Lektura jest pasjonująca, choć wymaga skupienia i uwagi. W
oparciu o skąpe źródła (kluczową rolę odgrywają - jak podaje
autor - dwa polskie teksty: "Preliminaria do wojny 1939"
Józefa Becka oraz "Czy Polska mogła uniknąć wojny?" Edwarda
Śmigłego-Rydza oraz jedno zachodnie opracowanie - "Historia
dyplomacji" J.B.Duroselle'a [1]) Leszek Moczulski omawia
wybrane wątki europejskiej polityki międzynarodowej w
okresie od marca 1932 (schyłek republiki weimarskiej w
Niemczech) do lata 1938 (okres poprzedzający konferencję
monachijską).
Można powiedzieć,
że jest to wprowadzenie do pierwszego wydania głośnej
książki tego autora wydanej w 1972 r. "Wojna polska.
Rozgrywka dyplomatyczna w przededniu wojny i działania
obronne we wrześniu-październiku 1939". Tamta książka
zaczynała się bowiem po konferencji monachijskiej i omawiała
(w pierwszej części) politykę międzynarodową w 11 miesiącach
poprzedzających agresję Niemiec na Polskę.
Trochę niezrozumiałe jest
pominięcie wrześniowej konferencji czterech mocarstw w obu
tych książkach (pierwsze wydanie "Wojny Polskiej" oraz w
"Wojnie prewencyjnej"). Jeżeli jednak sięgniemy po nowe
wydanie "Wojny Polskiej" (Bellona, 2009), to znajdziemy
obszerną (ok. 120 stron) analizę upadku Czechosłowacji.
Znajdziemy tam także obszerne omówienie okresu 1933-1938.
"Wojna prewencyjna" jest więc powrotem autora do kwestii
omówionych już monografii z roku 2009 jednak z innym
rozłożeniem akcentów.
Książka składa się
z trzech części.
Część pierwsza -
"Rok trzech interwencji" to ok. 1/3 całości. Przedstawia
działania polityczne Piłsudskiego między marcem 1932 r. a
czerwcem 1934 r. To ostatnia wielka gra Marszałka. Wskutek
Wielkiego Kryzysu, wobec groźby rozpadu niemieckiej
gospodarki, mocarstwa zachodnie najpierw zwolniły Republikę
Weimarską z obowiązku spłaty reparacji wojennych, a
następnie uznały, że przestały obowiązywać postanowienia
traktatu wersalskiego ograniczające niemieckie siły zbrojne.
Piłsudski przystąpił do
gry po powrocie z wypoczynku w Egipcie (gdzie przebywał w
marcu 1932 r.) i zdecydował się zagrać kartą militarną
(zgodnie z klasyczną definicją Clausewitza, wedle której
wojna to także polityka, tyle, że prowadzona innymi
metodami). "Rzeczpospolita nie była mocarstwem, lecz musiała
pełnić funkcję mocarstwa"[2]. W efekcie latem 1932 r. mamy
tzw. kryzys gdański - Piłsudski sonduje reakcje Niemiec na
groźbę podjęcia działań militarnych przez Polskę. Niemcy
ustępują.
W 1933 r., już po dojściu Hitlera do władzy, Marszałek
trzykrotnie podejmuje działania, które mogły doprowadzić do
zbrojnej konfrontacji Polski z Niemcami: w marcu (kolejny
kryzys gdański - gotowość Polski zajęcia Wolnego Miasta[3]),
w kwietniu (defilada wojsk polskich w Wilnie - gotowość
Polski do akcji militarnej w Kłajpedzie i do uderzenia na
Prusy Wschodnie[4]) oraz w październiku 1933 (obchody
rocznicy bitwy pod Wiedniem - zgrupowanie 12 pułków
kawalerii w Krakowie gotowych w ciągu jednego dnia przekroczyć
granicę z Niemcami na Górnym Śląsku[5]). Francja propozycje
Piłsudskiego odrzuciła, ale działania te doprowadziły do
podpisania w Berlinie - 26 stycznia 1934 r. -
polsko-niemieckiej deklaracji o nieagresji na 10 lat[6].
