
Konfederacja Polski Niepodległej w warszawskich demonstracjach ulicznych
w latach 1987-90
Pod koniec lat 80. ub. wieku demonstracje opozycyjne na ulicach Warszawy
stopniowo zmieniły swój charakter. Były przeważnie znacznie mniej liczne, za
to bardziej częste – odbywały się średnio co kilka tygodni. Coraz rzadziej
widać na nich było transparenty Solidarności – częściej ugrupowań opozycji
radykalnej jak Konfederacja Polski Niepodległej. Pojawiała się Polska Partia
Socjalistyczna, która dość szybko podzieliła się na dwa odłamy. Dały się
zauważyć transparent Polskiej Partii Niepodległościowej lub Solidarności
Walczącej, Międzyzakładowego Robotniczego Komitetu „Solidarności”, Federacji
Młodzieży Walczącej, niekiedy Niezależnego Zrzeszenia Studentów czy
czarno-brunatny znak Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego. Zradykalizowały się
hasła - coraz częściej słychać było okrzyki „Precz z komuną!" i
„Niepodległość!”. Kiedy Solidarność wykorzystując postępującą liberalizację
systemu szykowała się do rozmów z władzą, które znalazły realizację przy
„Okrągłym Stole” – opozycja radykalna, przy pomocy głównie młodych ludzi,
walczyła o cele dalej idące. Głównymi miejscami manifestacji - obok Starówki
(głównie pod Katedrą) - były: plac przed kościołem św. Stanisława Kostki
(gdzie poprzednio działał ksiądz Jerzy Popiełuszko) oraz Uniwersytet
Warszawski. Odmienny charakter miały swoiste demonstracje na wesoło
(happeningi) organizowane przez Pomarańczową Alternatywę. Zapoczątkowane we
Wrocławiu szybko rozprzestrzeniły się na całą Polskę. Hasła - pozornie
komunistyczne - faktycznie były kpiną z władzy.
Oto jak zapamiętałem tamte wydarzenia (piszę dziś, ale na podstawie notatek
robionych na gorąco w tamtym okresie).
***
9 października 1987 roku
Przed mszą w rocznicę śmierci księdza Jerzego na placu przed kościołem
Stanisława Kostki pojawiły się, obok licznych transparentów Solidarności,
również transparenty KPN-u (z Krakowa, Katowic i Lublina). Dały się też
słyszeć radykalne okrzyki.
11 listopada 1987 roku
Jak co roku była msza w Katedrze, następnie próba przemarszu w stronę Grobu
Nieznanego Żołnierza. Pierwszy raz nie widziałem transparentów Solidarności.
Widoczne były transparenty Konfederacji: jeden w środku kościoła („Chcemy
Polskę katolicką nie bolszewicką!”), dwa - trzy na zewnątrz. Do tego
transparenty NZS. Atak ZOMO nastąpił na Świętojańskiej. Przepuścili jednak
cześć demonstrantów do Grobu Nieznanego Żołnierza. Byli wśród nich: Leszek
Moczulski, Wojciech Ziembiński i Seweryn Jaworski.
1 lutego 1988 roku
Pierwsza manifestacja odrodzonej 2,5 miesiąca wcześniej Polskiej Partii
Socjalistycznej (w związku z protestami społecznymi w Rumunii).
Sympatyzowałem wtedy z tą partią. Miejsce akcji - pod ambasadą Rumunii na
ulicy Chopina. Przybyłem przed zapowiedzianą godziną rozpoczęcia
demonstracji. Nie zobaczyłem gromadzących się ludzi, tylko patrole ZOMO.
Udawałem spacerowicza (obok jest Dolinka Szwajcarska). W pewnym momencie
zobaczyłem na jezdni kilku czy kilkunastu działaczy rozwijających
transparent i wznoszących okrzyki: „PPS!", "PPS!” Natychmiast otoczyło ich
mrowie zomowców, którzy wpakowali ich wszystkich do „świetlicy”. Pojawia się
druga grupa z transparentem, krzycząca: „Solidarność!", "Solidarność!".
Scenariusz się powtórzył. Stałem obok na chodniku i było mi trochę głupio.
Przed chwilą mogłem dołączyć do manifestantów i byłbym teraz z nimi w
milicyjnej budzie. Ale czy było warto? Poza tym nie wiem jak by mnie
przyjęli - przecież mnie nie znali. Ale to nie koniec. Zobaczyłem na skwerku
miedzy Chopina i Piękną grupę młodych ludzi którzy przyjęli oryginalną formę
milczącej demonstracji. Krążą po okolicy slalomem, idąc „gęsiego”.
