|
|
|
|
||
Konfederacja Polski Niepodległej w warszawskich demonstracjach ulicznych
Przed mszą w rocznicę śmierci księdza Jerzego na placu przed kościołem Stanisława Kostki pojawiły się, obok licznych transparentów Solidarności, również transparenty KPN-u (z Krakowa, Katowic i Lublina). Dały się też słyszeć radykalne okrzyki.
Jak co roku była msza w Katedrze, następnie próba przemarszu w stronę Grobu Nieznanego Żołnierza. Pierwszy raz nie widziałem transparentów Solidarności. Widoczne były transparenty Konfederacji: jeden w środku kościoła („Chcemy Polskę katolicką nie bolszewicką!”), dwa - trzy na zewnątrz. Do tego transparenty NZS. Atak ZOMO nastąpił na Świętojańskiej. Przepuścili jednak cześć demonstrantów do Grobu Nieznanego Żołnierza. Byli wśród nich: Leszek Moczulski, Wojciech Ziembiński i Seweryn Jaworski.
Pierwsza manifestacja odrodzonej 2,5 miesiąca wcześniej Polskiej Partii Socjalistycznej (w związku z protestami społecznymi w Rumunii). Sympatyzowałem wtedy z tą partią. Miejsce akcji - pod ambasadą Rumunii na ulicy Chopina. Przybyłem przed zapowiedzianą godziną rozpoczęcia demonstracji. Nie zobaczyłem gromadzących się ludzi, tylko patrole ZOMO. Udawałem spacerowicza (obok jest Dolinka Szwajcarska). W pewnym momencie zobaczyłem na jezdni kilku czy kilkunastu działaczy rozwijających transparent i wznoszących okrzyki: „PPS!", "PPS!” Natychmiast otoczyło ich mrowie zomowców, którzy wpakowali ich wszystkich do „świetlicy”. Pojawia się druga grupa z transparentem, krzycząca: „Solidarność!", "Solidarność!". Scenariusz się powtórzył. Stałem obok na chodniku i było mi trochę głupio. Przed chwilą mogłem dołączyć do manifestantów i byłbym teraz z nimi w milicyjnej budzie. Ale czy było warto? Poza tym nie wiem jak by mnie przyjęli - przecież mnie nie znali. Ale to nie koniec. Zobaczyłem na skwerku miedzy Chopina i Piękną grupę młodych ludzi którzy przyjęli oryginalną formę milczącej demonstracji. Krążą po okolicy slalomem, idąc „gęsiego”. Dołączyłem do nich i przez pewien czas szedłem jako ostatni, ale w pewnym momencie mi się odechciało i wyłączyłem się. Chyba też ich zgarnęli. Później słyszałem, że byli to działacze ruchu „Wolność i Pokój”. Wracając zobaczyłem na rogu grupę ludzi. Niektórzy komentowali, że pewnie manifestacja była związana z ostatnią podwyżką cen. Widzę Piotra Skwiecińskiego, obecnie znanego prawicowego dziennikarza. Pamiętałem go jako młodszego o rok studenta, aktywnego w samorządzie w 1981 roku. Zagadałem do niego, ale on mnie nie pamiętał, patrzył nieufnie. Wracając ulicą Piękną zobaczyłem w samochodzie osobowym uśmiechających się zagadkowo mężczyzn, jakby chcieli powiedzieć: „A to ty tam byłeś!” Ubecy? Ale może mi się to zdawało.
Niezależne obchody czterdziestej piątej rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim. Godz. 12.00 Uroczystości na Cmentarzu Żydowskim przy grobie działaczy Bundu H. Elricha i W. Altera. Pojawiły się transparenty KPN i PPS, ale na wezwanie A.K. Wróblewskiego, który powiedział że to nie jest demonstracja polityczna – zostały zwinięte. Godz. 17.00 Wiec pod Pomnikiem. Obecni byli: Zbigniew Bujak, Jacek Kuroń, Leszek Moczulski, Marek Edelman, Wojciech Onyszkiewicz, Andrzej Krzysztof Wróblewski, ksiądz Bronisław Dembowski. Był transparent Solidarności. W pewnym momencie do zgromadzenia zbliżyły się dwie grupy: PPS z dwoma transparentami i KPN z różnych miast Polski z dziesięcioma transparentami (w tym jeden w języku ”jidysz”). Przemówienia i modlitwy : ”Ojcze Nasz!...” i „Kadysz”. Potem formuje się pochód na ulicy Zamenhofa. Tutaj działaczka Solidarności ze szkoły, w której pracowałem, pani Halina Grynagiel, zapoznała mnie z Krzysztofem Królem. Krzysztof zaprosił mnie do biura KPN, czyli do swojego mieszkania na ulicy Lumumby. poszliśmy do bunkra Anielewicza, gdzie zakończyli swoją heroiczną walkę bojownicy żydowscy i na Umschlagplatz - miejsca, z którego wywożono Żydów do obozów zagłady.