Była to realizacja celu minimum polskiej gry - doprowadzenie
do normalizacji stosunków z Niemcami (oraz - osobno - z
Sowietami). Celu maksimum - powstrzymania remilitaryzacji
Niemiec - nie udało się osiągnąć wobec biernej postawy
Francji.
Czytelników zastanawiających
się, czy nie mamy tu do czynienia z nadinterpretacją faktów,
wypada odesłać do dokładniejszego prześledzenia każdego z
opisanych w książce incydentów. Jestem świeżo po pracy nad
książką o Ludwiku Muzyczce[7] i przyznaję, że to, co wiem o
roli "Benedykta" w Wolnym Mieście Gdańsku (który w latach
1930-1933 przygotowywał tam konspiracyjne struktury Związku
Strzeleckiego), w pełni potwierdza wniosek Leszka
Moczulskiego zawarty w Wojnie prewencyjnej - Polska
przygotowywała się wówczas do zajęcia miasta drogą działań
militarnych, co mogłoby doprowadzić do konfliktu
militarnego z Niemcami.
Część druga -
"Nadrenia" to ok. 1/6 całości. Opowiada wydarzenia
polityczne w okresie 1934-1936, których efektem była
remilitaryzacja Nadrenii. Zdaje się, że był to ostatni
moment, gdy można było względnie łatwo powstrzymać Hitlera.
Polska (Beck) złożyła Francji jednoznaczną deklarację dot.
akcji zbrojnej, ale - niestety - pozostała ona bez
odpowiedzi [8].
Część trzecia - "Sudety"
to ok. 1/2 całości. Przedstawia politykę europejską od
sierpnia 1936 do lata 1938. W okresie kryzysu sudeckiego,
gdy Francja prosiła Polskę o interwencje dyplomatyczną w
Berlinie w interesie Czechosłowacji, Beck zaproponował
Francji dużo więcej - ponowną gotowość sięgnięcia po środki
militarne[9].
Część druga i trzecia
pokazują jak zmieniała się sytuacja międzynarodowa w okresie
1934-1938 i stanowi uzasadnienie przyjętego założenia, że
gra Piłsudskiego w 1933 r. miała sens i szanse powodzenia.
Później - gdy sytuacja zmieniała się na korzyść Niemiec -
było to już coraz trudniejsze. Należy jednak podkreślić, że
- zgodnie z wywodem zawartym w książce - Polska proponowała
Francji działania militarne przeciwko Niemcom pięciokrotnie
na przestrzeni 5 lat (1933 - trzy razy, 1936 oraz 1938) i za
każdym razem propozycje te zostały przez Francję odrzucone.
