|
||
Moja rodzina od kilku pokoleń zamieszkiwała w Warszawie. Ciotka była w AK i uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim. Nie było w rodzinie "czerwonych".
Pierwsze moje kontakty opozycyjne były ze środowiskiem KOR-owskim,
dlatego że chodziłem do Liceum Św Augustyna na Mokotowie i tam w 1979 roku była prowadzona akcja "NOWA dla maturzystów". Ta akcja polegała na tym, że działacze opozycji przychodzili do szkół i podrzucali wydawnictwa bezdebitowe, na ogół związane z edukacją to znaczy, że było tam np."Na probostwie w Wyszkowie" Żeromskiego, czy publikacje na temat napaści sowieckiej 17 września, opracowania na temat Katynia. Udało mi się także natrafić na Gombrowicza. Były też pisma typu "Robotnik" czy "Zapis".
słynny wywiad Leszka Moczulskiego dla der "Spiegel" z września 1980 r.
(będący potem formalną podstawą oskarżenia). Moczulski mówił, że istniej możliwość odzyskania przez Polskę niepodległości. Zainteresowałem się tym i przeczytałem broszurę "Rewolucja bez Rewolucji" (opozycja była mała i każdy, kto obracał sie w tych kręgach, dość łatwo mógł uzyskać tę pozycję). Okazało sie, że przewidywania zawarte w broszurze sprawdziły się poprzez strajki w sierpniu 1980 r. i powstanie "Solidarności". Wydało mi się to ciekawsze niż zajmowanie się historią i kolportażem. Trafiłem do biura KPN-u na ul. Jaracza - czyli do mieszkania Moczulskiego. Moczulski był aresztowany, więc rozmawiałem z jego żoną Marią. Relacje miedzy ówczesnymi ugrupowaniami (KOR, KPN, ROPCiO, RMP) były bardziej przyjazne niż obecnie miedzy PiS i PO. Tak to się zaczęło.
Uczniowski Ruch Odnowy (URO),
w którym działałem, a gazetka tego Ruchu nazywała się BIURo (Biuletyn Informacyjny URO) W ramach Ruchu tworzyłem Młodzieżowy Front Niepodległościowy. Później te grupy się połączyły i powstała Federacja Młodzieży Szkolnej nazwana następnie Niezależną Federacją Młodzieży Szkolnej.W mieszkaniu moich rodziców na Ursynowie był punkt kontaktowy Federacji.
Zacząłem wchodzić z moją grupą w relacje z KPN-em.
Poznałem wtedy Andrzeja Szomańskiego i całą rodzinę Jaworowskich z Saskiej Kępy. Stary Jaworowski był rzemieślnikiem-odlewnikiem i ta jego umiejętność i jego synów przydała sie przy stawianiu pierwszego pomnika w Dolince Katyńskiej.
Ekipa KPN-owska wjechała z dźwigiem i umieściła pomnik w przeddzień 1 sierpnia 1981 r,, kiedy jak zwykle na Cmentarzu gromadzili się ludzie. Ten pomnik został później usunięty przez bezpiekę (czyli tak zwanych nieznanych sprawców), a potem odzyskany.
Potem był udział w manifestacjach studenckich w obronie więzionych za przekonania. Marsze w obronie Więzionych za przekonania wiosną i latem 1981 r. gromadziły tysiące ludzi, głównie działaczy "Solidarności". Były plany marszu gwiazdzistego, ale Komisja Krajowa "Solidarności" zabroniła.
W lipcu 1981 r. przychodziłem na spotkania z Moczulskim, Tadkiem Jandziszakiem, Tadkiem Stańskim w auli na SGGW. Przychodziłem na rozprawy w procesie przywódców KPN-u. Dostęp na salę sądową był dość łatwy. Przy kolejnych spotkaniach były okazje do poznania ludzi i tak poznałm starego Zygmunta Goławskiego i jego synów.
W KPN-ie były ściśle przestrzegane ograniczenia wieku i dopiero w pażdzierniku 1981 r., w moje 18 urodziny, zostałem przyjęty do Konfederacji. Osobą wprowadzającą była Majka Moczulska.