Po śmierci księdza Jerzego Popiełuszki tradycja pierwszomajowych solidarnościowych kontrmanifestacji przeniosła się ze Starówki na Żoliborz. W 1988 roku trwała wtedy pierwsza, wiosenna fala strajków. Po mszy przed kościołem Stanisława Kostki zgromadziły się tłumy. Były liczne transparenty - oprócz solidarnościowych również ze dwa KPN-owskie i jeden Ruchu Wolność i Pokój. Pamiętam transparent z hasłem: ”Robotnicy Warszawy, zdradziliście ideały Solidarności. Wstyd nam za Was. Młodzież KPN”. Było to nawiązanie do faktu że warszawscy robotnicy nie uczestniczyli wtedy w strajkach (chociaż w Hucie próbowali poruszyć załogę Seweryn Jaworski i działacze MRKS-u.) Zaczęły się przemówienia, wśród nich Adama Słomki. Mówił, że zdaniem Konfederacji Polski Niepodległej władza nie jest już zdolna do represji na większą skalę i należy to wykorzystać. Seweryn Jaworski po swoim przemówieniu wzywał zgromadzonych, żeby nie wychodzili na ulicę, nie dali się sprowokować. Budzi to niezadowolenie części działaczy, jeden z nich mówi: „Seweryn, przejdziemy kawałek...”. Na to Jaworski: „Ja proszę – nie!” Ale już sformował się pochód. Poszedł w stronę ulicy Krasińskiego i Placu Wilsona (wtedy - Komuny Paryskiej) skandując hasła. Po chwili wahania ruszyłem w stronę demonstrantów.
Jak w poprzednich latach odbyła się msza rocznicowa w katedrze. Następnie wychodzący tłum skandował solidarnościowe hasła. Widziałem Krzysztofa Króla, jak wyciągał zza pazuchy transparent Konfederacji. Płótno natychmiast przejęło i rozwinęło dwóch nastoletnich chłopaków. Przebili się przez tłum i poszli do przodu, w stronę Placu Zamkowego, gdzie pewnie jak zwykle stało ZOMO. Po chwili zobaczyłem też drugi transparent, tym razem na kijach. Trzymało go dwóch ludzi. Jednym z nich był - znany mi później działacz i zadymiarz (w dobrym tego słowa znaczeniu) z Radomia - Darek Sońta. Kilka minut wznosili okrzyki. W pewnym momencie, któryś z nich powiedział: „Idziemy!” i ruszyli do przodu. Po pewnym czasie doszło do sytuacji, jak co roku (głównie 3 maja i 11 listopada). Nastąpił dziki ścisk, tak że nie można się było ruszyć. Żebra ledwo wytrzymywały. To oznaczało, że ZOMO napierało. Następnie, ledwo dotykając nogami gruntu, razem z innymi – prawie że wleciałem do wnętrza katedry. Tu już było luźniej. Stopniowo sytuacja się uspokoiła, można było wyjść.
Happening Pomarańczowej Alternatywy „Rewolucja Krasnali” - przemarsz od Pasażu Śródmiejskiego do Ogrodu Saskiego. Transparent: „Milicja w Krainie Czarów”, „Jesteśmy mali ale czerwoni!”, "Nie głosuję, bo jestem za mały”. Okrzyki: „Rewolucja!”, „Czekolady!”. Portret Lenina w czerwonej czapeczce. Czytanie Manifestu Komunistycznego - słowo „Proletariusze” zastąpione słowem „Krasnale”. Milicjanci krążyli dookoła, ale nie interweniowali.
Kolejny happening - „Spacer wyborczy w bieli” (w związku z wyborami do komunistycznych rad narodowych) odbywał się na Starówce. Demonstranci ubrani na biało pod Kolumną Zygmunta. Napisy: „Służę radą”, „Radny bezradny”, „Cała władza w ręce Rad”, „Ja głosuję po 24.00”. Parodia wyborów na Rynku. Okrzyki „Jaruzelski królem Polski”. ZOMO otacza Starówkę, ale nie interweniuje - dowódca straszy przez tubę.
