Wypowiedzi uczestników dyskusji
nurni
Jest za późno bym tak Kolege Emgie chwalił za celne uwagi
jak i krytykował za uwagi ktore w mojej opinii sa kulą w
płot.
Watek zawieszam bo tak film Emgie jak i dyskusja wokól tego
filmu jest w mojej opinii bardzo cenna.
Znacznie ciekawsza niz jakies prawybory, ocipienie globalne,
pląsy damsko-męskie i co tam jeszcze na FF dominuje.
Prosze o opinie, prosze tym razem nie wpisywac miast.
Zaranek
Chciałbym zwrócić uwagę na bardzo wątpliwy dla mnie fragment
z wypowiedzi p. Gawlikowskiego:
"Dociskany pytaniami o te dowody, Sawicki mówi, że „jest
przynajmniej jeden taki dowód, z 1989 roku, bodajże jeszcze
z października”. Nie trzeba być historykiem, żeby wiedzieć,
że w październiku 1989 rządził już w najlepsze rząd
Mazowieckiego i zarzut kontaktów z jego szefostwem MSW
mający dowodzić zdrady Polski, jest groteskowy."
Zdaje się, że p. Gawlikowski nie pamięta, kto był w
październiku 1989 r. szefem MSW i jak ów minister "rządził w
najlepsze". Stąd stwierdzenie o groteskowości zarzutu nie
jest zbyt wiarygodne.
* * * *
Skąd wszakże wiadomo, że właśnie to oficjalne spotkanie miał
na myśli p. Sawicki z IPN? Także p. Gawlikowski nie tłumaczy
bliżej, dlaczego uznał zarzut za groteskowy, bo przywołał
jedynie fakt rządów Mazowieckiego. A to chyba za mało.
Gutta Cavat
Groteskowość tego zarzutu nie polega na tym, że szefem MSW
był nadal Kiszczak, ale na tym, że było to spotkanie
oficjalne, o którym donosiła prasa (oczywiście poza prasą
wewnątrzkapeenowską oględnie i jednozdaniowo, bo przecież i
tak było embargo w mediach na KPN) i było związane z
żądaniem przyznania dla partii politycznych pomieszczeń na
oficjalne lokale - czyli potwierdzenie ze strony władzy, że
uznaje nie tylko istnienie i legalność partii opozycyjnych
wobec rządu, ale także że są one częścią oficjalnego życia
publicznego - wtedy wszelkie lokale i budynki były jeszcze w
rękach państwa i miało to charakter symbolu. O ile pamiętam,
to chodziło również o całą infrastrukturę praktyczno-prawną
działania partii politycznych oraz zapowiedź działań, które
następią w wyniku nieżyczliwej postawy władz. nie jestem
pewien, ale zdaje się, że uczestniczył w tych rozmowach
także niejaki Aleksander Hall, ówczesny minister ds.
kontaktów z partiami politycznymi, ale kompletnie bez władzy
i tylko jako kwiatek do kożucha.
Przypominam, że ówczesny Minister Spraw Wewnętrznych
sprawował kompletną władzę na CAŁOŚCIĄ spraw wewnętrznych w
kraju, w tym nad administracją publiczną, samorządami i
lokalami biurowymi.
Zaranek
Skąd wszakże wiadomo, że właśnie to oficjalne spotkanie miał
na myśli p. Sawicki z IPN? Także p. Gawlikowski nie tłumaczy
bliżej, dlaczego uznał zarzut za groteskowy, bo przywołał
jedynie fakt rządów Mazowieckiego. A to chyba za mało.
Gutta Cavat
Bo najprawdopodobniej Sawicki przeczytał o tym spotkaniu
grzebiąc w oficjalnych archiwach MSW z tamtego czasu, a tam
stało jak wół w księdze czynności czy czymś takim albo
notatce sekretarza lub zaleceniach do wykonania po spotkaniu.
Może też była notatka o ilości zużytej kawy i wody
mineralnej.
Bo nie sądzę, żeby przewertował całe roczniki ówczesnej
prasy.