Dołączyłem do nich i przez pewien czas szedłem jako ostatni, ale w pewnym
momencie mi się odechciało i wyłączyłem się. Chyba też ich zgarnęli. Później
słyszałem, że byli to działacze ruchu „Wolność i Pokój”. Wracając zobaczyłem
na rogu grupę ludzi. Niektórzy komentowali, że pewnie manifestacja była
związana z ostatnią podwyżką cen. Widzę Piotra Skwiecińskiego, obecnie
znanego prawicowego dziennikarza. Pamiętałem go jako młodszego o rok
studenta, aktywnego w samorządzie w 1981 roku. Zagadałem do niego, ale on
mnie nie pamiętał, patrzył nieufnie. Wracając ulicą Piękną zobaczyłem w
samochodzie osobowym uśmiechających się zagadkowo mężczyzn, jakby chcieli
powiedzieć: „A to ty tam byłeś!” Ubecy? Ale może mi się to zdawało.
Kilka tygodni później dowiedziałem się, że w PPS nastąpił rozłam.
17 kwietnia 1988 roku
Niezależne obchody czterdziestej piątej rocznicy Powstania w Getcie
Warszawskim.
Godz. 12.00
Uroczystości na Cmentarzu Żydowskim przy grobie działaczy Bundu H. Elricha i
W. Altera. Pojawiły się transparenty KPN i PPS, ale na wezwanie A.K.
Wróblewskiego, który powiedział że to nie jest demonstracja polityczna –
zostały zwinięte.
Godz. 17.00
Wiec pod Pomnikiem. Obecni byli: Zbigniew Bujak, Jacek Kuroń, Leszek
Moczulski, Marek Edelman, Wojciech Onyszkiewicz, Andrzej Krzysztof
Wróblewski, ksiądz Bronisław Dembowski. Był transparent Solidarności. W
pewnym momencie do zgromadzenia zbliżyły się dwie grupy: PPS z dwoma
transparentami i KPN z różnych miast Polski z dziesięcioma transparentami (w
tym jeden w języku ”jidysz”). Przemówienia i modlitwy : ”Ojcze Nasz!...” i
„Kadysz”. Potem formuje się pochód na ulicy Zamenhofa. Tutaj działaczka
Solidarności ze szkoły, w której pracowałem, pani Halina Grynagiel,
zapoznała mnie z Krzysztofem Królem. Krzysztof zaprosił mnie do biura KPN,
czyli do swojego mieszkania na ulicy Lumumby. poszliśmy do bunkra
Anielewicza, gdzie zakończyli swoją heroiczną walkę bojownicy żydowscy i na
Umschlagplatz - miejsca, z którego wywożono Żydów do obozów zagłady.
Dawid Warszawski, opisując uroczystości napisał m.in.: ”Raziła natrętna
obecność licznych transparentów KPN-u…”
1 maja 1988 roku
Po śmierci księdza Jerzego Popiełuszki tradycja pierwszomajowych
solidarnościowych kontrmanifestacji przeniosła się ze Starówki na Żoliborz.
W 1988 roku trwała wtedy pierwsza, wiosenna fala strajków. Po mszy przed
kościołem Stanisława Kostki zgromadziły się tłumy. Były liczne transparenty
- oprócz solidarnościowych również ze dwa KPN-owskie i jeden Ruchu Wolność i
Pokój. Pamiętam transparent z hasłem: ”Robotnicy Warszawy, zdradziliście
ideały Solidarności. Wstyd nam za Was. Młodzież KPN”. Było to nawiązanie do
faktu że warszawscy robotnicy nie uczestniczyli wtedy w strajkach (chociaż w
Hucie próbowali poruszyć załogę Seweryn Jaworski i działacze MRKS-u.)
Zaczęły się przemówienia, wśród nich Adama Słomki. Mówił, że zdaniem
Konfederacji Polski Niepodległej władza nie jest już zdolna do represji na
większą skalę i należy to wykorzystać. Seweryn Jaworski po swoim
przemówieniu wzywał zgromadzonych, żeby nie wychodzili na ulicę, nie dali
się sprowokować. Budzi to niezadowolenie części działaczy, jeden z nich
mówi: „Seweryn, przejdziemy kawałek...”. Na to Jaworski: „Ja proszę – nie!”
Ale już sformował się pochód. Poszedł w stronę ulicy Krasińskiego i Placu
Wilsona (wtedy - Komuny Paryskiej) skandując hasła. Po chwili wahania
ruszyłem w stronę demonstrantów.
I nagle… W tłumie zamieszanie, szamotanina, krzyki. Okazało się że na
działaczy, zwłaszcza tych z transparentami – rzucili się tajniacy. Udało się
im przeciągnąć niektórych demonstrantów za szpaler zomowców. Jaworski stojąc
za ogrodzeniem terenu kościelnego strofował zapalczywych kolegów: „Potrzebna
jest dyscyplina! Jak tego nie rozumiecie to jesteście durnie!”. „Takie słowo
nie powinno paść” – powiedziała do mnie pani Halina. Potem jeszcze chwilę
rozmawialiśmy z Jackiem Szymanderskim z Ruchu „Wolność i Pokój”.