Przeddzień rocznicy Powstania Warszawskiego. Po mszy w Katedrze przemarsz w stronę Placu Zamkowego. Na czele - działacze KPN. Starcie z ZOMO, zatrzymania, próba negocjacji. Przemarsz uliczkami Starówki pod Pomnik Małego Powstańca. Przemawiał Krzysztof Król. ZOMO otoczyło tłum, ale nie interweniowało.
Happening na Placu Bankowym (wtedy – „Dzierżyńskiego”) pod hasłem „Grudnia nie oddamy - w obronie komunistycznej Ojczyzny!”. Studenci zamierzali zbudować jakiegoś czerwonego smoka. Może dlatego, że było to święto Milicji funkcjonariusze działali stanowczo, niekiedy brutalnie. Zaczęli, jeszcze przed rozpoczęciem manifestacji, wypierać z placu gromadzących się manifestantów. Legitymowali i zatrzymywali szczególnie tych, którzy mieli coś przy sobie, np. plecaki. Przybyłem na miejsce prosto z pracy. Chciałem bardziej niż przedtem aktywnie wziąć udział w wydarzeniu, dlatego miałem przy sobie kawałek czerwonego płótna i nagłówek z jakiejś gazety „Socjalizm – myśl i działanie”. Happenerzy rozproszyli się i zgromadzili znowu. Wnosili okrzyki: „Feliks Dzierżyński naszym idolem!”, „Rewolucja!” itp. Zobaczyłem jak milicjant zatrzymał młodego człowieka z plecakiem i wtedy pomyślałem: "Nie będę wiecznie uciekać!" Rzuciłem się z furią na funkcjonariusza. Myślałem, że potem odskoczę w tłum, ale tłum się cofnął. Zrobiło się niebiesko. Przewróciłem się na szynach tramwajowych. Podnieśli mnie, zaprowadzili do „świetlicy”, bezskutecznie próbowałem się uwolnić…
Rocznica śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. Przemarsz działaczy KPN-u z od Dworca Gdańskiego i ulicy Krasińskiego do kościoła Stanisława Kostki. Na mszy tłumy ludzi, liczne transparenty "Solidarności", KPN-u i innych ugrupowań. Po mszy KPN prowadził pochód zablokowany przy Placu Wilsona. Było krótkie przemówienie Krzysztofa Króla i wróciliśmy pod Kościół.
Zrobiliśmy nieduży wiec na dziedzińcu Uniwersytetu. Krzysztof Król spytał, czy chcę trzymać transparent. Stanęliśmy z dwoma - trzema transparentami na murku w pobliżu Instytutu Historycznego. Krzysztof powiedział, że z okazji Zaduszek przewidujemy rychłą śmierć komunizmu, i życzymy mu żeby spoczywał w spokoju. Ludzie zatrzymywali się i uśmiechali.
Widać było oznaki „odwilży”, bo ZOMO było mało widoczne. Tłumy gromadziły się nie tylko na Świętojańskiej pod katedrą, ale również na Placu Zamkowym. Były liczne transparenty: "Solidarności", KPN-u, PPS-u. Pojawia się też transparent Grupy Politycznej „Samostanowienie”. Staszek Mazurkiewicz, szef Okręgu Warszawskiego KPN, pilnował abyśmy ustawili się blisko Placu Zamkowego u wylotu Świętojańskiej i żebyśmy potem w pochodzie szli jako pierwsi (chyba nie do końca to się udało). Pierwszy raz miałem opaskę KPN-u i dumnie ją nosiłem. Szliśmy Krakowskim Przedmieściem, bez przeszkód dotarliśmy do Placu Piłsudskiego (wtedy - „Placu Zwycięstwa”). Były tysiące ludzi na Placu, przemówienia działaczy, w tym naszego Przewodniczącego. Do dziś pamiętam jego charakterystyczny głos i słowa: ”Niepodległość” i „Nie na kolanach…”