PS
Możliwe też, ze była o tym spotkaniu wzmianka i w teczce
bezpośrednio ubeckiej na Moczulskiego, gdyż inwigilacją KPN
SB zajmowała się do później wiosny 1990 roku. A także
podsłuchiwaniem najwyższych dostojników Kościoła, co KPN
wywlekło na światło dzienne i co przyczyniło się do
przyspieszenia dymisji Kiszczaka. (Prawdopodobnie dostało te
stenogramy od kogoś zainteresowanego uwaleniem Kiszczaka,
może od Wałęsy, może od Kaczyńskich, może od Kozłowskiego.)
Zaranek
Jeszcze parę wpisów i dowiem się od Pana, o czym Sawicki
myślał przy goleniu i co jadł na śniadanie... Ja wszakże nie
wiem, co miał na myśli, ale wątpię, aby jako specjalista od
dokumentów SB (jako pracownik IPN i lustrator od
Nizieńskiego) mógł uznać coś błahego za podstawę do swoich
twierdzeń. Tak czy inaczej p. Gawlikowski przywołał tylko
Mazowieckiego na obalenie jego domysłów (zarzutów?).
Konfederata
pamiętam, jak późną jesienią 1989 uczestniczyłem w spotkaniu
z min. Hallem w siedzibie Urz. Woj. w Katowicach jako
członek delegacji KPN (na prosbę Słomki, wraz z szefem O.A.
KPN "Legion") w sprawie lokali i potrzeb KPN. Hall
przyjechał do katowic i spotykał sie w pokoiku z
przedstawicielami różnych 'sił politycznych". Efekt był
zaden.
Było to po akcjach okupacji przez Ślaski V Obszar KPN
siedzib PRON w Katowicach, Żorach, Sosnowcu, ZSMP W Bielsku
i Delegatury NIK w Opolu (skad OPPMO nas wygarnęło).A przed
styczniową okupacją KW PZPR w Katowicach.
em_gie
"Zdaje się, że p. Gawlikowski nie pamięta, kto był w
październiku 1989 r. szefem MSW i jak ów minister "rządził w
najlepsze". Stąd stwierdzenie o groteskowości zarzutu nie
jest zbyt wiarygodne"
To był zarzut o agenturalne kontakty Moczulskiego z
kierownictwem MSW trwające rzekomo kilkanaście lat. Jeśli
tego ma dowodzić wyłącznie spotkanie z ministrem rządu
Mazowieckiego, to podtrzymuję, że to groteska.
Poufne (nie ujawniane opinii publicznej) kontakty z tym
samym Kiszczakiem mieli wtedy od ponad dwóch lat Lech Wałęsa,
Andrzej Stelmachowski, Władysław Frasyniuk, Lech Kaczyński,
Władysław Liwak, Tadeusz Mazowiecki, Jacek Merkel, Alojzy
Pietrzyk, Edward Radziewicz, Bronisław Geremek, Mieczysław
Gil, Witold Trzeciakowski, Adam Michnik, Zbigniew Bujak,
Jacek Kuroń, Andrzej Wielowieyski, Ryszard Bugaj, ks. Alojzy
Orszulik, ks. abp Bronisław Wacław Dąbrowski i ks. bp
Tadeusz Gocłowski.
"Skąd wszakże wiadomo, że właśnie to oficjalne spotkanie
miał na myśli p. Sawicki"
Chyba miał na myśli nieoficjalne, co nie zmienia istoty
zarzutu.
To nie Moczulski zrobił z komunistycznego bandziora ministra
rządu wolnej już rzekomo Polski. Tego możemy gratulować
choćby wymienionym wyżej panom, łącznie z obecnym
prezydentem RP.
Nie ma nic dziwnego, że minister spotyka się z liderem
głównej partii opozycyjnej. Takie spotkania były, równiez w
gronie kilku ministrów. Dotyczyły akcji okupowania przez KPN
lokali PZPR i PRON, blokad baz sowieckich, przydziału lokali
organizacjom opozycyjnym, itp.
Żadna rewelacja, żaden dowód zdrady.