W książce źle
wypada Francja - główne wówczas mocarstwo światowe i nasz
kluczowy sojusznik[10]. Autor wypowiada się z uznaniem na
temat ich wojennej doktryny[11] (która z reguły dzisiaj jest
krytykowana), natomiast gani cywilne podporządkowanie armii
politykom[12], którzy popełniali liczne błędy. Francuska
elita polityczna wypada w książce bardzo blado. Z tych
względów Francja nie podjęła polskich ofert dotyczących
powstrzymania remilitaryzacji Niemiec a przede wszystkim -
nie była gotowa na jakąkolwiek akcję militarną. Mało tego -
Francuzi nie postrzegali Polski jako równoprawnego partnera
względem siebie, ale usiłowali nam narzucić swoje warunki a
nawet prowadzili intrygi personalne próbując meblować skład
polskiego rządu (chodziło głównie o pozbycie się Becka)![13]
Brytyjczycy wypadają
równie fatalnie, ale nie za sprawą premiera Neville`a
Chamberlaine`a (1937-1940), którego Leszek Moczulski (nie po
raz pierwszy) rehabilituje, ale za sprawą jednego z jego
poprzedników - Ramseya MacDonalda (1931-1935) oraz ministra
spraw zagranicznych Anthony Edena (1936-1938), których autor
Wojny prewencyjnej obciąża główną odpowiedzialnością za
słabość militarną i politykę ustępstw Zjednoczonego
Królestwa wobec Niemiec w latach 30. ub. wieku. Autor
podkreśla, że Chamberlaine chciał zmienić tę politykę, ale
potrzebował czasu, aby odbudować kraj militarnie i stąd grał
na czas[14]. Moczulski po raz kolejny udowadnia, że sukces
brytyjski w Bitwie o Anglię (1940) to przede wszystkim
zasługa zbrojeń Chamberlaine`a a nie Churchilla, który
przyszedł poniekąd "na gotowe"[15] (autor nie ceni zresztą
kwalifikacji wojskowych Churchilla, przypominając jego
liczne błędy[16]). W konsekwencji takiego stanowiska, szczyt
polityki appeassementu (ustępstw) Moczulski przesuwa z
września 1938 (Monachium: Chamberlaine i Daladier), na
wiosnę 1936, gdy mocarstwa (Eden i Sarraut) zajęły bierną
postawę wobec remilitaryzacji Nadrenii przez Niemcy mimo
gotowości Polski do wywiązania się ze swych zobowiązań
sojuszniczych wobec Francji. "Marzec 1936 to szczytowy punkt
polityki obsłaskawiania agresora"[17]. Teoretyczne założenia
polityki appeasementu przedstawił Eden w Izbie Gmin już w
1933 r.[18] Eden był wtedy podsekretarzem stanu w .Foreign
Office.
Co do Niemiec - z zaskoczeniem
dowiedziałem się z książki, że już zanim Hitler doszedł do
władzy państwo to otwarcie wysuwało wobec Polski żądania
terytorialne dotyczące nie tylko Gdańska, ale także Pomorza!
Owszem, wiedziałem o wojnie celnej (od 1926 r.), którą
Niemcy nam wypowiedziały po konferencji w Locarno (w 1925
r.), ale jakoś umknęło mojej uwadze, że Republika Weimarska
wysuwała wobec nas żądania idące zdecydowanie dalej niż
warunki III Rzeszy z okresu październik 1938 - marzec 1939!
Charakterystyka Hitlera
przedstawiona przez Moczulskiego jest smakowita![19] Pod
pewnymi względami Hitler przypomina niektórych dzisiejszych
polityków. Sądzę, że autor celowo podkreślił te jego cechy,
które i dzisiaj możemy dostrzec u niektórych przywódców.
Przykładowo: "Wszystko, nawet drobne kwestie taktyczne,
istotne tylko w danej chwili, przedstawiał z tak wielkim
przekonaniem, że wyrastały do rangi fundamentalnych zasad
jego filozofii politycznej. Później, pod wpływem doraźnej
potrzeby, podobnym sprawom potrafił nadać całkowicie
odmienny wyraz. Nie przejmował się jednak tymi
sprzecznościami, których sam nie potrafił sprowadzić do
wspólnego mianownika"[20]. "Gdy kierowana przez niego partia
stała się najsilniejszą frakcją w Reichstagu i pojawiła się
realna szansa przejęcia rządów, Hitler uświadomił sobie, że
choć ogólnie wie, co chce osiągnąć, to nie potrafi określić,
w jaki sposób uzyskać założone cele"[21]. "Nie był w stanie
określić ani racjonalności projektów, ani konsekwencji ich
zastosowania - i jeśli podobały mu się obiecywane skutki,
aprobował propozycje bez większego namysłu"[22].