3 maja 1988 roku
Jak w poprzednich latach odbyła się msza rocznicowa w katedrze. Następnie
wychodzący tłum skandował solidarnościowe hasła. Widziałem Krzysztofa Króla,
jak wyciągał zza pazuchy transparent Konfederacji. Płótno natychmiast
przejęło i rozwinęło dwóch nastoletnich chłopaków. Przebili się przez tłum i
poszli do przodu, w stronę Placu Zamkowego, gdzie pewnie jak zwykle stało
ZOMO. Po chwili zobaczyłem też drugi transparent, tym razem na kijach.
Trzymało go dwóch ludzi. Jednym z nich był - znany mi później działacz i
zadymiarz (w dobrym tego słowa znaczeniu) z Radomia - Darek Sońta. Kilka
minut wznosili okrzyki. W pewnym momencie, któryś z nich powiedział:
„Idziemy!” i ruszyli do przodu. Po pewnym czasie doszło do sytuacji, jak co
roku (głównie 3 maja i 11 listopada). Nastąpił dziki ścisk, tak że nie można
się było ruszyć. Żebra ledwo wytrzymywały. To oznaczało, że ZOMO napierało.
Następnie, ledwo dotykając nogami gruntu, razem z innymi – prawie że
wleciałem do wnętrza katedry. Tu już było luźniej. Stopniowo sytuacja się
uspokoiła, można było wyjść.
1 czerwca 1988 roku
Happening Pomarańczowej Alternatywy „Rewolucja Krasnali” - przemarsz od
Pasażu Śródmiejskiego do Ogrodu Saskiego. Transparent: „Milicja w Krainie
Czarów”, „Jesteśmy mali ale czerwoni!”, "Nie głosuję, bo jestem za mały”.
Okrzyki: „Rewolucja!”, „Czekolady!”. Portret Lenina w czerwonej czapeczce.
Czytanie Manifestu Komunistycznego - słowo „Proletariusze” zastąpione słowem
„Krasnale”. Milicjanci krążyli dookoła, ale nie interweniowali.
19 czerwca 1988 roku
Kolejny happening - „Spacer wyborczy w bieli” (w związku z wyborami do
komunistycznych rad narodowych) odbywał się na Starówce. Demonstranci ubrani
na biało pod Kolumną Zygmunta. Napisy: „Służę radą”, „Radny bezradny”, „Cała
władza w ręce Rad”, „Ja głosuję po 24.00”. Parodia wyborów na Rynku. Okrzyki
„Jaruzelski królem Polski”. ZOMO otacza Starówkę, ale nie interweniuje -
dowódca straszy przez tubę.
31 lipca 1988 roku
Przeddzień rocznicy Powstania Warszawskiego. Po mszy w Katedrze przemarsz w
stronę Placu Zamkowego. Na czele - działacze KPN. Starcie z ZOMO,
zatrzymania, próba negocjacji. Przemarsz uliczkami Starówki pod Pomnik
Małego Powstańca. Przemawiał Krzysztof Król. ZOMO otoczyło tłum, ale nie
interweniowało.
7 października 1988 roku
Happening na Placu Bankowym (wtedy – „Dzierżyńskiego”) pod hasłem „Grudnia
nie oddamy - w obronie komunistycznej Ojczyzny!”. Studenci zamierzali
zbudować jakiegoś czerwonego smoka. Może dlatego, że było to święto Milicji
funkcjonariusze działali stanowczo, niekiedy brutalnie. Zaczęli, jeszcze
przed rozpoczęciem manifestacji, wypierać z placu gromadzących się
manifestantów. Legitymowali i zatrzymywali szczególnie tych, którzy mieli
coś przy sobie, np. plecaki. Przybyłem na miejsce prosto z pracy. Chciałem
bardziej niż przedtem aktywnie wziąć udział w wydarzeniu, dlatego miałem
przy sobie kawałek czerwonego płótna i nagłówek z jakiejś gazety „Socjalizm
– myśl i działanie”. Happenerzy rozproszyli się i zgromadzili znowu. Wnosili
okrzyki: „Feliks Dzierżyński naszym idolem!”, „Rewolucja!” itp. Zobaczyłem
jak milicjant zatrzymał młodego człowieka z plecakiem i wtedy pomyślałem:
"Nie będę wiecznie uciekać!" Rzuciłem się z furią na funkcjonariusza.