Powiem więcej! Gdyby pan Sawicki znał historię wspólczesną,
gdyby czytał książki na ten temat, a nawet gdyby oglądał
telewizję (był taki program "100 pytań do..."), wiedziałby
że Moczulski spotykał się z Kiszczakiem wcześniej, w
sierpniu 1989 roku.
Moczulski wielokrotnie opowiadał o okolicznościach spotkania
i jego przebiegu.
Miało to miejsce w pierwszych dniach sierpnia, po
zatwierdzeniu przez sejm Kiszczaka na funkcję premiera.
Żadna tajemnica, żadna rewelacja.
Pociec aka Czerwona Cegła
Chciałbym przeczytać odpowiedź Gontarczyka, ale tym razem
konkretną - o ile jest w stanie.
Plus
Warto obejrzeć cenzurowany film z TV, jak ktoś nie widział.
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=3284321
Głośny film Macieja Gawlikowskiego o KPN - "Pod prąd" na
youtube!
Moczulski dostawał wyroki po 7 lat więzienia, a teraz
przyszły prezydent Komorowski mówił, że był prześladowany,
bo 1 mc spędził w areszcie. Film demaskuje niezłą ustawkę
przez komunistów "opozycji" w której byli też
okrągłostołowcy Kaczyńscy, dzięki temu postkomuniści
rozkradli i rozkradają infrastrukturę energetyczną, firmy,
ziemię w Polsce, zadłużając przy okazji Polaków deficytem
finansów publicznych 700mld zł i deficytem w ZUS na 1800mld
zł.
Nurni (anonimowo)
Kolega Emgie pisze:
"Zdaniem Gontarczyka: „Z filmu „Pod prąd” wynika, że ich
praca to nic. Bo słynną „listę Macierewicza”, miał stworzyć
„jakiś esbek”, bodaj płk Anklewicz”.
Takiego stwierdzenia oczywiście w filmie nie ma, to wytwór
fantazji Gontarczyka. Wręcz przeciwnie, jest nawet wyraźnie
powiedziane, że sporządzający „listę Macierewicza”
pracownicy Wydziału Studiów byli młodymi, oddanymi sprawie
ludźmi (mówi to Tomasz Tywonek)."
Twierdze (ja nurni) ze przesłanie filmu było tu akurat jasne
i powatpiewam mocno w to że scena akurat tak wyszła.
Przesłanie powiadało ze za listą Macierewicza stoi jakis
esbek.
Emgie pisze:
"Być może określenia „gnój” i „bolszewik” to dla
Gontarczyka nie są wyzwiska"
Pojawily sie juz (juz czy raczej wreszcie) przeprosiny p
Gontarczyka. Trzeba oddac w tym miejscu naszemu Koledze (nieslusznie
w mojej opinii postrzeganego przez niektórych jako zawadiaka)
ze zachował zimną krew. Dzieki czemu uratował dalszą
dyskusje. Zresztą juz polemika z p Wyszkowskim pokazała ze
Kolega Emgie nie jest jakis specjalnie pedantyczny gdy
zarzuca mu sie nieprawdziwe historie - widac wyznaje bliski
i mi pogląd ze obrażają sie wyłacznie służace.
Dalej. Kolega Emgie przypomina o naciskach na decydentów by
jego film trafił raczej na półkę. To ciekawe ze jakos nikomu
nie wstyd.
Wszak jesli film manipuluje (wskazałem na wstepie taki
fragment) to przecie stwarza to doskonała okazje do polemiki.
Chocby i nieprzyjemnej (przypominam jak Gontarczyk
zrecenzował ksiazke Zyzaka) ale pro publico bono.
Jesli Jerzy Zalewski faktycznie poleciał wachowskim (to
narzucajace sie porównanie - Wachowski ostrzegał przed 4
czerwca Macierewicza ze lista nie moze zawierac niczego co
ubrudzi Wodza) i napisał ze nic nie moze podwazyc opinii
innych wodzów to jest to ogromne rozczarowanie...
Jesli nawet jestesmy gotowi zwalczac mit Leszka Moczulskiego
(ja jestem gotów, uwazam ze Leszek Moczulski ma epizod
delatorski) to wobec zachowan IDENTYCZNYCH w swej naturze
trzeba siarczyście splunąć.