Wielkie wrażenie robi
szczegółowe omówienie konferencji Hitlera z doradcami (znane
już z Wojny Polskiej) z 5 listopada 1937 r.,w czasie której
Hitler przedstawił wizje i założenia swojej polityki
zagranicznej w najbliższych latach[23]. W rezultacie tej
konferencji niemieccy generałowie opracowali koncepcję wojny
błyskawicznej (Blitzkrieg), która była odpowiedzią na
potrzebę Hitlera, który chciał rozstrzygnąć wojnę zanim
włączą się do niej sojusznicy państwa napadniętego[24].
Ważną tezą Moczulskiego
jest stwierdzenie, że wojna w 1939 r. była dla Hitlera
jedynym ratunkiem przed katastrofa gospodarczą. Była ona
nieuchronna wskutek popełnionych wcześniej błędów w sferze
ekonomii[25]. Kluczowe było tutaj odsunięcie (w 1936 r.) od
niemieckiej gospodarki wybitnego ekonomisty Hjalmara
Schachta i powierzenie jej ekonomicznemu ignorantowi, byłemu
oficerowi lotnictwa - Hermanowi Goeringowi[26].
Inne kluczowe
stwierdzenie, dotyczy tego, kogo Hitler postrzegał za
głównego wroga Niemiec. Otóż wbrew powszechnemu przekonaniu
nie byli to Sowieci, ale Francuzi[27].
Zdumienie budzi
także fakt, jak wiele działań Hitlera, które dziś są
przedstawiane jako wynik przemyślanej strategii w
rzeczywistości były wynikiem improwizacji lub przypadku.
Jedną wielką improwizacją był przykładowo Anschluss Austrii,
opisany w książce bardzo szczegółowo[28].
Pozostałych graczy
międzynarodowych (Sowietów, Włochów a także Hiszpanów,
Austriaków, Czechosłowaków czy Litwinów) potraktowano w
książce mniej szczegółowo.
Kluczowe znaczenie dla układu
sił w Europie miała zmiana siły militarnej Niemiec oraz
zaniedbania zbrojeń przez Wielką Brytanię, które nastąpiły w
latach 30. Na początku tego okresu armia polska należała do
czołowej piątki kontynentu, którą stanowiły: Francja,
Sowieci, Polska i Włochy (obie armie na podobnym poziomie)
oraz Wielka Brytania - jako ostatnia![29] Taki stosunek sił
pozwalał grać Polsce kartą militarną w 1933 r. "Do 1935 r.
Polska była w stanie samodzielnie prowadzić wojnę z
Niemcami"[30]. Pod koniec tego okresu liderami byli już
Niemcy[31] a Brytyjczycy pospiesznie gonili stracony czas.
Zaskakująca
jest klasyfikacja reżimów politycznych w Europie w latach
30., której dokonuje autor. Do państw totalitarnych zalicza:
ZSRR, Niemcy, Portugalię, Włochy, Austrię i Hiszpanię.
Większość państw europejskich zalicza do krajów o
ograniczonej demokracji. Do grupy tej należała m.in. Polska
pod rządami sanacji (co zapewne jest tezą dyskusyjną), czy
Francja[32].
Charakteryzując wojnę
domową w Hiszpanii autor - znowu wbrew obiegowym opiniom -
zauważa elementy demokracji i dyktatury po obu stronach tego
bratobójczego konfliktu[33].
***
Bardzo ciekawe są polskie
wątki. Najwięcej jest ich w części pierwszej, która opowiada
o okresie, w którym żył jeszcze Piłsudski.