Myślałem, że potem odskoczę w tłum, ale tłum się cofnął. Zrobiło się
niebiesko. Przewróciłem się na szynach tramwajowych. Podnieśli mnie,
zaprowadzili do „świetlicy”, bezskutecznie próbowałem się uwolnić…
Spędziłem ok. 25 godzin na Wilczej, potem na Żeromskiego. Kilku chłopaków
pobili (głównie działacza NZS Andrzeja Papierza).
19 października 1988 roku
Rocznica śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. Przemarsz działaczy KPN-u z od
Dworca Gdańskiego i ulicy Krasińskiego do kościoła Stanisława Kostki. Na
mszy tłumy ludzi, liczne transparenty "Solidarności", KPN-u i innych
ugrupowań. Po mszy KPN prowadził pochód zablokowany przy Placu Wilsona. Było
krótkie przemówienie Krzysztofa Króla i wróciliśmy pod Kościół.
1 listopada 1988 roku
Zrobiliśmy nieduży wiec na dziedzińcu Uniwersytetu. Krzysztof Król spytał,
czy chcę trzymać transparent. Stanęliśmy z dwoma - trzema transparentami na
murku w pobliżu Instytutu Historycznego. Krzysztof powiedział, że z okazji
Zaduszek przewidujemy rychłą śmierć komunizmu, i życzymy mu żeby spoczywał w
spokoju. Ludzie zatrzymywali się i uśmiechali.
Uniwersytet Warszawski już od paru miesięcy był oazą wolności. Obok stolików
NZS-u z niezależnymi wydawnictwami był i stolik konfederacki.
11 listopada 1988 roku
Widać było oznaki „odwilży”, bo ZOMO było mało widoczne. Tłumy gromadziły
się nie tylko na Świętojańskiej pod katedrą, ale również na Placu Zamkowym.
Były liczne transparenty: "Solidarności", KPN-u, PPS-u. Pojawia się też
transparent Grupy Politycznej „Samostanowienie”. Staszek Mazurkiewicz, szef
Okręgu Warszawskiego KPN, pilnował abyśmy ustawili się blisko Placu
Zamkowego u wylotu Świętojańskiej i żebyśmy potem w pochodzie szli jako
pierwsi (chyba nie do końca to się udało). Pierwszy raz miałem opaskę KPN-u
i dumnie ją nosiłem. Szliśmy Krakowskim Przedmieściem, bez przeszkód
dotarliśmy do Placu Piłsudskiego (wtedy - „Placu Zwycięstwa”). Były tysiące
ludzi na Placu, przemówienia działaczy, w tym naszego Przewodniczącego. Do
dziś pamiętam jego charakterystyczny głos i słowa: ”Niepodległość” i „Nie na
kolanach…”
Kiedy ludzie się rozchodzili, niektórzy nasi działacze składali przy Grobie
Nieznanego Żołnierza przysięgę konfederacką. Natomiast inni demonstranci,
więksi od nas radykałowie (z Solidarności Walczącej , MRKS-u, PPN-u)
widocznie czuli niedosyt i kontynuowali demonstrację, idąc ulicą Królewską.
Tam doszło do starć z milicją. Słyszałem odgłosy tych zajść idąc przez
ciemny Ogród Saski. Koledzy z wyżej wymienionych ugrupowań nieraz mieli do
nas żal za to, że „wycofujemy się z zadym” (dwóch z nich widziałem niedawno
przy „namiocie smoleńskim” na Krakowskim Przedmieściu).
13 grudnia 1988 roku
Gdy dowiedziałem się, że uczcimy ofiary stanu wojennego demonstracją
przechodzącą od dziedzińca Uniwersytetu Warszawskiego do Pomnika Kopernika
myślałem, że to nieporozumienie – co Kopernik ma z tym wspólnego? Faktycznie
na dziedzińcu UW uformował się pochód - transparenty KPN-u, MRKS-u, PPS-u,
NZS-u. Na Krakowskim Przedmieściu pojawił się szpaler milicjantów (jeszcze
bez pełnego rynsztunku), ale jakoś udało się przejść pomiędzy
funkcjonariuszami i zaparkowanymi samochodami. Kilku działaczy weszło na
cokół pomnika, wśród nich Krzysztof Król. Przemawiał Edward Mizikowski z
MRKS-u. Następnie próbowaliśmy wrócić na teren UW. Wtedy nastąpiło
zamieszanie, krzyki. ZOMO zaatakowało. Ludzie rzucili się do bram, w tym do
cukierni Pomianowskiego. Znów udało mi się jakoś przemknąć bezpiecznie pod
bramę Uniwersytetu, której zomowcy z reguły nie przekraczali. Pojawił się
(bez kijów) wielki transparent "Solidarności", trzymany przez Krzysztofa
Króla, Andrzeja Papierza z NZS i jeszcze kogoś. ZOMO napierało więc
cofnęliśmy się za bramę. Wtedy pierwszy raz usłyszałem huk petardy, podobno
rzuconej pod nogi zomowców. Zobaczyłem Darka Sońtę i już wiedziałem, że to
jego dzieło. Na rusztowaniach remontowanej właśnie uczelni zobaczyłem
studentów próbujących zacząć happening Pomarańczowej Alternatywy. Nie
pasowało to jednak do nastrojów. Dominowały antykomunistyczne hasła. Znowu
zobaczyłem Krzyśka Króla. Niektórzy chwytają kawałki gruzu i uchylają furtkę
lub ponad bramą rzucają w stronę szeregu zomowców. Powoli sytuacja się
uspokoiła, ale dziedziniec Uniwersytetu trzeba nam było opuścić bocznym
wejściem od Oboźnej. Paru chłopaków zatrzymali i - jak się później
dowiedziałem - brutalnie pobili Mizikowskiego.