Dalej. Powody dla których Kolega Emgie wyciał był p.
Sawickiego nie brzmią jakos przekonywująco. Pisze ze chciał
nam oszczedzić absurdów, dodaje ze na sercu lezy mu prestiż
IPN. Wątpię :)
W tym miejscu wyraże rewolucyjną czujnosc i poprosze o pomoc
innych Kolegów bo cos mi mocno zazgrzytało. Przytocze
dluższy fragment wypowiedzi Kolegi Emgie:
"Zdaniem Sawickiego, Moczulski był „ogólnie znanym
gloryfikatorem PPR-u i zwolennikiem Moczara”, co było
powszechnie znane, bo pisywał na ten temat artykuły w „Stolicy”.
Po serii moich pytań, Sawicki przyznał, że tych rzekomych „promoczarowskich”
tekstów nigdy nie czytał, a wie o tym „z akt SB, ale nie
tylko z akt „Lecha”, ale przede wszystkim z akt jego wrogów,
choćby z akt na KOR”. Tak wygląda warsztat historyka
pełniącego funkcję wicedyrektora archiwów IPN"
Kolega Emgie wytknął ze owych "promoczarowskich" tekstów
nigdy nie było. No dobrze.
A czy było moze jakies pro-prlowskie? Hmm... a moze (jesli
były) to czy czasem nie po pazdzierniku 1956?
Zastanawia mnie czemu Emgie rozprawia sie z "promaczaryzmem"
a przechodzi nad zarzutem "gloryfikacji PRLu". Gloryfikował
Moczulski ten PRL czy to "absurdy"?
em_gie
Ech, Nurni... Będziesz się w piekle smażył.
Przez Ciebie łamię postanowienie.
Ale trudno :-)
"Twierdze (ja nurni) ze przesłanie filmu było tu akurat
jasne i powatpiewam mocno w to że scena akurat tak wyszła.
Przesłanie powiadało ze za listą Macierewicza stoi jakis
esbek"
Naprawdę uważam młodą ekipę Wydziału Studiów za ideową,
patriotyczną i przekonaną, że robi dobrą robotę. Zaryzykuję
twierdzenie, że gdybym się w niej znalazł, robiłbym to samo
i dziś pewnie broniłbym Macierewicza. Zresztą znam dwie
osoby z tej ekipy i mam o nich jak najlepsze zdanie. Choć o
tej jednej sprawie wolę z nimi nie rozmawiać, bo nie
dopuszczają do siebie żadnych wiadomości.
Wydział to jedno, a ich szefowie to drugie. Postanowiłem
ruszyć temat Anklewicza, żeby pokazać fałsz twierdzenia, że
po jednej stronie byli wtedy antykomunistyczni patrioci bez
skazy pod wodzą pana Antoniego, a po drugiej wstrętni agenci
i ich etatowi obroncy z Bolkiem na czele.
Otóż opowieści o głębokich zmianach w MSW za Macierewicza to
bajki, a wyjątkowo obrzydliwy typ, jakim jest Anklewicz, był
jego bliskim dość współpracownikiem.
Mam wypowiedź jednego ze współpracowników Macierewicza,
który mówił, że Anklewicz miał staly dostęp do ministra,
wchodził do niego bez wcześniejszego umawiania się, a był to
przywilej wąskiej grupy ludzi. W innej wypowiedzi pada
stwierdzenia, że Anklewicz mógł mieć wpływ na kształt listy,
brał udział w tych pracach.
To wszystko nie jest tylko czarne lub białe. Mamy w tej
ekipie oddanych Polsce patriotów, ale mamy też obrzydliwych
esbeków. I tylko to chciałem pokazać.
"Powody dla których Kolega Emgie wyciał był p Sawickiego
nie brzmią jakos przekonywująco. Pisze ze chciał nam
oszczedzić absurdów, dodaje ze na sercu lezy mu prestiż IPN.
Wątpię :)"
:-)
Jak by to ująć, żeby nie obrazić p. Sawickiego...
