Krzysztof Wołodźko "Consolamentum - Człowiek na każdą epokę (z TVP2) [28 lutego 2010, na blogu]
W filmie Maćka Gawlikowskiego "Pod Prąd"
zawarte są archiwalne materiały z Dziennika
TV, dotyczące m.in. mini-cyklu z "Archiwum
Solidarności". Są to hardkorowe PRL-owskie
agitki przygotowywane na zlecenie
odpowiednich służb, starsi pamiętają, młodsi
może widzieli.
Film Gawlikowskiego w TVP2 nie pójdzie, bo
jak się dowiedział, nie ma pasma, "może
latem". Latem...
I teraz pointa: współautorem tych
propagandowych materiałów dla DTV jest
facet, którego koalicja PiS-SLD zrobiła
niedawno nie mniej, ni więcej, szefem
PANORAMY w TVP2. Zdaje się, że jutro jeden z
ogólnopolskich dzienników opublikuje tekst
na ten temat...
W filmie Maćka słychać nawet głos (jako
lektora) dziennikarza, namaszczonego przez
świeżopoślubionych sobie koalicjantów, na
szefa PANORAMY. Ot, człowiek na każdą epokę...
Interesujące, jakie będą w tej sytuacji
reakcje zaprzysięgłych fanów PiS, tak
wrażliwych na każdą formę kolaboracji z PRL-owską
władzą... ;-)
Na stronie RZEPY jest już tekścik
Ziemkiewicza o Jacku Skorusie. Cóż, Rafał
Ziemkiewicz widzi tylko rolę SLD w całej
sprawie, nie wnikając, skąd się znów SLD w
TVP wzięło.
Rafał Ziemkiewicz, Fachowa siła lewicy [28 lutego 2010, "Rzeczpospolita"]
Film Macieja Gawlikowskiego o KPN "Pod prąd"
spotkał dziwny los - zamówiony przez TVP 2,
skolaudowany niedawno z ocenami wyłącznie
pozytywnymi, zaraz potem trafił na półkę pod
głupawym pretekstem, że w ramówce nie ma
miejsca na tego rodzaju filmy dokumentalne.
Prawdziwa przyczyna paracenzorskiego zapisu,
co sobie właśnie uświadomiłem, jest zaś
zapewne bardzo przyziemna.
Otóż autor użył znalezionego w archiwach
fragmentu dziennika telewizyjnego ze stanu
wojennego. A ściślej – nadawanego wówczas w
DTV programu "Z archiwum solidarności". Były
to, kto jeszcze pamięta, najbardziej
gadzinowe, propagandowe paskudztwa, nawet na
tle tych czasów wyjątkowo odrażające,
redagowane bardziej przez SB niż przez
telewizję. "Demaskowano" tam zbrodnicze
plany podziemia, pokazując zarekwirowane
magazyny broni, listy członków partii do
egzekucji i wachlarze dolarów przysłanych "Solidarności"
i KPN na wywrotową działalność przez CIA.
Taki właśnie esbecki bloczek przytoczył w
swym filmie autor i, zgodnie z wymogami
prawa, odnotował cytat w końcowych napisach,
podając, za archiwalną metką, autorów
wykorzystanego programu. I zapewne nawet nie
wiedział, że wychodzi mu "arka przymierza
między dawnymi i nowymi laty". Komisja
kolaudacyjna też zresztą nie zauważyła,
musiał się ktoś w Dwójce zreflektować:
autorem tej ubeckiej propagandy, cedzącym
spoza kadru obelgi i kłamstwa pod adresem "pachołków
amerykańskiego imperializmu", był niejaki
Jacek Skorus. A Jacek Skorus to dziś, ho,
ho, poważany dziennikarz, od niedawna
piastujący z rekomendacji SLD odpowiedzialne
stanowisko szefa telewizyjnej "Panoramy".
Tylko czego się dziś lewica wstydzi?
Towarzysz Skorus "pracował dla Polski, bo
innej Polski wtedy nie było". Dajcie mu
jeszcze medal.
Robert Mazurek, Kaczyńskiemu już nie cuchnie [4 marca 2020, "Rzeczpospolita"]
Czołowymi przeciwnikami kompromisu, zwykle "zgniłego"
lub "cuchnącego", byli przez lata bracia
Kaczyńscy z akolitami. Los spłatał im jednak
cokolwiek złośliwego figla, każąc budować
wymarzoną IV Rzeczpospolitą z przystawkami
paskudnej dość konduity i jeszcze
paskudniejszej proweniencji. Zaprawieni w
kompromisach bracia przyjęli jednak nauki
trenera Górskiego o tym, że trzeba grać tak,
jak przeciwnik pozwala, dodając, iż polityka
to sztuka osiągania możliwego.
Teraz ich partia buduje przyszłość i
marzenia o powrocie do władzy, opierając się,
jakżeby inaczej, na kompromisie. Tym razem
medialnym z SLD. Ale nie jest to SLD
Napieralskiego i Arłukowicza wydanie 2010,
uzupełnione i poprawione. To
postkomunistyczna skamielina, broniąca przed
defamacją red. Skorusa de domo "Dziennik
telewizyjny".
Zaiste, wziąć musiał władzę na Woronicza PiS,
by za filmy o Jaruzelskim głowy spadały, a
dokumentu o KPN nie można było pokazać! Nie
byłem oryginalny, prorokując, iż medialna
koalicja skończy się zgodnym podziałem, w
wyniku którego postkomuniści wezmą w
telewizji władzę, a PiS obciach, ale nawet
mnie zdumiała tegoż obciachu skala.
Nie będzie pytań o cenzurę w TVP [4 marca 2010 r., "Rzeczpospolita"]
Czy środowiska rządzące TVP zawarły
niejawną umowę o nieporuszaniu problematyki
historii PRL? Takie pytanie chciała zadać
sejmowa komisja kultury i planowała zwrócić
się w tej sprawie do KRRiT. Po godzinnej
debacie posłowie odstąpili od projektu.
