Wykład Leszka Moczulskiego w kościele św. Jana
Ewangelisty w Szczecinie
Dzień dobry państwu, chciałem podziękować za tak liczne
przybycie.
Rozpoczynamy dzisiaj tym spotkaniem działalność Klubu
Swobodnej Dyskusji w obronie praw człowieka i obywatela –
działalność klubu szczecińskiego1. Mówił będę dzisiaj o
temacie, który na pozór tylko wydaje się bardzo teoretyczny
i jakby odległy od życia. Chciałem mówić o Rzeczypospolitej
jako wartości moralnej...
Jesteśmy w warunkach szczególnych. Mówi się nam, że żyjemy w
państwie demokratycznym, mówi się nam, że żyjemy w państwie,
w którym sprawujemy władzę. My, Polacy. Mówi się nam, że
żyjemy w państwie, które się o nas troszczy. Mówi się nam,
że żyjemy w państwie, które istnieje dla naszego dobra. Ale
przecież nie liczą się słowa, przecież liczą się wyłącznie
czyny. Jeśli dla takiego spotkania jak dzisiaj musimy
korzystać z gościny świątyni, bo nie ma innej sali w
mieście, to przecież oznacza, że my tu, u nas, na własnej
ziemi, jesteśmy kimś, dla kogo nie ma miejsca. I to miejsce,
ten azyl znaleźć możemy tylko tu, w kościele...
Jeśli nie przemożemy własnego strachu, własnej podłości,
jeśli będziemy myśleli, że na kolanach jest żyć wygodnie
[...], zapłacimy za to wiele, zapłacimy tym nędznym
wegetowaniem siły roboczej. Tłum niewolników, których
kolejami życia dysponuje jakaś władza, urządza je po
swojemu. Wtedy żyjące pokolenie, nie podnosząc się z kolan,
przegra...
Mówi się dzisiaj: manewr gospodarczy, mówi się dzisiaj:
wyższa jakość pracy, mówi się: wyższa jakość życia. Tak na
marginesie, to nie jest wymysł Edwarda Gierka, tylko
Henry’ego Forda, który identyczne hasło wypisywał robotnikom
w swoich zakładach budowy samochodów. Im więcej będziesz
robotniku pracował, tym ci więcej zapłacą. To jest jasne.
Mówi się: manewr gospodarczy, mówi się: wyższa jakość życia,
mówi się: jedność polityczno-moralna narodu. Wokół czego?
Wokół pustki moralnej? Żeby tylko wokół pustki moralnej.
Boję się, że wokół czegoś znaczenie gorszego.
Mówi się różne slogany, my przechodzimy obok i to
akceptujemy, znaczy – my tego nie chcemy akceptować, my
tylko przyjmujemy do wiadomości, my zakładamy, że tak musi
być, my zakładamy, że cóż my jesteśmy – zateizowane
jednostki, których los zależy od bliżej nieznanych jakichś
mocy. Rząd, partia, zły sąsiad, czołgi radzieckie, ja wiem,
może kosmici?
Jest tylko jedna droga, żeby zerwać z tym wszystkim. Droga
najprostsza. Już mówiłem, tą drogą jest rzeczywisty szacunek
dla samego siebie...
Rzeczpospolita to wolność od bicia po twarzy. Jeśli
ktokolwiek chce być uczciwy wobec samego siebie, musi
wybierać – być bity po twarzy czy być sobą. To jest tylko
jedno pytanie, do którego chciałbym sprowadzić całą
wypowiedź. Bardzo bym prosił, żeby państwo łaskawie tylko
nad tym jednym pytaniem się zastanowili. Czy macie już dość
bicia po twarzy, czy chcecie nadal klęczeć na kolanach, czy
sądzicie, że Polacy staną się niewolnikami? [...] To
właściwe pytanie. Polska nie będzie niewolnikiem. Kto z
państwa chce być niewolnikiem? Proszę sobie zadać pytanie:
czy chcę być niewolnikiem, czy chcę być niewolnikiem? Jeśli
my jako społeczeństwo potrafimy sobie odpowiedzieć na to
pytanie, w tym momencie wszystko zostanie załatwione. [...]
Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela ujawnił się na
zewnątrz przed 10 miesiącami, w marcu ub. roku [1977]. Jest
to ruch, który nie ma kształtu organizacyjnego, nie ma
władz, nie ma statutu, nie ma członkowstwa, który skupia
ludzi dobrej woli, którzy chcą walczyć o prawa własne i o
prawa współobywateli. Ruch obrony prowadzi najprzeróżniejsze
formy działań, m.in. wydajemy w tej chwili trzy czasopisma.