Jego wypowiedzi są dość szczególne nawet w tonie. Mówi z
takim osobistym zaangażowaniem, jakby jego życie od tego
zależało. Jest bliski poetyki Gontarczyka mówiącego na mój
temat. Mało w tym konkretów, dużo opinii, a nawet inwektyw.
Do tego dochodzi absurdalność tez i zaprzeczanie samemu
sobie.
I co z tym zrobić w filmie? każda taka wypowiedź wymaga
skontrowania. Niekiedy wymaga dłuższego wykładu, jeśli
dotyczy spraw procedur MSW PRL.
Gdzie to zmieścić?
Jak odeprzec zarzut, że film miał być o KPN-ie, a jest w
dużej części o papierach SB na Moczulskiego z okresu przed
KPN-em?
Przyznam, że najpierw chciałem dać Sawickiego do filmu,
nawet powstała taka wersja. Jego wypowiedzi dałem bez
komentarza innych osób, zbite w 3 bloczki. Niestety, efekt
był komiczny. Kilkanascie osób, które to widziały, łapały
się za głowę i w zależności od stosunku do instytucji IPN-u,
albo pokładały się ze śmiechu, albo krzyczały (jak pewien
znany reżyser): "Wbijasz nóż w plecy lustracji!".
Jedynym dobrym wyjściem było usunięcie całości. P. Sawicki
powinien być mi za to wdzięczny.
"Kolega Emgie wytknął ze owych "promoczarowskich"
tekstów nigdy nie było. No dobrze"
Wertowałem już lata temu roczniki Stolicy, rozmawiałem z
kilkoma osobami głoszącymi tezę o udziale LM w moczarowskiej
propagandzie i nic.
Poza jednym - autorem tej oszczerczej ploty jest były
funkcjonariusz Informacji Wojskowej Lewandowski, który na
fali pomarcowej emigracji wybrał wolność i został
przygarnięty przez środowiska polonijne jako fridom fajter i
ofiara reżimu.
Tenże Lewandowski napisał w paryskiej Kulturze (wot kultura!)
o Moczulskim, że to straszny antysemitnik, pomiot
moczarowski i szkodnik. Od tego momentu wersja taka stała
się obowiązująca wśród sporej części aktywu KOR-u.
"A czy było moze jakies pro-prlowskie? Hmm... a moze (jesli
były) to czy czasem nie po pazdzierniku 1956?"
Były. Pewnie i po październiku i przed.
"Zastanawia mnie czemu Emgie rozprawia sie z "promaczaryzmem"
a przechodzi nad zarzutem "gloryfikacji PRLu". Gloryfikował
Moczulski ten PRL czy to "absurdy"?"
To jest szersze pytanie.
Czy zarzut gloryfikowania PRL-u można postawić każdemu, kto
wtedy był dziennikarzem i pisał na tematy historyczne czy
społeczne (o politycznych nawet nie ma co mówić)?
Pewnie można.
Cała ówczesna pisanina porządnych, przyzwoitych ludzi
parających się tym fachem, polegała na przemycaniu "wrogich"
treści. Sztuka polegała na tym, żeby te perełki pochować w
jak najmniej śmierdzącym g...
Takie były realia. Oczywiście możemy powiedzieć, że wtedy
patrioci to tylko Żołnierze Wyklęci albo ludzie, którzy
uciekli z oficjalnego życia i woleli być palaczami czy
magazynierami, byleby nie uczestniczyć w kłamstwie.
Możemy.
Tylko czy to bedzie mądre i sprawiedliwe wobec wielu tych,
którzy walczyli o Polskę, o pamięć, o wartości, będąc w
oficjalnym nurcie.
Czy np. Jan Olszewski, Stefan Kisielewski, Władysław
Bartoszewski, Jerzy Ślaski, Cezary Chlebowski, Leszek
Moczulski to kolaboranci?
A gwarantuję, że z bogatego dorobku publicystycznego każdego
z nich możnaby zrobić mix, dowodzący, że "gloryfikowali
PRL".