Przyczynkiem do reakcji komisji miał być
konflikt, który wybuchł w TVP po emisji
filmu dokumentalnego "Towarzysz Generał"
oraz głosy "niektórych osób z obecnego
kierownictwa TVP, które domagały się" po tej
emisji "czystek personalnych".
Posłowie z koła Polska Plus uznali te
wypowiedzi za "skandaliczne" i zaproponowali
przyjęcie stanowiska, w którym komisja
stwierdziłaby, że "z zaniepokojeniem
odnotowuje doniesienia medialne o tym, że w
ramach niejawnej umowy między środowiskami,
które obecnie rządzą publiczną Telewizją
Polską, z jej zainteresowań programowych
wyłączona ma być problematyka historii
PRL-u".
Dalej projekt mówił o tym, że po 20 latach
od odzyskania niepodległości nie można się
godzić na to, by "w debacie publicznej,
zwłaszcza w TVP, powracała cenzura i tematy
tabu".
"By rozwiać te wątpliwości", komisja miała
domagać się od Krajowej Rady Radiofonii i
Telewizji informacji na temat planowanych do
połowy 2010 r. "programów i cykli
programowych" na temat "różnych aspektów
historii PRL-u (lat 1944-1989)".
Jarosław Sellin (Polska Plus) przekonywał,
że komisja nie powinna w tej sprawie milczeć,
że TVP grozi powrót "filmów półkowników".
Według Sellina, rzecz dotyczy nie tylko
filmu o generalne Jaruzelskim, "którego nie
można po raz drugi wyemitować mimo próśb
widzów", ale też np. dokumentu "o poecie
Stefanie Brzozie, zaszczutym przez SB", o
drugiej fali internowań w czasie stanu
wojennego, filmu o historii KPN-u.
Poprawki do projektu zaproponowała
przewodnicząca komisji Iwona
Śledzińska-Katarasińska, która przy poparciu
innych posłów PO proponowała dookreślić
środowiska, które rządzą dziś TVP i napisać
wprost, że chodzi o SLD i PiS. Na to jednak
nie zgodzili się ani posłowie PiS, ani
Polski Plus.
Ostatecznie, po godzinnej debacie, komisja
przychyliła się do wniosku posła Andrzeja
Celińskiego, który sprzeciwił się
przyjmowaniu jakiegokolwiek stanowiska
komisji w tej sprawie.
"Tekst udaje sytuację, jakbyśmy mieli do
czynienia z telewizją publiczną, a to jest
telewizja już nawet nie partyjna - jest to
telewizja międzykoteryjna" - uzasadniał
Celiński. "Głosując za tą opinią, członkowie
komisji uczestniczą w jakiejś absolutnej
fikcji" - powiedział.
Za odrzuceniem projektu zagłosowało 13
posłów, za przyjęciem - 3, a pięciu
wstrzymało się od głosu.
PAP
Rafał Ziemkiewicz, Telewizja czeka na gajowego [6 marca 2010, "Rzeczpospolita"]
Tragedia to to, że „człowiek, który ukradł
Polsce prawicę” (uważny czytelnik wie, kogo
tak nazywam) zabrnął jak zwykle w swoje
genialne strategie, które, wbrew życzliwemu
dla niego stereotypowi, zwykle nie są
żadnymi strategiami, tylko skutkiem emocji,
by nie rzec wręcz histerii. PiS mógł się bez
trudu dogadać z Farfałem, miał z jego strony
całkiem sensowne propozycje (i chyba tego
właśnie bał się salon, rozpętując taką
histerię). Ale potraktował go jak szczeniaka,
który ukradł Braciom ukochaną zabawkę. A
poza tym, czy to się prezes PiS brzydził „byłym
neonazistą” (PO się nie brzydziło, tak jak
nie brzydzi się przyjmować wszechpolskich
pogromców „parad równości”, gdy mu to daje
władzę w województwie), czy psychologicznie
nie był zdolny do przyznania Giertychowi
podmiotowości politycznej… Dość, że wolał
się ułożyć z SLD.
Od razu, wiedząc, kogo ze swej strony
wyznaczył PiS do zawierania tego układu,
można było być pewnym, że Kwiatkowski z
Czarzastym zjedzą takich „partnerów” na
przystawkę nawet nie popijając. No i proszę.
Już się okazało, że zamiast z Giertychem,
zawarł Kaczyński koalicję („nie ma żadnej
medialnej koalicji”, powtarzają wszyscy
działacze SLD i PiS − proszę się wyśmiać, ja
poczekam…) − Owoż, zawarł koalicję wcale nie
z SLD, ale wprost z PZPR, a wręcz z SB,
które na Woronicza przetrwały ostatnie
dwadzieścia lat w znakomitym stanie.
Konkrety? A proszę − pisałem o nowym szefie
„Panoramy”, Jacku Skorusie, który w stanie
wojennym, co przypadkiem przypomniał film
Macieja Gawlikowskiego o KPN, robił
arcypodłe, esbeckie programy „Z archiwum "Solidarności".
Parę dni minęło, i nasza wiedza wzbogaciła
się o to, że redaktor Skorus był nie tylko
jawnym, i Tajnym Współpracownikiem SB o
kryptonimie „Zbigniew”, pozyskanym w roku
1982 „na zasadzie dobrowolności”. Proszę,
proszę! Oczywiście, jak się domyślam, TW „Zbigniew”
„nikogo nie skrzywdził”, ale i tak, to już
prawie Autorytet Moralny!
Konserwatyści o pułkownikach" [7 marca 2010, "Rzeczpospolita"]
Stop cenzurze w TVP - pod takim
hasłem demonstrowali dziś w Poznaniu
działacze Młodych Konserwatystów.