Gdy dowiedziałem się, że uczcimy ofiary stanu wojennego demonstracją przechodzącą od dziedzińca Uniwersytetu Warszawskiego do Pomnika Kopernika myślałem, że to nieporozumienie – co Kopernik ma z tym wspólnego? Faktycznie na dziedzińcu UW uformował się pochód - transparenty KPN-u, MRKS-u, PPS-u, NZS-u. Na Krakowskim Przedmieściu pojawił się szpaler milicjantów (jeszcze bez pełnego rynsztunku), ale jakoś udało się przejść pomiędzy funkcjonariuszami i zaparkowanymi samochodami. Kilku działaczy weszło na cokół pomnika, wśród nich Krzysztof Król. Przemawiał Edward Mizikowski z MRKS-u. Następnie próbowaliśmy wrócić na teren UW. Wtedy nastąpiło zamieszanie, krzyki. ZOMO zaatakowało. Ludzie rzucili się do bram, w tym do cukierni Pomianowskiego. Znów udało mi się jakoś przemknąć bezpiecznie pod bramę Uniwersytetu, której zomowcy z reguły nie przekraczali. Pojawił się (bez kijów) wielki transparent "Solidarności", trzymany przez Krzysztofa Króla, Andrzeja Papierza z NZS i jeszcze kogoś. ZOMO napierało więc cofnęliśmy się za bramę. Wtedy pierwszy raz usłyszałem huk petardy, podobno rzuconej pod nogi zomowców. Zobaczyłem Darka Sońtę i już wiedziałem, że to jego dzieło. Na rusztowaniach remontowanej właśnie uczelni zobaczyłem studentów próbujących zacząć happening Pomarańczowej Alternatywy. Nie pasowało to jednak do nastrojów. Dominowały antykomunistyczne hasła. Znowu zobaczyłem Krzyśka Króla. Niektórzy chwytają kawałki gruzu i uchylają furtkę lub ponad bramą rzucają w stronę szeregu zomowców. Powoli sytuacja się uspokoiła, ale dziedziniec Uniwersytetu trzeba nam było opuścić bocznym wejściem od Oboźnej. Paru chłopaków zatrzymali i - jak się później dowiedziałem - brutalnie pobili Mizikowskiego.
Tego dnia był wiec NZS-u z żądaniem ponownej rejestracji Zrzeszenia. Studenci otworzyli bramę i wiec odbywał się częściowo na zewnątrz. Następnie demonstranci cofnęli się, razem z nimi transparent KPN-u. Usłyszałem jak ktoś powiedział: „O, KPN-owcy się cofnęli, bardzo dobrze!”Ale to złudzenie. Konfederaci znów zgromadzili się w pobliżu bramy. „ Robimy kadrówkę” - powiedział wiceszef okręgu warszawskiego, Wojtek Gawkowski. Wysoki, młody człowiek powiedział: „Pójdziemy za wami”. Ale nie wszyscy byli zadowoleni. Niektórzy próbowali zamknąć bramę. „Wykorzystujecie Uniwersytet!...” - wrzeszczał jeden z nich. „Co to za bolszewia?!” - odezwał się Wojtek Gawkowski. Włączył się Krzysztof Król. Przepychanki... Brama pozostaje otwarta. Ostatecznie dwóch młodych ludzi trzymając transparent KPN prowadziło pochód w stronę Starówki. Gdzieś koło hotelu Bristol ustawił się kordon ZOMO. Demonstranci rzucili się do ucieczki. Potem gromadzili się znowu. Znów zbliżyło się ZOMO. Demonstranci cofnęli się. Część z nich pojechała jeszcze autobusami na Starówkę, by dalej ”dymić”. Gonitwy z ZOMO. Na Placu Zamkowym pojawił się transparent PPS-RD i jakiś drugi. Wróciłem do domu.
Rocznica Powstania Styczniowego. Po mszy w Katedrze był przemarsz pod Grób Nieznanego Żołnierza. Na czele działacze „starego KPN-u” z porucznikiem Zbigniewem Kędzierskim i Wojciechem Paciorkowskim Milicja zagrodziła drogę i pytała dokąd idziemy, ale przepuszczała ul. Trębacką. Dziękujemy. Ale wznosimy antykomunistyczne okrzyki. Przy Grobie przemawiał Krzysztof Król.
Pogrzeb księdza Stefana Niedzielaka zamordowanego przez „nieznanych sprawców”. Przy grobie Leszek Moczulski i działacze „starego KPN-u” z opaskami Konfederacji składają kwiaty. Potem sformował się pochód do kościoła św. Stanisława Kostki. Transparenty Solidarności, PPN-u, NZS-u. Kilkaset osób, okrzyki: „Nie mordować nam kapłanów!” i inne. Przemówienie Seweryna Jaworskiego przy grobie księdza Popiełuszki.