Dlatego sprawy gloryfikowania PRL-u nie ruszałem. Tu każdy
musiałby ocenić na podstawie całych artykułów - czy były
wartościowe, niosące patriotyczne przesłanie, czy też były
propagandowym kitem.
Nurni (anonimowo)
Cześć:)
"Postanowiłem ruszyć temat Anklewicza, żeby pokazać
fałsz twierdzenia, że po jednej stronie byli wtedy
antykomunistyczni patrioci bez skazy pod wodzą pana
Antoniego, a po drugiej wstrętni agenci i ich etatowi
obroncy z Bolkiem na czele"
Tak w istocie było i zadna przebitka z tym Anklewiczem w tle
tego nie zmieni. Był to ten fragment filmu w którym uniosłem
wysoko brwi myśląc : po co ta insynuacja? Pan Moczulski
znalazł sie na liscie konfidentów gdyż Anklewicz bywał w
gabinecie Macierewicza? Brak wszak jakichkolwiek chocby
poszlak by osoba Anklewicz ową listę układała. Twierdze ze
ten fragment zawierał insynuacje.
Jesli jest udokumentowana wypowiedz kogos tam ze Anklewicz "brał
udział w pracach" nad listą konfidentów to mysle nalezało ja
po prostu umiescic. W celu odswiezenia pamieci tym ktorzy by
temu ewentualnie zaprzeczali - prawda?
Zdecydowanie bardziej to wymowne niz przebitki z Anklewicza
i Macierewicza - z ponurą muzyką (o ile dobrze pamietam) w
tle.
"To wszystko nie jest tylko czarne lub białe. Mamy w tej
ekipie oddanych Polsce patriotów, ale mamy też obrzydliwych
esbeków. I tylko to chciałem pokazać."
Ano wiem ze nie jest czarno białe ale odcienie szarości (mowiac
najdelikatniej - bo wszak wyzej pisze o insynuacji) nadałes
sam.
Twierdze ze ten esbek na tle Macierewicza to nie coś co
chciales pokazac ludowi jako pewna swoista ciekawostkę. Bo
wszak to niezła sensacja. Cos z gatunku potencjalnej
sensacji o tym ze u Aleksanderka zasiegał porad nie tylko
Kapciowy ale i sam Papież.
To nie była zatem ciekawostka ale w mojej opinii celowy
zabieg. Wszak niedlugo potem musialy sie w koncu pojawic
zdjecia z nocnej zmiany.
Ja rozumiem to tak ze zeby znieczulić publiczność na wymowe
owych wydarzen z 4 czerwca 1992 pojawił się dośc słabo
udokumentowany (bynajmniej nie z winy widza) watek o tym jak
to Anklewicz wpływał czy mogł wpłynąc na umieszczenie Wodza
na liscie konfidentów.
Jak widze co do Sawickiego nie myliłem się.
Wyjasniam. Podejrzewałem ze p Sawicki ma pewną skazę typową
dla historyków pokroju Friszkego. Skoro Leszek Aleksander
popuszczał cos za czasów Moczara to był to moczaryzm.
Znasz termin "gierkizm"?
No własnie - ja też nie znam.
Panu Sawickiemu skojarzyło sie akurat z "biała chusteczka" i
to JEGO wina ze nie ograniczył sie jedynie do oczywistego
stwierdzenia. Pan Moczulski opiewał PRL - na tym mogł
Sawicki poprzestać.
ps
No faktycznie wspólna szkoła:)
Dopiero teraz widze Twoj respons do Gontarczyka.
A wspolna nie tylko ze wzgledu na obrazalskie "sluzące" ale
i z powodu dla mnie najnormalniej zrozumialego. W zadnym
miejscu swego responsu, tam gdzie przyznaje Ci racje, nie
napisałeś: "No wlasnie - zobacz jak mnie biją!". A przeciez
miałbyś do tego dobre prawo.
Zrobiłes Kolego film o wodzu. Zamiast zrobic film o "Żabach"
z KPN. Siła KPN nie był Leszek Aleksander, tak jak siła
Solidarnosci nie był Lech Wałęsa.