17 stycznia 1989 roku
Tego dnia był wiec NZS-u z żądaniem ponownej rejestracji Zrzeszenia.
Studenci otworzyli bramę i wiec odbywał się częściowo na zewnątrz. Następnie
demonstranci cofnęli się, razem z nimi transparent KPN-u. Usłyszałem jak
ktoś powiedział: „O, KPN-owcy się cofnęli, bardzo dobrze!”Ale to złudzenie.
Konfederaci znów zgromadzili się w pobliżu bramy. „ Robimy kadrówkę” -
powiedział wiceszef okręgu warszawskiego, Wojtek Gawkowski. Wysoki, młody
człowiek powiedział: „Pójdziemy za wami”. Ale nie wszyscy byli zadowoleni.
Niektórzy próbowali zamknąć bramę. „Wykorzystujecie Uniwersytet!...” -
wrzeszczał jeden z nich. „Co to za bolszewia?!” - odezwał się Wojtek
Gawkowski. Włączył się Krzysztof Król. Przepychanki... Brama pozostaje
otwarta. Ostatecznie dwóch młodych ludzi trzymając transparent KPN
prowadziło pochód w stronę Starówki. Gdzieś koło hotelu Bristol ustawił się
kordon ZOMO. Demonstranci rzucili się do ucieczki. Potem gromadzili się
znowu. Znów zbliżyło się ZOMO. Demonstranci cofnęli się. Część z nich
pojechała jeszcze autobusami na Starówkę, by dalej ”dymić”. Gonitwy z ZOMO.
Na Placu Zamkowym pojawił się transparent PPS-RD i jakiś drugi. Wróciłem do
domu.
23 stycznia 1989 roku
Rocznica Powstania Styczniowego. Po mszy w Katedrze był przemarsz pod Grób
Nieznanego Żołnierza. Na czele działacze „starego KPN-u” z porucznikiem
Zbigniewem Kędzierskim i Wojciechem Paciorkowskim Milicja zagrodziła drogę i
pytała dokąd idziemy, ale przepuszczała ul. Trębacką. Dziękujemy. Ale
wznosimy antykomunistyczne okrzyki. Przy Grobie przemawiał Krzysztof Król.
26 stycznia 1989 roku
Pogrzeb księdza Stefana Niedzielaka zamordowanego przez „nieznanych
sprawców”. Przy grobie Leszek Moczulski i działacze „starego KPN-u” z
opaskami Konfederacji składają kwiaty. Potem sformował się pochód do
kościoła św. Stanisława Kostki. Transparenty Solidarności, PPN-u, NZS-u.
Kilkaset osób, okrzyki: „Nie mordować nam kapłanów!” i inne. Przemówienie
Seweryna Jaworskiego przy grobie księdza Popiełuszki.
4 lutego 1989 roku
III Kongres KPN był też formą manifestacji. W przededniu rozmów Okrągłego
Stołu władze uznawały tylko „opozycję konstruktywną”. Leszek Moczulski
postanowił sprawdzić jak komuniści zachowają się wobec zjazdu ugrupowania
opozycji radykalnej. Jak powiedział później jeden z działaczy, śp. Krzysztof
Zaleski - było to „zagranie pokerowe”. Nie byłem delegatem, załatwiłem
sobie statut gościa. Na spotkaniu w kościele Świętej Trójcy Przewodniczący
przestrzegał , że warunki w jakich odbędzie się kongres będą „spartańskie” i
rzeczywiście takie były.
Spotkaliśmy się przy kościele na ulicy Żytniej. Następnie mieliśmy udać się
na poddasze wieżowca przy ulicy Okopowej 20. Ponieważ akurat blisko
mieszkałem - poproszono mnie abym poprowadził. Pamiętam jak Grzegorz Rossa
(olbrzym - karateka, jak się później dowiedziałem, ochroniarz Moczulskiego)
spojrzał na mnie przenikliwie, jakby sprawdzał czy jestem wiarogodny.