III Kongres KPN był też formą manifestacji. W przededniu rozmów Okrągłego Stołu władze uznawały tylko „opozycję konstruktywną”. Leszek Moczulski postanowił sprawdzić jak komuniści zachowają się wobec zjazdu ugrupowania opozycji radykalnej. Jak powiedział później jeden z działaczy, śp. Krzysztof Zaleski - było to „zagranie pokerowe”. Nie byłem delegatem, załatwiłem sobie statut gościa. Na spotkaniu w kościele Świętej Trójcy Przewodniczący przestrzegał , że warunki w jakich odbędzie się kongres będą „spartańskie” i rzeczywiście takie były.
Trwały rozmowy Okrągłego Stołu. Mówiło się o częściowo wolnych wyborach do Sejmu. KPN i PPS zorganizowały pod Uniwersytetem demonstrację pod hasłem „Wolne wybory już dziś!”. Działacz PPS Krzysztof Markuszewski wznosił okrzyki. Milicjanci zaczęli legitymować i wyrywać transparenty. Widziałem jak Wojtek Gawkowski przez chwilę szarpał się z funkcjonariuszem, nie chcąc oddać transparentu. Ale to tylko wstęp. Zgromadziliśmy się ponownie przy bocznej bramie uczelni, od Oboźnej. Poszliśmy chodnikami Oboźną, następnie Karkowskim Przedmieściem. Widząc, że jako jeden z nielicznych nie trzymałem transparentu, Wojtek Gawkowki oddał mi pod opiekę swoje okulary (czym nie byłem zachwycony). Po chwili ZOMO wzięło nas w kleszcze, odgradzając drogę od Świętokrzyskiej i wchodząc od jezdni od Krakowskiego Przedmieścia. Widziałem, jak prowadzą Darka Sońtę, jeden z zomowców przywalił mu pałą. Pakowali działaczy do suk. Ja byłem w środku z okularami Wojtka, nikt na mnie nie zwracał uwagi. Szukałem kolegów, był normalny ruch uliczny. Gdzieś na skrzyżowaniu spotkałem Jurka Woźniaka. Przekazałem mu okulary Wojtka. Potem spotkałem jeszcze Staszka Mazurkiewicza. Niektórzy z nas mieli kopie petycji do Sejmu w sprawie wolnych wyborów. Dotarłem do kancelarii Sejmu i przekazałem papier. Widziałem, że sekretarka nie wie co z tym zrobić. Nie domagałem się potwierdzenia odbioru. W pełnym autobusie kilku chłopaków kilkakrotnie krzyknęło „Precz z komuną!". Pod Uniwersytetem pojawił się jeszcze na krótko transparent PPN-u. Krzysztof Król był po tych wydarzeniach trochę poturbowany.
Wiec rocznicowy na Uniwersytecie Warszawskim. Wieczorem msza w kościele akademickim św. Anny, potem przemarsz pod pomnik Mickiewicza. Oprócz transparentów NZS-u również trzy KPN-owskie. I radykalne hasła. Niektórzy chcieli iść dalej. Kolega Zbyszek, zwany „Zibim”, krzyczał - „Taka była umowa!”. Pochód sformował się znowu, tylko na czele transparent Solidarności Walczącej i drugi - anarchistów. Niektórzy konfederaci poszli incognito. Gdzieś koło Pałacu Staszica pojawiło się ZOMO, huknęła petarda, później wybuchła panika. Na chodnikach chłopaki kłócili się i komentowali, że niektórzy za szybko uciekli.
Wiec wyborczy KPN-u pod Uniwersytetem. Transparent "Każdy Polak z Nami". Jednym z trzymających był „Zibi”. Wokół było dużo ludzi - pewnie głównie byli to gapie. Poszliśmy z transparentem w stronę KC. Milicja zagrodziła drogę. Tłum się cofnął, koledzy z transparentem parli do przodu. W środku Grzegorz Rossa patrzył trochę sceptycznie to na jedną, to na druga stronę. Koledzy zostali zatrzymani, ale wiedzieliśmy, że szybko ich puszczą.
Ogromny pochód solidarnościowo-opozycyjny miał charakter przedwyborczy. Było to już po Okrągłym Stole, natomiast przed wyborami 4 czerwca , które - nie tylko przez znaną aktorkę Joannę Szczepkowską - uznane zostały za koniec komunizmu w Polsce. Jednocześnie była to demonstracja, która łączyła dwie tradycje solidarnościowych pierwszomajowych kontrmanifestacji.