Protest został zorganizowany przed głównym
wejściem na teren Międzynarodowych Targów
Poznańskich, gdzie trwał kongres Prawa i
Sprawiedliwości. W apelu, który trafił do
rąk dziennikarzy można przeczytać między
innymi: "Z dnia na dzień przybywa "półkowników",
czyli filmów i programów odłożonych na półkę,
czy do szuflady, a tym samym nie
dopuszczonych do emisji tylko dlatego, że
nie spełniają kryteriów politycznych
zamówień liderów medialnego klanu Kaczyński
- Napieralski".
Taki los według autorów protestu spotkał
choćby ,,Kerna" Grzegorza Królikiewicza, "Teatr
wojny" Jerzego Zalewskiego, czy "Pod prąd"
Macieja Gawlikowskiego. - Apelujemy do
przywódców PiS-u o opamiętanie się -
podkreślali uczestnicy protestu.
rp.pl
Na dokumenty świadczące o agenturalnej
przeszłości szefa "Panoramy" natrafili
dziennikarze z regionalnego ośrodka TVP w
Katowicach, którzy realizują projekt
badawczy dotyczący mediów w okresie stanu
wojennego.
Zenon Baranowski, Propagandzista w telewizji [9 marca 2010, "Nasz Dziennik"]
Obecny szef "Panoramy" Jacek Skorus robił w
stanie wojennym propagandowe materiały
deprecjonujące "Solidarność" - przypomina
film dokumentalny Macieja Gawlikowskiego pt.
"Pod prąd". Zapewne dlatego, mimo zamówienia
go przez TVP 2 i pozytywnych opinii,
materiał trafił na półkę.
Film zawiera urywki z "Dziennika
Telewizyjnego", który w stanie wojennym
emitował krótki propagandowy cykl "Archiwum
'Solidarności'". Jego celem było
zdeprecjonowanie związku. Jednym z autorów
materiałów był Jacek Skorus, dziś szef "Panoramy".
Gawlikowski wspomina o tym w końcowych
napisach.
- W okresie stanu wojennego telewizja
pozostawała bastionem wiernym partii - mówi
"Naszemu Dziennikowi" dr Grzegorz Majchrzak,
historyk IPN. - Jest to okres, kiedy wiele
materiałów powstaje z inspiracji, na
zlecenie czy przy udziale Służby
Bezpieczeństwa - podkreśla. "Solidarność"
była szkalowana. - Trzeba było działaczy "Solidarności"
pokazywać w jak najgorszym świetle, stąd
sięgano po materiały innego pochodzenia niż
dziennikarskie, materiały dostarczane przez
Służbę Bezpieczeństwa, prezentowano np. "antypaństwowe",
"antyradzieckie" materiały zarekwirowane
przez SB z regionalnych biur związku -
tłumaczy dr Majchrzak.
Historyk dodaje, że działaczy związkowych i
innych organizacji niepodległościowych
oskarżano o politykierstwo, terroryzm,
przedstawiano jako osoby chorobliwie dążące
do władzy, np. o KPN pisano, że "jest
najbardziej skrajna i szowinistyczna z
nielegalnych organizacji", której chodzi o "wzniecanie
bratobójczych walk i obalenie
konstytucyjnego porządku w Polsce".
Skorus w ubiegłym roku został z rekomendacji
SLD szefem telewizyjnej "Panoramy",
zastępując na tym stanowisku Jacka
Karnowskiego. Od 1981 r. pracował w
katowickim oddziale TVP, będąc m.in.
reporterem, wydawcą, prezenterem,
kierownikiem redakcji informacji oraz
publicystyki. W latach 1998-1999 był wydawcą
programu publicystycznego "W centrum uwagi"
emitowanego w TVP 1, a w latach 2002-2007
wydawcą programów publicystycznych w TVP 3
("Echa dnia" i "Gość dnia").
Przewodniczący Rady Nadzorczej TVP Bogusław
Szwedo opowiada się za wyemitowaniem filmu
"Pod prąd". - Jestem za emisją, to nie jest
problem Gawlikowskiego, to niech Skorus się
wstydzi - mówi. - Jest problem w telewizji z
panem Skorusem - zaznacza.
Co więcej, jak ujawnił Gawlikowski w
wywiadzie dla portalu Fronda, Skorus
figuruje w katalogach IPN jako tajny
współpracownik SB o pseudonimie "Zbigniew".
Miał zostać zwerbowany w początkach 1982 r.
przez Wydział III SB w Katowicach na
zasadach dobrowolności. Jak się
nieoficjalnie dowiedzieliśmy, na dokumenty
świadczące o agenturalnej przeszłości szefa
"Panoramy" natrafili dziennikarze z
regionalnego ośrodka TVP w Katowicach,
którzy realizują projekt badawczy dotyczący
mediów w okresie stanu wojennego.
Doktor Majchrzak zaznacza, że ze względu na
zniszczenie dokumentów trudno przedstawić
skalę infiltracji agenturalnej w mediach,
ale była ona znaczna. - Materiały dotyczące
Radiokomitetu zostały zniszczone, ocalały
jedynie szczątki materiału z okolicy 1968
roku. Już wówczas było około 100 tomów, więc
to musiała być ogromna, obszerna
dokumentacja - stwierdza historyk IPN. -
Współpraca dziennikarzy przyjmowała trojaką
formę: to była jawna współpraca na antenie,
to była tajna współpraca z SB, ale była też
niejawna współpraca ze strukturami
partyjnymi - wylicza.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy,
ujawnione informacje na temat Skorusa mogą
przyczynić się do jego dymisji.
Szef "Panoramy" na razie nie odniósł się
publicznie do stawianych mu zarzutów. Na
pytania dotyczące tych kwestii skierowane do
rzecznika TVP jeszcze nie otrzymaliśmy
odpowiedzi.
Mariusz Majewski, „Panoramie” szefuje TW Zbigniew, a w TVP cisza [19 marca 2010, "Fronda"]
Za główny program informacyjny TVP2
odpowiada Jacek Skorus, który w stanie
wojennym przygotowywał propagandowe
materiały szkalujące „Solidarność”. Co na to
włodarze telewizji publicznej?