Wydaje mi się ze dopiero takie postawienie rzeczy,
przypomnienie postaci z KPN ktore robily to co normalny
czlowiek robiłby wobec dranstwa, byłoby śmiertelnym strzałem
wobec elit. Peowskich, pisowskich, dziadowskich.
To jest mój NAJPOWAŻNIESZY zarzut wobec Twego filmu.
Ja w stanie wojennym byłem kajtkiem, ale tak sie jakos
złożyło ze nie opusciłem zadnego nielegalnego zgromadzenia w
warszawce. Juz po pierwszym widzialem ze najbardziej
obrywają ci ktorzy nie umieli tak dobrze jak ja spierdalać.
Pisalem kiedyś o tym na forach gazety, wciaz nie moge
zapomniec krzyku staruszek ktorym nie udalo sie schronic w
kosciele gdy swistały pały a ja oczywista byłem szybszy.
To bardzo mozliwe ze krzyczanemu wraz z innymi wcześniej:
"Lech Wałesa".
Ale jesliby kto kiedy zrobił film o Solidarnosci to bardzo
chcialbym by był to film o tych starszych paniach które
poruszały sie jakos tak niezgrabnie (obrazek z 3 maja 1982,
spod katedry św Jana).
Pokazałes ze to umiesz, by niedawno pokazac ze nie zawsze....
:)
Filmy o Lechach czy Leszkach są, twierdze, mniej ciekawe od
tych które nie powstają - a POWINNY.
O Żabach.
Pozdrowienia.
em_gie
Nurni,
Jest mi niezwykle przykro z powodu tego, co za chwilę
napiszę.
Wolałbym tego nie robić, ale cóż...
Masz cholernie dużo racji i na dodatek piszesz o sprawach
dla mnie istotnych. Większość krytyków filmu po raz setny
odgrzewała dyskusję o 4 czerwca i teczkach. Dyskusję
nieświeżą jak bigos w restauracji Popularna w Zagórzu.
Ty bijesz celnie i to mnie martwi :-)
"Jesli jest udokumentowana wypowiedz kogos tam ze
Anklewicz "brał udział w pracach" nad listą konfidentów to
mysle nalezało ja po prostu umiescic. W celu odswiezenia
pamieci tym ktorzy by temu ewentualnie zaprzeczali - prawda?"
Prawda. Masz rację.
"zeby znieczulić publiczność na wymowe owych wydarzen z
4 czerwca 1992 pojawił się dośc słabo udokumentowany (bynajmniej
nie z winy widza) watek o tym jak to Anklewicz wpływał czy
mogł wpłynąc na umieszczenie Wodza na liscie konfidentów"
Trochę nie tak...
Nie uważam obalenia rządu Olszewskiego za coś haniebnego.
Gdybym oceniał ten rząd wyłącznie po deklaracjach, to pewnie
płakałbym po nim rzewnie, ale patrząc na jego dokonania, na
ten dziwny zespół ludzi bez programu, pozostaję zimny i
nieczuły na jego krzywdę jak Feliks Edmundowicz wizytujący
Łubiankę.
Nie sugerowałem, że Anklewicz umieścił Moczulskiego na
liście. Tak na pewno nie było. Pokazywałem tylko, że Wydział
Studiów badając esbeckie teczki korzystał z "prawdziwych
fachowców" - tych, którzy je wytwarzali. I oni oczywiście
mogli też w ten sposób kontynuować dawne gry.
Na pewno jednak nie aż tak wprost, żeby decydować o
umieszczeniu Moczulskiego na liście.
To byłoby zbyt prymitywne :-)
"Leszek Aleksander"
L.A. Moczulski to znany poeta.
Leszek Robert.
"Znasz termin "gierkizm"?
No własnie - ja też nie znam"
Znakomite! Będę korzystał :-)
"Pan Moczulski opiewał PRL - na tym mogł Sawicki
poprzestać"
Tak. To byłoby uderzenie celne, trudne do obalenia, bo
wymagałoby to ukazywania sensu całych, dużych artykułów
historycznych, więc w polemice byłoby nie do odparowania.
