trwało, zanim podzielił się przeżyciami z aresztu na
Montelupich, gdzie opozycjonistów zamykano w celi z
kapusiem, który miał ich rozpracować. – A Grzegorz
Hajdarowicz, wówczas uczestnik konspiracji szkolnej – dodaje
Lewandowski – opowiedział nam o walkach młodzieży z ZOMO, w
których używali koktajli Mołotowa z benzyną.
Autorzy zbierają także relacje drugiej strony – esbeków i
aparatczyków. Sięgnęli po informacje z prasy podziemnej i
materiały SB. „Gaz” jest kontynuacją książki Lewandowskiego
i Gawlikowskiego „Niepokonani. Tom I. ROPCiO i KPN w
Krakowie 1977–1981″. – Chcemy napisać dwa następne tomy –
ujawniają. – Doprowadzić wydarzenia do początku III RP. Obaj
zarazem uważają, że KPN to już historia, i są przeciwni
wykorzystywaniu jej legendy i symboli do dzisiejszych
działań politycznych.
W finale V edycji konkursu znalazło się 20 książek w dwóch
kategoriach „Najlepsza książka naukowa poświęcona dziejom
Polski i Polaków w XX wieku” i „Najlepsza książka
popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”. W
tej drugiej o nagrodę ubiega się „Gaz na ulicach”. Laureatów
wybierze jury oraz publiczność.
-
Piotr Skwieciński, Uwarzam Rze - Gaz na
Ostfroncie:
(…) Autorzy (obaj czynni w Konfederacji)
przedstawiają, chyba po raz pierwszy na taką
skalę, fenomenalne zjawisko, jakim były
krakowsko-nowohuckie (czy raczej
nowohucko-krakowskie) walki uliczne okresu
stanu wojennego. Czasu, w którym w slangu
ZOMO-wców Nową Hutę nazywano Osfrontem.
Czasu, w którym z milicją i bezpieką
ścierały się na ulicy młodzieżowe grupki,
często nienależące do żadnej organizacji,
ale same spontanicznie sie organizujące i
szybko profesjonalizujące metody walki (np.
koktajle Mołotowa, stalowe proce, z których
miotano stalowe kulki z łożysk, maski
przeciwgazowe, które odgrywały tez role
maskującą).
Grupki chłopaków odważnych, bo ryzykujących
zdrowie, a potencjalnie nawet i życie.
Milicja nie żartowała, schwytani byli
brutalnie bici, musieli liczyć się z tym, że
czeka ich więzienie. Ci chłopcy sprawili, że
mimo ogromnej dysproporcji sił w latach 1982
i 1983 uzbrojona po zęby (bywało, że
wspierana przez wojsko) milicja musiała
parokrotnie opuszczać centralne tereny Huty.
Odzyskiwała je dopiero po kilku czy
kilkunastu godzinach.(…)
Taki „Gaz” powinien powstać w każdym
większym polskim mieście. Niestety, nigdzie
poza Krakowem nie ma Gawlikowskiego i
Lewandowskiego…
|