Jak ujawnił w rozmowie z portalem Fronda.pl
Maciej Gawlikowski, z akt IPN wynika, że
Skorus od początku 1982 r. był
zarejestrowany przez Wydział III SB w
Katowicach na zasadach dobrowolności. Sprawa
zaangażowania Skorusa stanie wojennym
wypłynęła w filmie o Konfederacji Polski
Niepodległej „Pod prąd”. Znajdują się w nim
fragmenty "Dziennika Telewizyjnego", który
emitował wówczas uderzający w opozycję cykl
"Archiwum 'Solidarności". Film zamówiony
przez „Dwójkę” przeszedł pozytywnie
kolaudację, by... spocząć w magazynie.
Rzecznik TVP Stanisław Wojtera nie chciał
komentować zamieszania wokół Jacka Skorusa.
I dlatego film o KPN poszedł do szafy?
- Głównym programem informacyjnym w jednym z
kanałów publicznej telewizji kieruje
propagandzista stanu wojennego, notowany
jako współpracownik SB, a media milczą –
powiedział w rozmowie z nami Gawlikowski.
Sprawę opisał w piątek "Nasz Dziennik”. -
Jest problem w telewizji z panem Skorusem –
powiedział gazecie przewodniczący Rady
Nadzorczej TVP Bogusław Szwedo.
- Taki człowiek powinien czuć sytuację i
odejść – ocenia w rozmowie z portalem
Fronda.pl członek Rady Etyki Mediów Maciej
Iłowiecki. - Nie powinien absolutnie
pracować w programach informacyjnych, bo
zawsze będzie niebezpieczeństwo, że będzie
albo segregował materiały, albo tak je
okrajał, żeby chronić siebie lub swoich
kolegów – wyjaśnia.
- To efekt nieprzeprowadzenia lustracji
wśród dziennikarzy – ocenia Janina Jankowska,
do niedawna członek zarządu Stowarzyszenia
Dziennikarzy Polskich. - Szef programu
informacyjnego to stanowisko zaufania
publicznego. Opinia publiczna ma prawo
wiedzieć, kto zajmuje się przygotowywaniem
dla niej wiadomości. Środowisko
dziennikarskie powinno zażądać od Jacka
Skorusa oświadczenia lustracyjnego –
tłumaczy.
Zdaniem Rafała Ziemkiewicza, to właśnie
fragmenty dotyczące Skorusa blokują emisję
filmu w telewizji. Co na to Szwedo? - Jestem
za emisją, to nie jest problem
Gawlikowskiego, to niech Skorus się wstydzi
– stwierdził cytowany przez „Nasz Dziennik”.
"No name", który dobrze pracuje
Skąd Jacek Skorus wziął się na Woronicza?
Nawet pracownicy TVP nie potrafią
precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie. -
Taki człowiek „no name” - mówi nam jeden z
byłych pracowników "Panoramy". Nawet
przeciwnicy nowego szefa programu przyznają
jednak, że jest dobrze przygotowany do
pełnienia swojej funkcji.
Tyle, że problem w tym przypadku nie leży w
kompetencjach. - To nie do pomyślenia np. w
Niemczech, żeby agenci Stasi byli
dziennikarzami. Tam standardy są ściśle
przestrzegane – mówi Ziemkiewicz. - Skoro
uważamy Niemcy za cywilizowany kraj, to taki
Skorus nie ma racji bytu w polskiej
publicznej telewizji.
Skorus filmu i teczki nie widział
Sam Jacek Skorus nie widzi jednak powodu do
wstydu. W rozmowie z portalem Fronda.pl
powiedział, że filmu Gawlikowskiego nie
widział, a w Dzienniku Telewizyjnym był
tylko lektorem i nie pamięta konkretnych
materiałów. Przyznał też, że jeśli mówił, iż
stan wojenny był mniejszym złem to było to
całkowicie zgodne z jego przekonaniami,
których do dziś w tej sprawie nie zmienił.
Nie widział też swojej teczki i nie wie, co
się w niej jest. Zapewnia jednak, że nikomu
krzywdy nie wyrządził.
Skorus na jesieni ub. r. z rekomendacji SLD
został szefem „Panoramy”, zastępując na tym
stanowisku Jacka Karnowskiego, który
przeszedł do „Wiadomości”. Od 1981 r.
pracował w katowickim oddziale TVP, będąc m.
in. reporterem, wydawcą, prezenterem,
kierownikiem redakcji informacji oraz
publicystyki. A przez ostatnie lata
(2002-2007) był wydawcą programów
publicystycznych w TVP 3 ("Echa dnia" i "Gość
dnia").
Krzysztof Wołodźko "Consolamentum", Notka smutna, ale nie beznadziejna [20 marca 2010, na blogu]
Portal FRONDA (szacun droga ekipo!)
dość poważnie zainteresował się sprawą filmu
Maćka Gawlikowskiego "Pod Prąd" i Jackiem
Skorusem, szefem PANORAMY. Także „NASZ
DZIENNIK” podjął temat.
Jak pisze dziennikarz ND, Zenon Baranowski:
„Skorus figuruje w katalogach IPN jako tajny
współpracownik SB o pseudonimie "Zbigniew".
Miał zostać zwerbowany w początkach 1982 r.
przez Wydział III SB w Katowicach na
zasadach dobrowolności. Jak się
nieoficjalnie dowiedzieliśmy, na dokumenty
świadczące o agenturalnej przeszłości szefa
"Panoramy" natrafili dziennikarze z
regionalnego ośrodka TVP w Katowicach,
którzy realizują projekt badawczy dotyczący
mediów w okresie stanu wojennego”.
Tematowi FRONDA poświęciła niniejszy tekst:
„Panoramie” szefuje TW Zbigniew, a w TVP
cisza, a wcześniej zrobiła wywiad z Maciejem.