Znaleźliśmy się na strychu. Krążyliśmy po poszczególnych, trochę obskurnych
pomieszczeniach. Pamiętam jak Robert Radzik powiedział :„Jeżeli to ma być
tutaj, to ja się wypisuje z tej partii”. Przemawiał Leszek Moczulski.
Powiedział, że w tej chwili bezpieka na pewno wie, że tu się znajdujemy,
zobaczymy jak się zachowają. Potem przemówił płk Stanisław Dronicz (jedyny
delegat w mundurze). Omówił sytuację w wojsku. Następnie dowiedzieliśmy się,
że dalszy ciąg zjazdu odbędzie się w lokalu koło klubu Hybrydy na ulicy
Kniewskiego 7. Krzysztof Król powiedział żebym pozostał na miejscu, aby
poinformować o sytuacji ewentualnych gości Kongresu, np. Piotra Ikonowicza
(którego wtedy nie rozpoznawałem). Kiedy delegaci opuścili blok, poczekałem
około pół godziny. Nikt się nie pojawił, więc wróciłem do domu.
Parę godzin później pojechałem na kongres. Trwały żmudne dyskusje na temat
statutu Konfederacji. Wieczorem w drzwiach pojawili się funkcjonariusze
milicji, mówią, że zebranie jest nielegalne. Moczulski spytał : „Ma pan to
na piśmie?”. W tym czasie delegaci zerwali się z miejsc, krzycząc: „KPN!”,
„Precz z komuną!”. Widziałem też kolegów z grupy „Solidarność Dym” z
Gdańska, których poznałem wcześniej u Krzysztofa Króla. Milicjanci podeszli
do prezydium, trwały okrzyki. Moczulski powiedział: ”Trzeba ich zrozumieć,
oni są w agonii. PZPR KPN-owi zagrozić nie może...". Gdy trwały negocjacje z
milicjantami Krzysztof Król wszedł na krzesło czy stół i w pośpiechu
doprowadził do przegłosowania jakichś uchwał. Negocjacje skończyły się
postanowieniem, że opuszczamy zebranie wychodząc wolno, a kto chce może dać
się spisać. Moczulski powiedział, że walczymy z otwartą przyłbicą. Wyszedłem
chyba jako szósty. Dałem się spisać. Potem z dumą znalazłem swoje nazwisko w
papierach SB-eckich w IPN-ie.
Druga tura Kongresu odbyła się już spokojnie, w kościele, czy klasztorze w
Krakowie [Odbyła się miesiąc później w "Kamieniołomie" -
podziemiach przy kościele św. Józefa w Krakowie]. Już beze mnie.
21 lutego 1989 r.
Trwały rozmowy Okrągłego Stołu. Mówiło się o częściowo wolnych wyborach do
Sejmu. KPN i PPS zorganizowały pod Uniwersytetem demonstrację pod hasłem
„Wolne wybory już dziś!”. Działacz PPS Krzysztof Markuszewski wznosił
okrzyki. Milicjanci zaczęli legitymować i wyrywać transparenty. Widziałem
jak Wojtek Gawkowski przez chwilę szarpał się z funkcjonariuszem, nie chcąc
oddać transparentu. Ale to tylko wstęp. Zgromadziliśmy się ponownie przy
bocznej bramie uczelni, od Oboźnej. Poszliśmy chodnikami Oboźną, następnie
Karkowskim Przedmieściem. Widząc, że jako jeden z nielicznych nie trzymałem
transparentu, Wojtek Gawkowki oddał mi pod opiekę swoje okulary (czym nie
byłem zachwycony). Po chwili ZOMO wzięło nas w kleszcze, odgradzając drogę
od Świętokrzyskiej i wchodząc od jezdni od Krakowskiego Przedmieścia.
Widziałem, jak prowadzą Darka Sońtę, jeden z zomowców przywalił mu pałą.
Pakowali działaczy do suk. Ja byłem w środku z okularami Wojtka, nikt na
mnie nie zwracał uwagi. Szukałem kolegów, był normalny ruch uliczny. Gdzieś
na skrzyżowaniu spotkałem Jurka Woźniaka. Przekazałem mu okulary Wojtka.
Potem spotkałem jeszcze Staszka Mazurkiewicza. Niektórzy z nas mieli kopie
petycji do Sejmu w sprawie wolnych wyborów. Dotarłem do kancelarii Sejmu i
przekazałem papier. Widziałem, że sekretarka nie wie co z tym zrobić. Nie
domagałem się potwierdzenia odbioru. W pełnym autobusie kilku chłopaków
kilkakrotnie krzyknęło „Precz z komuną!". Pod Uniwersytetem pojawił się
jeszcze na krótko transparent PPN-u. Krzysztof Król był po tych wydarzeniach
trochę poturbowany.