Zebrania Konfederatów odbywały się głównie w zajezdni na Młynarskiej i przy KOWzaP-ie na Mokotowskiej. Trudno powiedzieć, ilu było wtedy w Warszawie Konfederatów. Mogło ich być koło stu. Szefem okręgu był prawdopodobnie Andrzej Szomański.
Zaangażowanie w działalność (w pewnym okresie prowadziłem jeszcze niezależną biblioteczkę szkolną, pomagałem rozpowszechniać gazetki "Wiadomości Dnia" Regionu Mazowsze na Szpitalnej potem na Mokotowskiej) sprawiło, że w pewnym momencie miałem w szkole 300 czy 400 godzin nieobecnych nieusprawiedliwionych i słusznie powtarzałem trzecią klasę (to normalne w czasach rewolucji). Potem trafiłem do Liceum im. Hoffmanowej. Tu zastał mnie stan wojenny. Potem było jeszcze Centrum Kształcenia Ustawicznego nr 1. 12 grudnia 1981 r. byłem w Katowicac, gdzie miał sie odbyć
zjazd Federacji Młodzieży Szkolnej.
Złapałem też kontakt z tamtejszymi działaczami Konfederacji, jak Teresa Baranowska czy Henryk Strzódka, a także Sławomir Skrzypek. W trakcie obrad zorientowaliśmy się, że coś się dzieje w mieście. Był wzmożony ruch patroli. Następnego dnia siedziba regionu była już otoczona. Włóczyliśmy się po mieście. Moczulski akurat tez był w Katowicach, na przepustce z aresztu, odwiedził w szpitalu Majkę, której zdrowie było nadszarpnięte po głodówce protestacyjnej w obronie więźniów politycznych.
Rozmawiałem z Moczulskim, mówił, że zamierza wracać na proces. Pytałem jak ocenia sytuację - powiedział, że figury zostały poprzewracane ale szachownica pozostała. To się sprawdziło - stan wojenny nie zniszczył opozycji tylko ją zamroził. Spowodował natomiast wzrost nastrojów antykomunistycznych i był gwoździem do trumny systemu.
Szczęśliwie nie zdecydowaliśmy się wchodzić do żadnego zakładu, żeby wziąć udział w strajku - najbliższym zakładem była kopalnia "Wujek". Wracając pociągiem do Warszawy rozdawaliśmy pozostałą "bibułę" mówiąc, że dzisiaj wyjątkowo jest za darmo.
Po drodze zgubiliśmy jednego kolegę, został zatrzymany. Był to Maciej Ślesicki, działacz Federacji Młodzieży Szkolnej, obecnie znany reżyser. Fotografował zomowców i zwrócił na siebie uwagę. Był najmniejszy, najwolniej z nas biegał. Pozostali, w tym Marzena Duszyńska, Kasia Pachanek wrócili.
W Warszawie skontaktowałem sie z naszym tajnym działaczem Henrykiem Szostakowskim. Andrzej Szomański ukrywał się. Inni, jak Grzegorz Rossa czy Stefan Melak zostali internowani. Jeszcze inni, zgodnie ze wskazaniem Moczulskiego, włączyli sie w ogólnopolski ruch oporu "Solidarności".
Działalność KPN-u w Warszawie w 1982 r. praktycznie zamarła.
Pewne ożywienie nastąpiło kiedy został wznowiony proces przywódców. Mieszkanie Moczulskiego było obstawione, przed domem stała "suka", zamontowano podsłuchy. Każdy, kto tam przychodził, mógł być zatrzymany. Chłopak, który przyszedł na Jaracza został poproszony przez Majkę o wyprowadzenie psa. Po pewnym czasie przyszli do mieszkania SB-ecy i powiedzieli:
"Pani pies włóczy sie po podwórzu, proszę go zabrać". Ja chodziłem tam jako narzeczony Eli.
Relację odebrał i spisał Piotr Plebanek, 2014 r. |
||
Wortal Instytutu Historycznego NN im. Andrzeja Ostoja Owsianego. Materiały są dostępne na licencji CC BY 3.0 PL. Zezwala się na dowolne wykorzystanie treści pod warunkiem wskazania autorów praw do tekstu. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz autorów. |