Widać, że w okolicach Woronicza sytuacja
wywołuje pewne zamieszanie i konfuzję części
środowiska. Jarosław Szwedo, przewodniczący
Rady Nadzorczej TVP powiedział „ND”: – "Jestem
za emisją, to nie jest problem
Gawlikowskiego, to niech Skorus się wstydzi
(...). Jest problem w telewizji z panem
Skorusem". W rozmowie z FRONDĄ Maciej
Iłowiecki z Rady Etyki Mediów stwierdził: –
"Taki człowiek powinien czuć sytuację i
odejść (...). Nie powinien absolutnie
pracować w programach informacyjnych, bo
zawsze będzie niebezpieczeństwo, że będzie
albo segregował materiały, albo tak je
okrajał, żeby chronić siebie lub swoich
kolegów". A Janina Jankowska uważa, że „to
efekt nieprzeprowadzenia lustracji wśród
dziennikarzy (...). Szef programu
informacyjnego to stanowisko zaufania
publicznego. Opinia publiczna ma prawo
wiedzieć, kto zajmuje się przygotowywaniem
dla niej wiadomości. Środowisko
dziennikarskie powinno zażądać od Jacka
Skorusa oświadczenia lustracyjnego” (wypowiedź
dla FRONDY).
No cóż, po reakcjach wielu blogerów na
salonie24 miałem wrażenie, że negatywnym
bohaterem tej historii stał się Maciej.
Niemal sflekowany przez część blogerów,
którzy widać uważają, że posłańca złych
wieści należy „zneutralizować”. Jest to
zresztą sprawa o tyle smutna, że pamiętam te
wszystkie dobre słowa, jakich stosunkowo
niedawno nie żałowano autorowi „Pod Prąd”,
przy okazji artykułu nt. Jerzego Stachowicza.
Przypominajka dla tych z krótszą i – nomen
omen – wybiórczą pamięcią: „Ekspert
Stachowicz, czyli III RP w soczewce”. Tak,
wtedy Maciej był OK... Ale ponieważ tym
razem w nieodpowiednim czasie i przeciw
nieodpowiednim ludziom skierował swoją
ciekawość, postępowaniem godnym Czerskiej
popisali się ci, którzy niby to
michnikowszczyzny nie lubią. Furda prawda,
gdy trza bronić swoich i decyzji przez nich
podejmowanych...
Tym większy szacunek dla FRONDY i „Naszego
Dziennika”, że temat potraktowały z powagą.
A mi jest przykro, że Maćka to wszystko
spotkało. I to tylko za to, że pokazał w
filmie kawałek przeszłości, która jest
częścią jego życia, że zrobił to z własnej
perspektywy, nie na polityczne zamówienie.
Stare komuchy mają się świetnie, a były
działacz niepodległościowy (choć cholera wie,
może zdrajca...) musi się zastanawiać, czy
TVP zleci mu kiedyś jeszcze jakiś projekt.
Jeśli to nie jest powszednie ...restwo III
RP, to co nim jest? Do tego facet zostaje
postawiony pod pręgierz bo nie dość dobrze
mówi o PiS, Olszewskim, itd. Tak się
wykańczało i wykańcza w Polsce ludzi: zawsze
znajdą się ci sprawiedliwi, sprawiedliwsi,
którzy wydadzą jedynie słuszny wyrok
potępienia. I zawsze znajdą klakierów...
Tym bardziej, powiadam, dziękuję FRONDZIE i
„Naszemu Dziennikowi”. A Maciejowi życzę
żeby jednak doczekał dnia, gdy o niemal
każdy swój film nie będzie musiał staczać
takich bojów. Choć dzięki temu dowiadujemy
się nieco więcej o otaczającej nas
rzeczywistości. Nie wszystko da się zamieść
pod dywan, nie wszystko da się zabuczeć...
Już nasza w tym rzecz... ;-) Choć wszystko
to smutne jakieś i dość bolesne. Ale cóż:
contra spem spero...
PS. W rozmowie z FRONDĄ Jacek Skorus mówi,
że "nikomu krzywdy nie wyrządził". No
przecież, krzywdę robi ludziom Gawlikowski...
Politycy nie mają wstydu,
rozmowa z
Janiną Jankowską, przewodniczącą Rady
Programowej TVP
[10 marca 2010, "Gazeta
Polska"]
Wszystko się we mnie buntuje i
krzyczy, że łamane są standardy i niszczy
się TVP – wielkie dobro publiczne, polską
kulturę i wolność słowa. W tej magmie trudno
znaleźć sojusznika. Są tylko ugrupowania,
które mają większy lub mniejszy interes w
tym, by taka sytuacja trwała – z Janiną
Jankowską, dziennikarką, przewodniczącą Rady
Programowej TVP, rozmawia Rafał Kotomski
Po awanturze związanej z emisją
filmu „Towarzysz Generał” TVP wydała
komunikat, że nie ma żadnej cenzury, są za
to przestrzegane wysokie standardy programów.
Zgadza się pani z tym?
To, czym przede wszystkim zajmuje się Rada
Programowa TVP, odkąd mam honor nią kierować,
to ciągłe przypominanie o standardach.
Nakłanianie kolejnych zarządów telewizji, by
tych standardów przestrzegały. Niestety, z
każdym rokiem sytuacja wygląda coraz gorzej.
Naprawdę jest aż tak źle?
Bardzo źle! Przede wszystkim nie docenia się
pozycji, które powinny być najważniejsze dla
mediów publicznych. Tak zwanych misyjnych. I
nie są one wcale trudne do zdefiniowania.
Chodzi o wszystkie programy, które mają
wartość merytoryczną, służą społeczeństwu.
Pierwszą ofiarą szukania oszczędności są
programy edukacyjne, dla dzieci, dla
niepełnosprawnych, mądra publicystyka, np. „Trzeci
punkt widzenia” w TVP Kultura, który
kosztuje zaledwie 13 tys. zł. Krótko mówiąc,
zagrożone są podstawowe zadania, jakie
spełniać powinna telewizja publiczna.