[...] Te czasopisma są oczywiście czasopismami niesłychanie
ubogimi, nie mamy środków technicznych, nie mamy pieniędzy,
nie mamy urządzeń. Jedno z tych czasopism, „Opinia”,
największe, wychodzi w kilku tysiącach egzemplarzy. Obok
niego od października zaczęło ukazywać się czasopismo
studentów, czy też ogólnie czasopismo młodzieży –
„Bratniak”. W grudniu wyszedł drugi numer, zaczęło również
ukazywać się czasopismo dla wsi „Gospodarz” redagowane przez
uczestników Ruchu Obrony. W tej chwili w Polsce Ruch Obrony
posiada 11 – jak my to nazywamy – punktów
konsultacyjno-informacyjnych. Są to ośrodki, które mają
stałe dyżury, adres. Można tam zasięgnąć jakichś informacji,
zwrócić się o pomoc, jeśli ktoś jest krzywdzony. [...] M.in.
taki ośrodek jest w Szczecinie, Gdańsku, Bydgoszczy,
Poznaniu,
Wrocławiu, Łodzi, Katowicach, Krakowie, Przemyślu, Warszawie
i w Lublinie. [...] Prowadzimy najprzeróżniejsze akcje,
najprzeróżniejsze działania. Oczywiście prowadzimy działania
zarówno zespołowe, jak i indywidualne...
Za kilka [dni] czy za dwa tygodnie będziemy mogli skorzystać
z własnego prawa do wyborów. To co będzie, to będzie
głosowanie, a nie wybory. W tym miejscu nie chcę po prostu
używać słów, które cisną mi się na usta, żeby to określić.
[...] Prasa pisze: „Spełnij cie obowiązek wyborczy”. To nie
jest nasz żaden obowiązek, to jest tylko nasze prawo.
Wprawdzie my tego prawa nie będziemy mogli 5 lutego [1978
r.] wykorzystać z prostej przyczyny, że to nie są wybory,
ale nasze prawo będziemy mogli wykorzystać w każdej innej
formie. Naszym prawem jest nie głosować, naszym prawem jest
wszystkich skreślić, naszym prawem jest także na wszystkich
głosować. Ale jeśli takich kandydatów nie będzie na liście
wyborczej, to po co się trudzić i iść, po to, żeby skreślać.
Ale będziemy mieli okazję 5 lutego.
Działalność analogiczna jak Ruch Obrony jest na terenie
ZSRR, Czechosłowacji i NRD. Trzeba przyznać, że w Polsce
rozwija się to najszerzej, najpełniej, z największymi
efektami. W ZSRR istnieją dwa rodzaje grup, które przyjęto
nazywać „grupami odszczepieńców”, „dysydentów”. Mówię: dwa
rodzaje grup, ponieważ mamy do czynienia zarówno z
opozycjonistami rosyjskimi, jak i z opozycjonistami i
działaczami z republik.
Władza PZPR sięgać będzie do wszelkich metod, usiłując w
taki czy inny sposób związać ludzi ze sobą, oportunistów,
naiwnych, głupców, kogo tylko się da. I ona robi to dla
zupełnie innego powodu, po prostu ze strachu przed
przyszłością. Chce zyskać choćby pozornie jakichś
popleczników...
To chyba byłoby wszystko. Bardzo dziękuję państwu za
życzliwą uwagę, za to, że zechcieliście mnie państwo
wysłuchać. Przede wszystkim chcę raz jeszcze podziękować za
ten azyl, który udało mi się dzisiaj tutaj uzyskać. Po
prostu na co, jak na co, ale na Kościół my, Polacy, zawsze
możemy liczyć. Dziękuję państwu.
Stefaniak Marcin, „Wartości moralne Rzeczypospolitej” -
- szczeciński wykład Leszka Moczulskiego z 20 stycznia 1978
roku
w świetle dokumentów;
Pamięć i Sprawiedliwość 13/2008.
Wortal
Instytutu Historycznego NN im.
Andrzeja Ostoja Owsianego.
Materiały są dostępne na licencji
CC BY 3.0 PL.
Zezwala się na dowolne wykorzystanie treści pod
warunkiem
wskazania autorów praw do tekstu.
|