8 marca 1989 roku
Wiec rocznicowy na Uniwersytecie Warszawskim. Wieczorem msza w kościele
akademickim św. Anny, potem przemarsz pod pomnik Mickiewicza. Oprócz
transparentów NZS-u również trzy KPN-owskie. I radykalne hasła. Niektórzy
chcieli iść dalej. Kolega Zbyszek, zwany „Zibim”, krzyczał - „Taka była
umowa!”. Pochód sformował się znowu, tylko na czele transparent Solidarności
Walczącej i drugi - anarchistów. Niektórzy konfederaci poszli incognito.
Gdzieś koło Pałacu Staszica pojawiło się ZOMO, huknęła petarda, później
wybuchła panika. Na chodnikach chłopaki kłócili się i komentowali, że
niektórzy za szybko uciekli.
25 kwietnia 1989 roku
Wiec wyborczy KPN-u pod Uniwersytetem. Transparent "Każdy Polak z Nami".
Jednym z trzymających był „Zibi”. Wokół było dużo ludzi - pewnie głównie
byli to gapie. Poszliśmy z transparentem w stronę KC. Milicja zagrodziła
drogę. Tłum się cofnął, koledzy z transparentem parli do przodu. W środku
Grzegorz Rossa patrzył trochę sceptycznie to na jedną, to na druga stronę.
Koledzy zostali zatrzymani, ale wiedzieliśmy, że szybko ich puszczą.
1 maja 1989 roku
Ogromny pochód solidarnościowo-opozycyjny miał charakter przedwyborczy. Było
to już po Okrągłym Stole, natomiast przed wyborami 4 czerwca , które - nie
tylko przez znaną aktorkę Joannę Szczepkowską - uznane zostały za koniec
komunizmu w Polsce. Jednocześnie była to demonstracja, która łączyła dwie
tradycje solidarnościowych pierwszomajowych kontrmanifestacji.
Pierwsza z nich związana była ze Starówką. Tam odbyły się pierwsze trzy
pochody (czy próby pochodów) w latach 1982-1984. Dwa ostatnie z nich były
rozpędzone już pod katedrą.
Następne cztery manifestacje (po śmierci księdza Jerzego) zaczynały się pod
kościołem św. Stanisława Kostki. Podobnie jak poprzednio tylko pierwsza z
nich odbyła się w miarę spokojnie. Demonstranci z Jaworskim i Kuroniem na
czele przeszli ulicami Żoliborza, a ZOMO tylko zablokowało niektóre ulice.
Kolejne trzy manifestacje były już zatrzymywane pod samym Kościołem.
Wracając do roku 1989 - po mszy przed kościołem św. Stanisława Kostki
zgromadziły się ogromne tłumy - prawdopodobnie dziesiątki tysięcy ludzi z
całej Polski. Liczne transparenty "Solidarności".
W tłumie były dwie grupy radykałów. Pierwsza - to nasza. KPN - sto, może
dwieście osób, w dużej mierze działacze młodzieżówek. Mieliśmy kilka
transparentów. Największy z nich miałem przyjemność nieść ja (drugi kij
trzymali na przemian inni). Napis „Bóg, Honor, Trzecia Rzeczpospolita
Niepodległa”, barwy biało-czerwone skrzyżowane z papieskimi biało-żółtymi
(transparent przygotowała nasza pani plastyczka, niestety zapomniałem jej
nazwiska). Idąc, wznosiliśmy - jak zwykle - radykalne hasła. A dodatkowo
nowe -„Głosuj na KPN!”. Grupa, która szła za nami, to zwolennicy bojkotu
wyborów do sejmu kontraktowego: PPN, LDPN, MRKS, Solidarność Walcząca, grupa
działaczy "Solidarności" związanych z Sewerynem Jaworskim, jak również
działacze KPN z Radomia z Darkiem Sońtą (Darek uważał, że udział w tych
wyborach jest sprzeczny z Deklaracją Ideową KPN).
Pochód skończył się wiecem nad Wisłą. Seweryn Jaworski został wygwizdany,
kiedy nazwał Wałęsę dyktatorem. Potem przemawiali: Maciej Jankowski, inni
działacze "Solidarności" i kandydaci na posłów. W tym czasie zwolennicy
bojkotu urządzili „kocią muzykę”. Później grupa radykałów poszła się bić z
milicją.