To nic nowego, że wielu ludzi
telewizji słysząc o misji, zachowuje się jak
diabeł, który usłyszał o święconej wodzie...
I na tym polega problem! Żaden zarząd TVP
nie potrafi zrozumieć, że komercję można
pokonać odmiennością oferty: rzetelną,
bezstronną informacją, pogłębioną
publicystyką, wnikliwym podejmowaniem
tematów tabu, stworzeniem autentycznej
debaty o sprawach trudnych, a nie
prezentowaniem politycznych głów, które
przenoszą się ze studia do studia. Mówiąc o
ofercie, mam na myśli debaty otwarte na
udział przedstawicieli społeczeństwa, to oni,
a nie politycy i celebryci powinni być
pierwszymi gośćmi anten, przed którymi
politycy się tłumaczą. Musiałaby jednak
zniknąć niewidzialna ręka interesów
partyjnych. Wołam z całą mocą: wara partiom
od TVP! Cechą oferty programowej powinny być
jakość, pluralizm i bezstronność. Zdawałoby
się, że to banały... Niestety, gdyby wdrażać
je w życie, TVP byłaby naprawdę atrakcyjną
stacją, miałaby wiarygodność.
Może ludzie wolą, żeby wiarygodność budować
na takich programach jak „Śpiewaj i walcz”?
Miał być wielki show, a wyszły żałosne
popłuczyny po wcześniejszych produkcjach
stacji komercyjnych.
Nie znam tego programu. Oglądałam w tym
czasie Jacka Żakowskiego w TVP Info.
Dyskusja o książce „Kapuściński. Non
fiction” – mądra, merytoryczna. Przegląd
tygodnia w jednostronnym zestawie
komentatorów – czysta propaganda.
TVP Info to kilkaset tysięcy widzów,
a Jedynka w tzw. prime time to parę milionów.
Po co TVP wciąż nieudolnie ściga się ze
stacjami komercyjnymi?
Od czterech lat mam do czynienia z tym
zjawiskiem. Nieudolne ściąganie formatów
komercyjnych prowadzi do samozagłady. Teraz,
kiedy TVP rzeczywiście znalazła się w
niesłychanie trudnej sytuacji ekonomicznej,
zamiast likwidować rozbuchane pozaantenowe
struktury z dyrektorskimi etatami, skreśla
się najwartościowsze programy misyjne.
Natomiast panuje głębokie przekonanie, że
programami typu „Śpiewaj i walcz” zyska się
fundusze. To jest po prostu kwadratura koła.
Dlaczego TVP nie emituje
poświęconych historii PRL filmów Zalewskiego,
Królikiewicza, Gawlikowskiego?
Właśnie jestem w trakcie wydobywania z
trudem informacji, jakiego typu filmy są
wstrzymane, jakie już zrealizowane nie
ukazały się jeszcze na antenie, a jakie
produkcje w ogóle nie zostaną wdrożone w
życie. Przyznam, że zdobycie informacji na
ten temat dla mnie, w końcu szefowej Rady
Programowej, jest niesłychanie trudne, by
nie rzec – niemożliwe. Mogę się tylko
orientować, jeśli zwrócą się do nas sami
autorzy. Tak było w przypadku Macieja
Gawlikowskiego i filmu „Pod prąd” o KPN-ie.
Oczywiście mogę się też dowiedzieć o
podobnych sytuacjach z mediów albo od
znajomych. Nie mogę natomiast uzyskać
służbowo niezbędnych informacji w telewizji.
Jak to możliwe?
Od czterech lat próbuję rozeznać się w
mechanizmach decyzyjnych TVP. Okazuje się,
że to zadanie ponad siły.
Czy w TVP istnieje cenzura na filmy
o komunizmie?
Jestem reportażystką, która opiera się
wyłącznie na faktach. O nich tylko mogę
mówić. Jeśli został zrealizowany film o
Andrzeju Kernie i nie ukazuje się na antenie,
to znaczy, że ktoś stoi temu na drodze.
Chciałabym się dowiedzieć, z jakiego powodu.
Wciąż pytam o to zarząd i dyrektorów, ale
nie otrzymuję odpowiedzi. Nie mam zamiaru
formułować publicystycznych stwierdzeń, czy
jest cenzura, czy jej nie ma. Mogę tylko
pytać ludzi, czy odnoszą wrażenie, że pewne
decyzje mają charakter polityczny. Słyszę,
że tak. Ale to wciąż jest tylko wirtualne!
Szukam dostępu do tych, którzy zadecydowali
o podziale politycznych wpływów, szukam
dowodów…
I co?
I nic nie mogę, bo nie odpowiadają na moje
prośby. Prezes Stowarzyszenia Wolnego Słowa
zarzucił, że Rada Programowa nie potępiła
medialnego sojuszu PiS–SLD. A przecież nie
ma żadnego dokumentu, nie mogę nikogo „chwycić
za rękę”. Są tylko jakieś odczucia, hipotezy,
wzajemne oskarżenia. Słowo za słowo. Dlatego
apeluję do wszystkich ludzi związanych z
telewizją, których twórczość została
zablokowana z powodu światopoglądu, wymowy,
jednym słowem rzeczy pozamerytorycznych, by
oficjalnie zgłosili te nadużycia do Rady
Programowej.
„Towarzysz Generał” nie śni się pani
po nocach?
Był na antenie. Choć nie jestem robotą
dziennikarską tego filmu zachwycona, jednak
ujawnił on ważne dokumenty i z tego powodu
został zaatakowany, a Anita Gargas straciła
pracę. Omawialiśmy tę skandaliczną sprawę na
posiedzeniu Rady Programowej z udziałem
członka zarządu TVP Przemysława Tejkowskiego
i dyrektora Jedynki, p. Wojciecha Hoflika.