Najważniejsze znaczenie ma
wyjaśnienie kwestii, która jest istotna dla zrozumienia nie
tylko polskiej polityki zagranicznej przed Wrześniem, ale
także rozkazów Śmigłego po 17 Września, czy też taktyki
Armii Krajowej w czasie okupacji. Marszałek absolutnie
wykluczał prowadzenie przez Polskę walki na dwóch frontach. Oznaczało to bowiem sytuację beznadziejną i groziło
zniszczeniem substancji narodowej, co mogło całkowicie
uniemożliwić w przyszłości wznowienie niepodległościowych
działań[34]. Co ciekawe Leszek Moczulski uznaje, że
koncepcja ta nie miała zastosowania do Powstania
Warszawskiego i uznaje, że sprzeciw gen. Sosnkowskiego wobec
przeprowadzenia walk w Warszawie w 1944 r., w oparciu o taką
postawę, był dyskusyjny. "Niepodjęcie walki mogło przynieść
skutki gorsze niż doznane w rzeczywistości"[35].
***
Urodą książki są liczne smaczki - krótkie uwagi, dotyczące znanych spraw i ukazujące je w innym świetle. Przykładowo - autor przedstawia argumenty na rzecz hipotezy, że Reichstag podpalili jednak komuniści, a nie hitlerowcy[36]. Pyta o współodpowiedzialność moralną za zbrodnie nazistów czy komunistów tych, którzy reprezentowali w latach 30. postawę jednostronnego pacyfizmu[37]. Powołując się na pamiętniki Dmowskiego podważa jego zasługi na konferencji paryskiej (Polsce przyznano już Górny Śląsk po Opole bez żadnego plebiscytu, ale później polska dyplomacja to zaprzepaściła![38]). Przypomina też wrogą politykę Czechosłowacji wobec Polski[39], bierność Francji, która niewiele zrobiła dla poprawienia stosunki między swymi sojusznikami w Europie Środkowej a także naiwność Benesza, który długo nie dostrzegał zagrożenia niemieckiego i odmawiał bliższej współpracy z Polską[40], później zaś - gdy już był świadom tego zagrożenia - zachowywał się nieodpowiedzialnie[41]. Dziś o tym wszystkim się nie pamięta, obciążając Polskę jednostronną odpowiedzialnością za chłodne stosunki polsko-czechosłowackie w dwudziestoleciu.
***
Bogactwo treści "Wojny prewencyjnej" może
przyprawić o zawrót głowy każdego czytelnika, posiadającego
kompetencje do oceny omawianego tu dzieła. Porównując tę
książkę z wyemitowaną niedawno przez Telewizję Polską sztuką
Teatru Telewizji pt. Marszałek[42], poświęconą temu samemu
zagadnieniu - wojnie prewencyjnej, trudno nie dostrzec
płycizny spektaklu. Dobra gra aktorska[43], autentyczne
realia Belwederu oraz sentymentalna atmosfera nie zastąpią
pogłębionej refleksji i intelektualnej analizy. Zestawienie
obu dzieł dowodzi, że Józef Piłsudski i rządy sanacyjne to
ciągle trudny temat, wymagający odpowiedniego przygotowania
i warsztatu. Osoby, które zainteresował spektakl teatralny
odsyłam więc do lektury książki Leszka Moczulskiego.
Ale "Wojnę prewencyjną" powinni
przeczytać także wszyscy zainteresowani historią XX-lecia
międzywojennego i II wojny światowej a szczególnie -
politycy odpowiedzialni dzisiaj za polską politykę
zagraniczną. Dla tej ostatniej grupy powinna to być wręcz
lektura obowiązkowa - praktyczna lekcja jak należy
analizować politykę zagraniczną innych państw. Należałoby
dziś np. wrócić do pomysłu Marszałka, który powołał w ramach
GISZ wyspecjalizowaną komórkę sztabową pod kryptonimem
"Laboratorium", która analizowała polityki innych krajów,
m.in. biorąc pod uwagę ich sytuację ekonomiczną oraz
uwarunkowania wewnętrzne[44]. Jak bardzo efektywne jest to
narzędzie dowodzi lektura "Wojny prewencyjnej", której autor w
taki właśnie sposób analizuje i tłumaczy politykę Niemiec i
Francji.
Mirosław Lewandowski