Jak co roku była msza w Katedrze. Pochód o podobnym, co dwa dni temu, składzie udał się pod Grób Nieznanego Żołnierza. Po przemówieniach działaczy "Solidarności" przemawiał też Krzysztof Król. Otrzymuje oklaski, ale… Kiedy skończył przemówienie słowami: „Głosujcie na KPN!” aplauz trochę się załamał. Potem okazało się w tych wyborach liczyło się głównie zdjęcie z Wałęsą.
Była pikieta pod sejmem przeciwko wyborowi Jaruzelskiego na prezydenta (nie uczestniczyłem). W pewnym momencie działacze zostali zaatakowani przez bojówkę esbecką. Po tym ataku jeden z naszych miał złamany nos.
Ogólnopolskie obchody 10-lecia istnienia Konfederacji. Po mszy w kościele Świętej Trójcy odbyliśmy triumfalny przemarsz przez Warszawę: Książęca, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście. Były transparenty z całej Polski. Okrzyki: „10 lat KPN!". Dotarliśmy do Placu Zamkowego i weszliśmy na estradę ustawioną z okazji jakiegoś koncertu. Moczulski w przemówieniu przypomniał zamordowanego niedawno kapelana Konfederacji, księdza Stanisława Suchowolca. Ale zaznaczył: „Nie jesteśmy partią martyrologii. Jesteśmy partią sukcesu!". Przemawiał też Andrzej Fenrych, jedyny nasz senator w parlamencie kontraktowym (został wybrany z Tarnowa - miał zdjęcie z Wałęsą). Potem jeszcze poszliśmy pod Grób Nieznanego Żołnierza. Moczulski powiedział(cytuję z pamięci ): „Tu są tylko delegacje. Niedługo Polska nasza!”.
Pochód działaczy KPN z Warszawy i Łodzi do kościoła św. Staniasława Kostki na mszę w rocznicę śmierci księdza Popiełuszki. Staszek Mazurkiewicz poinformował mnie, że jutro zajmujemy budynki PZPR-owskie. Niestety byłem już przeziębiony. Następny dzień spędziłem w łóżku.
Konfederacja dominowała w pochodzie z Katedry do Grobu Nieznanego Żołnierza. Utworzony niedawno Związek Strzelecki pełni rolę służby porządkowej. Nie podobało się to aktywistom innych ugrupowań, w tym powstałego dopiero co Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego jak również PPN-u i Solidarności Walczącej. Doszło nawet do jakiejś przepychanki.
Przemarsz spod Grobu Nieznanego Żołnierza obok budynków wojskowych przy Placu Piłsudskiego pod Belweder, gdzie urzędował jako prezydent generał Jaruzelski. Demonstrację prowadził płk Stanisław Dronicz. Wracając podeszliśmy do budynku KC, gdzie wdarli się już anarchiści. Niektórzy rzucali śnieżkami w kryjących sie na dziedzińcu wewnętrznym funkcjonariuszy – już nie ZOMO, tylko Oddziałów Prewencji.
Ostatni zjazd PZPR - w Sali Kongresowej Pałacu Kultury. Okręg warszawski KPN nie zdecydował się oficjalnie wziąć udziału w wiecu i kontrmanifestacji. Przyszli radykałowie z PPN, SW i tłumy innych. Policja zaczęła wypierać manifestantów z terenu przy Emilii Plater. Okrzyki, przepychanki. Widziałem jak wysoki, młody, krótko ostrzyżony człowiek, przebiegając przed szeregiem policjantów, rzucił w nich butelką. Butelka nie pękła a funkcjonariusze odskoczyli. Następnie rzucili się za chłopakiem (nie wiem z jakim skutkiem). Kilku zadymiarzy (w tym znany mi Paweł z SW) obrzuciło kamieniami przejeżdżającą nyskę, tłukąc szyby. Niektórzy zaczęli tłuc płyty chodnikowe, aby przy Świętokrzyskiej próbując zbudować barykadę. Rzucają kawałkami bruku. W pewnym momencie napór Policji jest tak duży, że demonstranci rzucili się do ucieczki. Wpadając na jakieś podwórko usłyszałem krzyk bitego człowieka. Gdy funkcjonariusze cofnęli się, demonstranci (wśród nich widziałem Edwarda Mizikowskiego) podnieśli z ulicy pobitego. Przepychanki, pyskówki i starcia trwały do wieczora.
|
||
Wortal Instytutu Historycznego NN im. Andrzeja Ostoja Owsianego. Materiały są dostępne na licencji CC BY 3.0 PL. Zezwala się na dowolne wykorzystanie treści pod warunkiem wskazania autorów praw do tekstu. |