Podjęliśmy uchwałę wzywającą zarząd do
przeanalizowania decyzji dotyczącej Anity
Gargas i powtórnego głosowania. Formalnie
zarzuty po emisji filmu związane były z
protestem Teresy Torańskiej. Ale „Towarzysz
Generał” był już emitowany w TVP Historia i
wówczas Torańska nie miała nic przeciwko
wykorzystaniu w dokumencie fragmentów zdjęć
z jej wcześniejszego filmu. Poza tym TVP ma
prawo korzystać z cytatów, a autor zdjęć do
obrazu o Jaruzelskim pracował też z Torańską.
Wobec tego tzw. kradzież autorska jest
bardzo problematyczna.
Trudno pogodzić się z faktem, że
emisja filmu demaskującego Jaruzelskiego
pozbawia kogokolwiek stanowiska.
Jako rada opowiedzieliśmy się za pełnym
prawem do różnorodnego spojrzenia na postać
historyczną. Wydaje nam się, że to nie
sprawa przekroczenia praw autorskich, ale
krytycznego, jednostronnego, ale autorskiego
spojrzenia na generała Jaruzelskiego była de
facto przyczyną całego zamieszania.
Oficjalnie przyczyną zwolnienia dyr. Gargas
jest narażenie TVP na koszty procesowe. Ale
tych kosztów jeszcze nie ma, a proces może
wygrać TVP. Mamy więc do czynienia z
hipokryzją i naciąganiem argumentów do złej,
niesprawiedliwej decyzji. To daje podstawy
do podejrzeń, że kryją się za nią działania
polityczne i partyjne układu PiS–SLD. Ale,
jak powiadam, to tylko wysnuwane wnioski w
procesie poszlakowym... Niestety, nikt nie
potrafi stanąć z otwartą przyłbicą i
powiedzieć, jaka jest prawdziwa przyczyna
ukarania Anity Gargas. Żaden dziennikarz nie
szuka przedstawicieli partii, którzy
podpisali sojusz o strefie wpływów w TVP.
Chyba nie ma oficjalnego dokumentu. Sam pan
rozumie, że nikt się do tego nie przyzna.
Naprawdę szalenie trudno poruszać się w tak
mało transparentnym środowisku jak
zarządzanie i proces decyzyjny w TVP.
Wszystko się we mnie buntuje i krzyczy, że
łamane są standardy i niszczy się wielkie
dobro publiczne, polską kulturę i wolność
słowa. W tej magmie trudno znaleźć
sojusznika. Są tylko ugrupowania, które mają
większy lub mniejszy interes w tym, by taka
sytuacja trwała.
To jeszcze na koniec, powiedzmy, że
szefem Panoramy w Dwójce został Jacek Skorus,
tajny współpracownik SB i autor filmów
propagandowych wymierzonych w opozycję.
Z tego, co wiem, w filmie o KPN-ie zawarty
został fragment programu nakręconego zaraz
po stanie wojennym, autorstwa tego pana.
Jeśli to miałaby być bezpośrednia przyczyna,
że film Macieja Gawlikowskiego nie może się
ukazać, to mamy do czynienia ze skandalem.
To właśnie jest łamanie wszelkich standardów,
wbrew wszelkim zasadom etyki dziennikarskiej.
Istnienie tego typu zjawisk, mechanizmów ma
dla młodego pokolenia dziennikarzy ogromne
znaczenie wychowawcze...
Może raczej deprawujące...
Dziennikarze nie mają wstydu, politycy nie
mają wstydu. Tak po prostu, zwyczajnie.
Czuję się po raz pierwszy w życiu tak
bezradna, jak nie byłam za czasów komunizmu.
Wtedy można było chociaż walczyć w opozycji,
w drugim obiegu czy na ulicy. A tutaj
człowiek się porusza w tak krzyżujących się
interesach polityczno-finansowych, że trudno
nawet starać się utrzymać trzeźwość oceny.
Nawet jeśli cała moja działalność wydaje się
nieskuteczna i niemająca znaczenia, to
zostaje świadectwo. Że w tej czy innej
formie staram się o tym głośno mówić.
Katarzyna Borowska, Piotr Gursztyn,
Wojciech Wybranowski,
Kadrowe trzęsienie
ziemi w TVP [13
maja 2010, "Rzeczpospolita"]
Przed wyborami prawica i lewica przesuwają
swoje kadry w TVP. Z nieoficjalnych
informacji „Rz” wynika, że Jacek Skorus
straci stanowisko szefa „Panoramy”. Z kolei
Jacek Snopkiewicz może zostać odwołany z
fotela szefa TVP Info. W ostatnich dniach
zarząd telewizji, w którym zasiadają osoby
związane z PiS i SLD, wymienił też dyrektora
i wicedyrektora Jedynki.
Osoba związana z zarządem TVP tak tłumaczy
powody zmian: – Każda antena to udzielne
księstwo. Do tego dochodzą konflikty
personalne. To powoduje, że trudno zarządza
się telewizją. Zmiany są konieczne.
Największą rewolucję przeszła Jedynka, która
w ubiegłym roku po podziale wpływów w
publicznej telewizji przypadła PiS. Szefa
stacji Wojciecha Hoflika zastąpił Witold
Gadowski (dziennikarz śledczy z Krakowa).
Jego zastępcą ds. publicystyki został
Stanisław Janecki (były naczelny „Wprost”).
Dlaczego Hoflik został odwołany? – W TVP 1
było dużo konfliktów. To nie wpływało dobrze
na pracę anteny – mówi osoba związana z
zarządem. Sam Hoflik był skonfliktowany ze
swoją zastępczynią Anitą Gargas. – Od
początku się nie dogadywali – twierdzi
dziennikarz TVP.
Gargas w lutym została odwołana, ale nadal
była p.o. wicedyrektora (jej wypowiedzenie
kończy się w czerwcu). Za jej dymisją miał
stać właśnie Hoflik.
Ale ostatnio i nad nim zaczęły się gromadzić
czarne chmury. – Nie bronił na zarządzie
interesów Jedynki, np. „Wiadomości”.