3 maja 1989 roku
Jak co roku była msza w Katedrze. Pochód o podobnym, co dwa dni temu,
składzie udał się pod Grób Nieznanego Żołnierza. Po przemówieniach działaczy
"Solidarności" przemawiał też Krzysztof Król. Otrzymuje oklaski, ale… Kiedy
skończył przemówienie słowami: „Głosujcie na KPN!” aplauz trochę się
załamał. Potem okazało się w tych wyborach liczyło się głównie zdjęcie z
Wałęsą.
Lipiec 1989 roku
Była pikieta pod sejmem przeciwko wyborowi Jaruzelskiego na prezydenta (nie
uczestniczyłem). W pewnym momencie działacze zostali zaatakowani przez
bojówkę esbecką. Po tym ataku jeden z naszych miał złamany nos.
3 września 1989 roku
Ogólnopolskie obchody 10-lecia istnienia Konfederacji. Po mszy w kościele
Świętej Trójcy odbyliśmy triumfalny przemarsz przez Warszawę: Książęca, Nowy
Świat, Krakowskie Przedmieście. Były transparenty z całej Polski. Okrzyki:
„10 lat KPN!". Dotarliśmy do Placu Zamkowego i weszliśmy na estradę
ustawioną z okazji jakiegoś koncertu. Moczulski w przemówieniu przypomniał
zamordowanego niedawno kapelana Konfederacji, księdza Stanisława Suchowolca.
Ale zaznaczył: „Nie jesteśmy partią martyrologii. Jesteśmy partią sukcesu!".
Przemawiał też Andrzej Fenrych, jedyny nasz senator w parlamencie
kontraktowym (został wybrany z Tarnowa - miał zdjęcie z Wałęsą). Potem
jeszcze poszliśmy pod Grób Nieznanego Żołnierza. Moczulski powiedział(cytuję
z pamięci ): „Tu są tylko delegacje. Niedługo Polska nasza!”.
19 października 1989 roku
Pochód działaczy KPN z Warszawy i Łodzi do kościoła św. Staniasława Kostki
na mszę w rocznicę śmierci księdza Popiełuszki. Staszek Mazurkiewicz
poinformował mnie, że jutro zajmujemy budynki PZPR-owskie. Niestety byłem
już przeziębiony. Następny dzień spędziłem w łóżku.
11 listopada 1989 roku
Konfederacja dominowała w pochodzie z Katedry do Grobu Nieznanego Żołnierza.
Utworzony niedawno Związek Strzelecki pełni rolę służby porządkowej. Nie
podobało się to aktywistom innych ugrupowań, w tym powstałego dopiero co
Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego jak również PPN-u i Solidarności
Walczącej. Doszło nawet do jakiejś przepychanki.
13 grudnia 1989 roku
Przemarsz spod Grobu Nieznanego Żołnierza obok budynków wojskowych przy
Placu Piłsudskiego pod Belweder, gdzie urzędował jako prezydent generał
Jaruzelski. Demonstrację prowadził płk Stanisław Dronicz. Wracając
podeszliśmy do budynku KC, gdzie wdarli się już anarchiści. Niektórzy
rzucali śnieżkami w kryjących sie na dziedzińcu wewnętrznym funkcjonariuszy
– już nie ZOMO, tylko Oddziałów Prewencji.
27-28 stycznia 1990 roku
Ostatni zjazd PZPR - w Sali Kongresowej Pałacu Kultury. Okręg warszawski KPN
nie zdecydował się oficjalnie wziąć udziału w wiecu i kontrmanifestacji.
Przyszli radykałowie z PPN, SW i tłumy innych. Policja zaczęła wypierać
manifestantów z terenu przy Emilii Plater. Okrzyki, przepychanki. Widziałem
jak wysoki, młody, krótko ostrzyżony człowiek, przebiegając przed szeregiem
policjantów, rzucił w nich butelką. Butelka nie pękła a funkcjonariusze
odskoczyli. Następnie rzucili się za chłopakiem (nie wiem z jakim skutkiem).
Kilku zadymiarzy (w tym znany mi Paweł z SW) obrzuciło kamieniami
przejeżdżającą nyskę, tłukąc szyby. Niektórzy zaczęli tłuc płyty chodnikowe,
aby przy Świętokrzyskiej próbując zbudować barykadę. Rzucają kawałkami
bruku. W pewnym momencie napór Policji jest tak duży, że demonstranci
rzucili się do ucieczki. Wpadając na jakieś podwórko usłyszałem krzyk bitego
człowieka. Gdy funkcjonariusze cofnęli się, demonstranci (wśród nich
widziałem Edwarda Mizikowskiego) podnieśli z ulicy pobitego. Przepychanki,
pyskówki i starcia trwały do wieczora.
***
Doczekaliśmy wolnej Polski (chociaż nie do końca takiej, jakiej chcieliśmy).
Pamiętam jak jeden z młodych kolegów zapytał z nutką żalu: „To nie będzie
już zadym?”.
|