"Rewolucja bez rewolucji " - ten logiczny wywód dojścia Polski do
niepodległości przekonał mnie do tej idei
Patriotyzmem zostałem zaszczepiony przez babcię i dziadka, rodziców mojej
mamy, babcia i dziadek walczyli na północnym Mazowszu w Armii Krajowej, a
następnie w podziemiu antykomunistycznym u Łupaszki. Babcia była łączniczką
u "Huzara", czyli majora Kamieńskiego. W roku 1953 babcia i dziadek poszli
do więzienia. Wyszli w 1956 r., stracili cały swój majątek. Przenieśli się
do Warszawy, tutaj ciągnie się dalej historia naszej rodziny. Mieszkaliśmy z
rodzicami u babci i dziadka na Białołęce w Henrykowie. Babcia opowiadała mi
o swojej działalności w AK i podziemiu antykomunistycznym, następnie o
torturach, byciu w wiezieniu. Od tego się to wszystko zaczęło.
W szkole podstawowej, w pierwszej klasie opowiadałem swojemu koledze o
pochodzie pierwszomajowym. Mówiłem koledze, że chcę pójść na ten pochód
zobaczyć na żywo przywódców komunistycznych, chcę zobaczyć "te komunistyczne
mordy". Moja wychowawczyni bardzo się zdenerwowała, nawet zamierzała wezwać
rodziców, ale jakoś się to rozeszło po kościach. W szkole podstawowej
czytałem różne książki, m.in. przywiezione przez mojego tatę z zagranicy
książkę o zbrodni katyńskiej. Zrobiła ona na mnie wielkie wrażenie.
W liceum przeżywałem okres "Solidarności", w pierwszej klasie założyłem Koło
Historyczne im. Piłsudskiego. Pamiętam, jak przyjeżdżałem do siedziby
regionu "Mazowsze" na ulicę Mokotowską. Widziałem m.in facetów w panterkach,
oficerkach - to robiło niesamowite wrażenie, atmosfera jak przed powstaniem.
Potem nastąpił stan wojenny. Uważałem wtedy i powiedziałem tacie, że jeżeli
kraju nie ogarnie strajk powszechny, generalny to wszelkie strajki lokalne
są skazane na klęskę, a nawet będą krwawo stłumienie , w związku z tym
należy przejść do konspiracji. Dlatego też zlikwidowałem działalność
Młodzieżowego Koła Historycznego im. Piłsudskiego i wspomagałem
"Solidarność” w różnych działaniach m.in. mojego tatę, który działał w
podziemiu przez jakiś czas.
Potem zaczęły się studia na Wydziale Prawa i Administracji UW. Poznałem
wtedy śp. Staszka Mazurkiewicza. Był to rok 1985 lub 1986. Staszek
sympatyzował z Konfederacją od 1980 roku. Rozmawialiśmy o polityce i on dał
mi "Rewolucję bez rewolucji" Leszka Moczulskiego. Tekst ten zachwycił mnie!
Ten logiczny wywód dojścia Polski do niepodległości całkowicie przekonał
mnie do tej idei.
Postanowiliśmy nawiązać formalny kontakt z KPN-em. Ja, Staszek Mazurkiewicz,
Krzysztof Zalewski i Krzysztof Pernach, wprowadziliśmy naszą Akademicką
Organizację "Orzeł Biały" do KPN i powstała Akademicka Organizacja KPN
"Orzeł Biały". Przysięgę złożyliśmy w grudniu 1986 roku w mieszkaniu
Krzysztofa Króla na ulicy Lumumby.
Zaczęliśmy przyjmować nowych członków do organizacji "Orzeł Biały", której
szefem był Staszek Mazurkiewicz. Zaczęliśmy wydawać pismo "Orzeł Biały",
której ja byłem redaktorem naczelnym. Funkcjonowaliśmy w strukturach
warszawskiego okręgu KPN, działalność rozwijała się prężnie.