Pozwolił, by w czasie ich emisji o 19.30
Dwójka puszczała atrakcyjne programy – mówi
osoba z telewizji.
Jak twierdzi inny pracownik TVP, kroplą,
która przelała czarę, był sposób pokazywania
tragedii smoleńskiej. – Hoflik upierał się,
by w relacjach z uroczystości pogrzebowych
był tylko obrazek, muzyka, dźwięk. Nie
chciał studia komentatorskiego – mówi
informator „Rz”. – Postawił na swoim, ale
już w trakcie transmisji zmienił zdanie, gdy
okazało się, że konkurencja ma komentatorów.
I Hoflik stracił funkcję szefa Jedynki (będzie
kierował Agencją Filmową).
Potem ze stanowiska kierownika ds.
publicystyki TVP 1 odwołano Pawła Nowackiego
(jest też wydawcą programu Jana
Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”). Zdaniem
pracowników stacji przyczynił się do tego
Hoflik. Jak twierdzą, Nowacki współpracował
z Gargas, a Hoflik nadal miał przyjaciół w
zarządzie TVP.
– Nowacki padł ofiarą cudzej wojny. Bo jeśli
wycięto Hoflika, to w ramach cięcia po
skrzydłach musiał polecieć ktoś z drugiej
strony – tłumaczy informator „Rz”.
Ale jest też inny powód odwołania Nowackiego.
10 i 11 kwietnia postawił się prezesowi
telewizji Romualdowi Orłowi, który chciał w
Jedynce pokazywać program TVP Info. Nowacki
zdecydował, że TVP 1 pokaże swój program.
Pod względem oglądalności jego decyzja
okazała się sukcesem. Ale – jak twierdzą
rozmówcy „Rz” – „niektórzy ludzie w
zarządzie TVP byli wściekli”. Dlaczego? Bo
do studia zaproszono Rafała Ziemkiewicza i
Stanisława Janeckiego, którzy mówili o
atakach na Lecha Kaczyńskiego. – Część
zarządu uznała, że to „pisowskie sianie
nienawiści” i odpowiedzialnością za to
obarczyła Nowackiego – tłumaczy jeden z
dziennikarzy.
Pojawiły się też spekulacje, że do telewizji
ma wrócić Patrycja Kotecka, była wiceszefowa
Agencji Informacji. Ona sama zaprzecza. –
Nie interesuje mnie powrót do TVP, a
spekulacje na ten temat traktuję w
kategoriach fantastyki – zaznacza.
Zmiany są także w antenach, w których wpływy
mają ludzie SLD. Ze stanowiska mają zostać
odwołani szefowie: TVP Info Jacek
Snopkiewicz i „Panoramy” w TVP 2 Jacek
Skorus.
– SLD zorientowało się, że oni nie potrafią
sprawnie robić im PR, np. promować kandydata
na prezydenta tej partii Grzegorza
Napieralskiego. Poza tym uważają, że
Snopkiewicz ma platformerski przechył – mówi
informator „Rz”.
Inny dziennikarz zwraca uwagę, że w TVP Info
bardzo często pojawia się kandydat PO
Bronisław Komorowski: – Snopkiewicz często
sugeruje, że ma dobre relacje z Platformą.
Politycy lewicy nie chcą jednak mówić o
politycznych powodach zmian. – Snopkiewicz
nie czuje telewizji informacyjnej – ucina
jeden z nich.
– Robi telewizję taką jak kilkanaście lat
temu – mówi osoba z TVP. – Poza tym utopił
duże pieniądze w nieudane produkcje, np.
cykl wspomnieniowy o historii telewizji.
Kazał puszczać własne reportaże z lat 70., a
nawet wywiad ze sobą.
Za anachroniczność jest też krytykowany szef
„Panoramy” Jacek Skorus. Ale nie tylko za
to. Jego nominacji sprzeciwiała się część
środowisk dziennikarskich i filmowych.
Maciej Gawlikowski, dziennikarz i filmowiec,
przypomina, że Skorus w stanie wojennym
realizował przygotowywany na zlecenie SB
program „Archiwum Solidarności”, który miał
kompromitować opozycję. – Skorus był
zarejestrowany jako tajny współpracownik –
mówi Gawlikowski.
Nieoficjalnie wymienia się już nazwiska
następców Snopkiewicza i Skorusa. Szefem TVP
Info miałby zostać Łukasz Kardas, pracujący
od lat w TVP m.in. jako producent. – Dobrze
dogadywał się z PiS. Ale kiedy odpowiadał za
produkcję newsów, zaprzyjaźnił się z
otoczeniem Napieralskiego – mówi informator
„Rz”.
Sam Kardas twierdzi, jego nominacja to
plotka. – Nikt ze mną o tym nie rozmawiał –
ucina.
„Panoramą” może pokierować Ewa Godlewska,
która pracuje w tym programie od lat (prywatnie
związana ze Sławomirem Jeneralskim, byłym
dziennikarzem TVP i byłym posłem SLD).
– To, że pan Skorus ma zostać odwołany, to
wiem, bo to już cała telewizja wie – mówi
Godlewska. – Ale pierwsze słyszę, żebym
miała go zastąpić.
Z naszych informacji wynika, że rozważany
jest również Marcin Szczepański, dziennikarz
TVP, kiedyś związany z „Panoramą”.
Film "Pod prąd" Macieja
Gawlikowskiego został ostatecznie
wyemitowany przez Telewizję Polską 12
grudnia 2012 roku (w programie 1 o godz.
22:05), tj. 2,5 roku po jego ukończeniu
i pozytywnej kolaudacji. Film obejrzało
wtedy 700 tysięcy osób.
W latach 2012-2015 film był kilkakrotnie
powtarzany w niszowej TVP Historia.
Po ponownym przejęciu Telewizji Polskiej
przez PiS filmu nie pokazano w telewizji
publicznej ani razu.
.
.
.
.
.
.