I byłoby to prawdą. Oczywiście w tym sensie, że każdy
ówczesny oficjalny dziennikarz piszący o historii czy na
tematy społeczne w jakimś stopniu to robił.
"Zrobiłes Kolego film o wodzu"
Chyba jednak nie.
Zauważ, że współczesnych wypowiedzi Moczulskiego nie jest
więcej niż np. Szeremietiewa.
Odbierasz to w ten sposób, bo żeby na jajach stawać, to
opisując uczciwie KPN nie sposób ukryć tego, że Moczulski
był jej ideologiem, twórcą, liderem i postacią największego
formatu wśród wszystkich Konfederatów.
Nikomu oczywiście nie ujmując...
To dlatego wygląda Ci to na "film o wodzu", że właśnie
uciszenia Moczulskiego domagał się Breżniew, że to
Moczulskiego oglądamy na ławie sądowej, kiedy mocno wychudły
na kiszczakowym wikcie, rzuca hardo w twarz odpowiedzi
sędziemu, to wreszcie jego kawał życia został w ponurym
gmachu kryminału w Barczewie...
"Wydaje mi się ze dopiero takie postawienie rzeczy,
przypomnienie postaci z KPN ktore robily to co normalny
czlowiek robiłby wobec dranstwa, byłoby śmiertelnym strzałem
wobec elit. Peowskich, pisowskich, dziadowskich.
To jest mój NAJPOWAŻNIESZY zarzut wobec Twego filmu.
(...) Pokazałes ze to umiesz, by niedawno pokazac ze nie
zawsze.... :)
Filmy o Lechach czy Leszkach są, twierdze, mniej ciekawe od
tych które nie powstają - a POWINNY.
O Żabach"
Rozwaliłeś mnie.
Masz rację.
Oczywiście masz rację, ale ten film, jako pierwszy film o
Konfederacji musiał mówić o wielkiej polityce, o liderach, o
historii partii, przede wszystkim o sensie jej istnienia.
Do tego zobowiązywała mnie umowa producenta z Telewizją.
Wiem, że żadne tłumaczenia nie zabrzmią równie dobrze jak
Twoje zarzuty, ale weź pod uwagę "czynniki zewnętrzne".
Pierwszy zarzut ze strony TVP po obejrzeniu wstępnej wersji
filmu był taki: "Za mało Moczulskiego! Proszę wywalić te
boczne osoby, chcemy usłyszeć te historie opowiedziane przez
niego, chcemy dużo jego refleksji na temat polityki,
historii, także wspólczesności. I stanowczo za dużo dał pan
materiałów archiwalnych!".
Dasz wiarę? :-)
Chciałem połączyć te dwie sprawy i dać sporo wypowiedzi osób
nieznanych, takich właśnie, o jakich piszesz.
Niestety, nie udało mi się. Może zabrakło mi umiejętności
warsztatowych, może nie miałem pomysłu, może nie potrafiłem
usunąć żadnego z obecnych teraz w filmie wątków...
Efekt był taki, że historie (znakomite!) opowiedziane przez
Marka Bika czy Teresę Baranowską wylądowały w koszu, bo nie
było szans ich zmieścić.
To są świetne opowieści. Mam je nagrane i mogły by stanowić
podstawę innego filmu, ale nie mam wątpliwości, że żadnego
filmu w przewidywalnym czasie nie zrobię. Rozglądam się za
jakąś robotą poza branżą :-(
Wyrzucenie tych relacji to moja porażka, choć nie wiem czy
to w ogóle było wykonalne. Na pewno nie w tych ramach
czasowych.
Na etapie montażu, Telewizja dostała propozycję, że za te
same pieniądze, co godzinny film, dostaną dwa godzinne lub
trzy półgodzinne. Wówczas była szansa na to, czego -
słusznie - oczekiwałeś.
Niestety, Telewizja odmówiła.
Wiem, że to trudne do wyobrażenia, ale nie chcieli dostać
więcej za te same pieniądze.
Teraz wiem dlaczego - zamiast jednej kasety, zalegałyby im
na półce trzy :-)
Dyskusja odbyła się w drugiej połowie marca 2010 r. na portalu www.fronda.pl
. . . . . .