W miarę upływu czasu przejęliśmy kierownictwo okręgu warszawskiego KPN -
Mazurkiewicz został szefem a ja jego zastępcą. Przyjmowaliśmy nowych
członków, przełączyło się do nas kilka organizacji młodzieżowych.
Mazurkiewicz odpowiadał za sprawy polityczne oraz zajmował się kolportażem
na cały kraj. Ja odpowiadałem za sprawy organizacyjne i wspólnie
stworzyliśmy - myślę, że jeden z najsprawniejszych i najsilniejszych okręgów
w Polsce.
Byliśmy ze Staszkiem Mazurkiewiczem i Krzysztofem Zaleskim członkami
struktury ogólnokrajowej, która nazywała sie Kierownictwo Akcji Długofalowej
i Planowania Politycznego (obok Centralnego Kierownictwa Akcji Bieżącej).
Była też Grupa Polityczna "Niezawisłość" z Michałem Janiszewskim, który był
chyba głównym drukarzem KPN-u w kraju. On zetknął się z KPN-owcami w
więzieniu i zarazili go ideą.
Spotykaliśmy się w mieszkaniach prywatnych, głównie na ul. Angorskiej w
mieszkaniu Mazurkiewicza. Redakcja "Orła Białego" spotykała się w
kawiarniach, np. "Nowy Świat" czy na Starówce. Były też spotkania w kościele
Świętej Trójcy, gdzie w 1988 roku Staszek Mazurkiewicz został wybrany na
szefa Okręgu (jego kontrkandydatem był Bogdan Koźmiński, dotychczasowy szef
Obszaru). Był to czas, kiedy w związku z napływem nowych członków zaistniała
możliwość i potrzeba powołania szefa okręgu warszawskiego (przedtem tę
funkcję pełnił szef obszaru). Była grupa kilkunastu ludzi zwana "Starym
KPN-em"; my wymagaliśmy od nich tylko płacenia składek, udziału w
manifestacjach i uroczystościach patriotycznych. Oni natomiast uważali się -
tak to wówczas odbierałem - za coś w rodzaju gwardii Moczulskiego.
Chyba w 1988 roku Krzysiek Król zaproponował nam przejęcie warszawskiego
NZS-u razem z tzw. prawicowym odłamem NZS-u tzn. z Ryszardem Czarneckim i
Wojtkiem Bogaczykiem. Ja byłem przeciwny temu pomysłowi, ale taki był
rozkaz. Nic z tego nie wyszło, bo było nas po prostu za mało i tylko się
skonfliktowaliśmy z NZS-em. Czołowymi działaczami NZS-u w Warszawie byli
wtedy Mariusz Kamiński i Andrzej Anusz.
W latach 1988-89 było szereg manifestacji z udziałem KPN-u. W lutym lub w
marcu 1989 zostałem zatrzymany i przesiedziałem kilka godzin w areszcie.
Byłem już po lekturze "Małego Konspiratora", więc odmówiłem wszelkich
zeznań, a nawet podpisania protokołu. Młody SB-ek straszył mnie wyrzuceniem
z okna Pałacu Mostowskich, ale ja z tego poradnika znałem już ich metody.
Jesienią 1989 roku zajęliśmy Pałacyk Sobańskich, siedzibę PRON-u.
Zapamiętałem tylko osobę Cioska - zachowywał się bardzo spokojnie.
W roku 1990 wystąpiłem z Konfederacji. Chciałem być lojalny wobec Staszka
Mazurkiewicza, którego wtedy usunięto z KPN-u. Staszek był za poparciem w
wyborach prezydenckich Lecha Wałęsy, który był wtedy na fali wznoszącej, a
Konfederacja – opadającej. Gdybym wtedy nie odszedł - pewnie odszedłbym w
1992 roku, ponieważ byłem za poparciem rządu Olszewskiego.
Rozmawiał Piotr Plebanek
2016 r.
|